Przed półfinałową konfrontacją z Jastrzębskim Węglem siatkarze z Rzeszowa nie mieli okazji mierzyć się z wymagającym rywalem. Po dwóch szybkich wygranych w play-offach z Effectorem Kielce i czwartkowym ćwierćfinale z częstochowianami, Asseco Resovia Rzeszów zderzyła się z pomarańczową lokomotywą.
- Te ostatnie mecze nie uśpiły czujności, ale na pewno nas dosyć dobrze nastawiły przed tym półfinałem. Nasza gra w tych meczach wyglądała dobrze w podstawowych elementach, jeśli chodzi o blok, obronę, czy atak z pierwszej piłki. Jak widać okazało się to za mało na wygraną z jastrzębianami - przyznał po sobotnim półfinale Wojciech Grzyb.
Obydwa zespoły mierzyły się już w tym sezonie czterokrotnie w tym w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i aż trzy mecze padły łupem pomarańczowych.
- Nasi statystycy ponownie przeanalizowali wszystkie mecze z udziałem naszego rywala. Dużo czasu poświęciliśmy również na prześledzenie naszych poprzednich pojedynków, jednak każdy mecz jest inny. Podobnie było w sobotę. Spodziewaliśmy się dobrej gry jastrzębian, ale zaskoczyli nas swoją konsekwencją - ocenił środkowy rzeszowian.
Przeciwko jastrzębianom Grzyb skończył cztery ataki na siedem i dorzucił po jednym asie serwisowym i bloku.
- Pierwszy i trzeci set to była totalna dominacja Jastrzębskiego Węgla. Jeśli oni zaczynają poszczególne partie z pięciu-sześciu punktową przewagą, to odrabianie przychodzi z wielkim mozołem i trudem. Mieliśmy podobne założenie co nasi rywale, aby od początku budować przewagę, ale to oni lepiej zrealizowali swoje cele - stwierdził były gracz AZS-u Olsztyn.
- Drabinka nam się tak układa, że z Jastrzębskim Węglem możemy się spotkać dopiero w finale PlusLigi, więc byłaby to dogodna okazja do rewanżu z Ligę Mistrzów i Puchar Polski - zakończył Grzyb.
[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[/b]