Zdaniem opiekuna Cerrad Czarnych mecz o siódme miejsce, rozgrywany w piątek w Radomiu, był bardzo podobny do tego w Kielcach. - Tam w statystykach w większości elementów również byliśmy słabsi. Trochę więcej szczęścia sportowego i doświadczenia zadecydowało o naszym zwycięstwie. Jeśli dobrze pamiętam, to drugi raz wygraliśmy mecz, przegrywając w małych punktach - analizuje Robert Prygiel.
[ad=rectangle]
Czarni i Effector Kielce są zespołami o zbliżonym potencjale. Na cztery rozegrane mecze, dwa w rundzie zasadniczej padły łupem podopiecznych Dariusza Daszkiewicza, dwa ważniejsze, bo dające siódme miejsce, wygrali zawodnicy prowadzeni przez Roberta Prygla. - Udało nam się pokonać kilka drużyn, które są od nas lepsze sportowo i finansowo, jak Transfer czy Lotos. To pokazało, że są ekipy, które nadrabiają ambicją, wolą walki czy determinacją. Tu należą się brawa i dla nas, i dla Effectora - nie ma wątpliwości były reprezentant Polski.
Dla Czarnych był to pierwszy sezon w PlusLidze. Radomianie dość późno dowiedzieli się, że zagrają w najwyższej klasie rozgrywkowej. Szkoleniowiec nie ukrywa, że przed startem rywalizacji były obawy, jak zespół sobie poradzi. - Zaczynając sezon, baliśmy się, że będziemy na ostatnim miejscu. Gdzieś tam myśleliśmy, że dziewiąta, dziesiąta lokata to coś, na co nas stać - mówi.
Zawodnicy znad rzeki Mlecznej byli jednak sporą niespodzianką, zwłaszcza pierwszej części rozgrywek. - Paru zawodników miało taki moment, że grało rewelacyjnie i dzięki temu udało się nam wskoczyć do "ósemki" - podkreśla trener.
Jaką ocenę swoim siatkarzom wystawiłby Robert Prygiel? - W skali 1-6 oceniam sezon na 4+ albo 5-, w zależności z której strony patrzymy. Jeśli gralibyśmy o piąte miejsce, byłaby to bez wątpienia 6 - przyznaje.
Trener Czarnych więcej spodziewał się po meczach z AZS-em Politechniką Warszawską. - Jestem rozczarowany wynikami spotkań z Politechniką, zwłaszcza tym pierwszym. W drugim mogliśmy wygrać, mogliśmy przegrać - komentuje. - Nie powiem, że wykonaliśmy 100%, ale gdyby ktoś przed sezonem powiedział, że będziemy na siódmym miejscu, to bym się mocno zdziwił - kończy Robert Prygiel.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!