Karol Kłos: Nie chcemy wracać do Bełchatowa na piąty mecz
PGE Skra Bełchatów po dwóch zwycięstwach nad Jastrzębskim Węglem na własnym parkiecie potrzebuje tylko jednej wygranej do awansu do finału PlusLigi.
PGE Skra Bełchatów w niedzielę pokonała Jastrzębski Węgiel po tie-breaku, a dzień później rozbiła rywali w trzech setach. - Najważniejsze, że cała drużyna dobrze grała i wygraliśmy, bo to najbardziej cieszy. Spodziewaliśmy się, że to będzie tak samo trudny mecz jak pierwszy. My graliśmy trochę luźniej, chyba to było widać, swobodniej, dzięki temu wygraliśmy w trzech setach - powiedział po drugiej wygranej Karol Kłos.
Pierwsza odsłona to walka punkt za punkt i mnóstwo błędów z obu stron. Przez dłuższy czas prowadził Jastrzębski Węgiel, dopóki w polu zagrywki nie pojawił się Mariusz Wlazły. Wtedy na prowadzenie wyszli gospodarze, ale nie potrafili odskoczyć rywalom. - Było bardzo blisko. W I secie zepsuliśmy bardzo dużo zagrywek i to zaważyło, że ten set był taki na przewagi. Później my ryzykowaliśmy i oni ryzykowali, ale różnica była taka, że my trafialiśmy, a oni nie. Myślę, że to zaważyło na wyniku - wyjaśnił środkowy bełchatowskiego zespołu.Siatkarze nie zapominają o drugim półfinale, który wyłoni rywala finałowego oraz przeciwnika w meczu o trzecie miejsce w PlusLidze. Kto zwycięży: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle czy Asseco Resovia Rzeszów? - Nie będę tutaj filozofem. ZAKSA jest już bardzo blisko, ma jeszcze dwa spotkania u siebie na boisku, można to nazwać z handicapem, a prowadzą 2-0. Ta kontuzja Oliega Achrema na pewno osłabiła i trochę pomieszała w zespole z Rzeszowa. Trzeba docenić grę ZAKSY, bo w połowie sezonu, kiedy nie grali za dobrze, było widać, że mają problemy, chociażby tutaj u nas. Podnieśli się, coś sobie chyba wyjaśnili i naprawdę grają świetnie, sami tworzą niezły kolektyw - zakończył Karol Kłos.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!