Bez wątpienia pozytywem ostatnich tygodni w zespole gorzowskim jest powrót kontuzjowanych Michała Kamińskiego i Mateusza Jasińskiego. Pierwszy z tej dwójki jest atakującym, mierzy 208 centymetrów, a jego absencja wynikała z faktu, że w spotkaniu sparingowym złamał palec. Drugi to przyjmujący i były reprezentant Polski juniorów. Jego kontuzja wydawała się być poważniejsza. - Miałem problem z plecami. To się stało na treningu, graliśmy małe gierki. Wyskoczyłem do ataku - spadłem i poczułem, jakby razem ze mną spadło 100 kilogramów więcej. Po treningu nasz masażysta zrobił mi jakąś wcierkę i masaż. Miałem nadzieję, że będzie lepiej. Jak doszedłem do mieszkania to była tragedia. Nie mogłem się ruszyć, ubrać, leżałem na podłodze, przyjechał do mnie lekarz i dostałem zastrzyki w plecy oraz tabletki - mówił specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Mateusz Jasiński.
Na szczęście już wszystko wydaje się być w porządku. - Teraz już jest lepiej. Gram, nieraz dobrze, nieraz fatalnie, tak jak ostatnio w meczu z Wrocławiem. Czuję się coraz lepiej, ale chciałbym wrócić do takiej formy, w jakiej byłem na Mistrzostwach Świata w Meksyku- uważa przyjmujący. Niewiele brakowało, aby wychowanek Jokera Piła w 2007 roku w Meksyku zdobył tytuł najskuteczniej atakującego, ale zabrakło mu 0,12%.
Na pewno w sobotę sympatycy GTPS-u zawiedli się na swoich ulubieńcach. Podopieczni Sławomira Gerymskiego po serii dobrych spotkań zupełnie zawiedli we Wrocławiu. Nie byli w stanie urwać nawet seta gospodarzom i gładko przegrali. W pierwszych kolejkach sezonu gorzowianie nie prezentowali się z dobrej strony, ale w ostatnich tygodniach wydawało się, że ich dyspozycja jest już dużo lepsza. - Też tak myślałem- mówił Mateusz Jasiński. - Wydawało mi się, że teraz idziemy już swoim torem, jednak do piątku. Na treningu było wszystko jeszcze wszystko OK, każdy był pozytywnie naładowany, skutecznie atakował, przyjmował i blokował. Co się stało we Wrocławiu? Zagraliśmy tragedię. Nie możemy się niczym usprawiedliwiać, nikomu nie szło. Wiedzieliśmy, co gra Gwardia, a nie mogliśmy się im przeciwstawić. Wrocławianie wykorzystali atut swojej hali. Właśnie nie zaskoczyli nas niczym, grali swoje, to, co pokazywali we wszystkich meczach. My o tym wiedzieliśmy i nawet przy takiej wiedzy nie potrafiliśmy z nimi równo walczyć. Graliśmy tragedię.
Trener Sławomir Gerymski nie był zadowolony po tym spotkaniu. Wiadomo, że można przegrać spotkanie, ale jeśli zespół będzie walczył i polegnie po zaciętej walce. - No tak, bo jak można być zadowolonym z takiego meczu, gdybym był trenerem pewnie moje niezadowolenie byłoby takie samo. Myślę, że Gwardia była spokojnie do ogrania, oczywiście doceniam klasę naszych rywali, bo grają tam naprawdę dobrzy zawodnicy. Ale myślę, że mogliśmy spokojnie wygrać- uważa siatkarz.
Teraz siatkarzy czeka krótka przerwa. Na szczęście będą mieli czas zapomnieć o tej nieszczęsnej przegranej i skupić się na przygotowaniach do następnego pojedynku. - Oczywiście zapominamy już o tym meczu, choć jest niedosyt i to duży. Skupiamy się na następnym meczu, najpierw pucharowym, potem ligowym z Wieluniem. Oczywiście spędzimy ten tydzień trenując jak najlepiej się tylko da- zakończył Mateusz Jasiński.