Popularny „Bronek” z wielką sympatią wspomina okres występów w barwach częstochowskiego klubu. Amerykanin podkreśla również nieprawdopodobną atmosferę i otoczkę związaną z grą w polskiej lidze, czego brakuje mu obecnie w lidze tureckiej. - Z wielką sympatią wspominam każdą minutę spędzoną w barwach AZS-u i życie w Częstochowie. Miałem tam wielu znakomitych przyjaciół, których traktowałem, jak rodzinę i bardzo tęsknie za tym. Jeśli chodzi o siatkarskie aspekty, gra w Częstochowie była niesamowita. Fani byli brutalnie szczerzy i bezpośredni, co sprawia, że z jednej strony było to ciężkie miejsce do gry, ale jednocześnie, tworzyli najlepszą atmosferę do gry w siatkówkę na świecie! - podkreśla Billings.
Podczas trzyletniego pobytu w naszym kraju, Billings zasmakował i z bliska poznał polską kulturę, która wywarła na nim nieprawdopodobne wrażenie. „Bronek” skrzętnie postanowił uczyć się również języka polskiego, co z czasem przyniosło spore efekty. - Polska zmieniła moje życie pod wieloma względami. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że miałem okazję z bliska poznać polską kulturę i żyć w takim kraju. Uważam, że Polska jest pięknym krajem, przepełnionym historią i tradycją. Ludzie są również bardzo tolerancyjni i dumni. Nie sądzę, bym mógł powiedzieć cokolwiek złego na temat waszego kraju - mówi atakujący.
Po spektakularnym sukcesie, jakim było zdobycie przez częstochowski klub wicemistrzostwa Polski i Pucharu Polski, zespół rozpadł się, jak domek z kart. Z klubu odeszli praktycznie wszyscy podstawowi zawodnicy, a wkrótce ich śladem poszedł także Billings, który skorzystał z oferty tureckiego, Fenerbahce Stambuł. Amerykanin przez przybyciem do Polski miał już możliwość gry w Turcji. - Zdecydowałem się na grę w Stambule, ponieważ działacze zaoferowali mi bardzo dobry kontakt, a ponadto byłem bardzo zadowolony z występów w Turcji przed przybyciem do Polski. Dodatkowym plusem było to, że lubię życie w wielkim mieście - argumentuje Billings.
Co ciekawe, mimo wielkiego wkładu w zeszłoroczne sukcesy, częstochowscy działacze nie zaproponowali Amerykaninowi nowego kontraktu. - Nie otrzymałem żadnej oferty z AZS-u. Czekałem, jak najdłużej by zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja w klubie, ale nigdy nie zapytali mnie o możliwość powrotu. Dodatkowo po odejściu Gierczyńskiego, Woickiego, Wiki i Szczerbaniuka wiedziałem, że zespół nie będzie już taki, jak przedtem. Ponadto, klub cały czas zalega mi z pieniędzmi za zeszły sezon! - grzmi siatkarz.
Amerykanin szybko zadomowił się w Turcji. Jak sam mówi, w Stambule czuje się wręcz komfortowo i nie żałuje swojej decyzji. - Jestem bardzo zadowolony z życia w Stambule. Tak, jak mówiłem wcześniej, lubię mieszkać i żyć w wielkim mieście. Stambuł jest przepełniony historycznymi pomnikami i kulturą. Wciąż próbuje uczyć się także języka tureckiego, ale nie jest to łatwą rzeczą. Czuje się tutaj komfortowo - mówi impulsywny gracz.
Billings, porównując obie ligi zwraca szczególną uwagę na kibiców i zainteresowanie siatkówką. Jego zdaniem, polska liga cieszy się zdecydowanie większą popularnością i w wielu miastach kibice żyją właśnie tym sportem. Gorzej sytuacja wygląda w Turcji, gdzie do siatkówki nie przykłada się aż tak dużej wagi. - Jedyną różnicą pomiędzy obiema ligami są kibice. Naprawdę tęsknie za grą przed prawdziwymi kibicami. Ludzie tutaj nie ciekawią się z kolei tak bardzo siatkówką. Grając w Turcji nie czujesz się profesjonalistą. Poziom jest dobry, ale bardzo tęsknie za atmosferą, jaką dostarcza gra w polskiej lidze - mówi Brook.
Los sprawił, że w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów częstochowianie za rywali będą mieć właśnie nowy zespół Brooka Billingsa, Fenerbahce Stambuł. Amerykanin nie może doczekać się powrotu do Częstochowy i zagrania przeciwko swoim byłym kolegom. - Jestem bardzo podekscytowany z możliwości zobaczenia chłopaków z AZS-u! To będzie dla mnie szczególne spotkanie i jestem jeszcze bardziej zaszczycony, że będą mógł powrócić do Częstochowy. Nie mogę doczekać się tego spotkania. Cały czas śledzę postępy tego zespołu i oczywiście życzę im wszystkiego najlepszego - zaznacza Amerykanin.
W tegorocznym sezonie częstochowski zespół zupełnie zmienił swoje oblicze. Po tym, jak z zespołem pożegnał się praktycznie cały trzon drużyny, trener Radosław Panas został zmuszony rozpocząć budowę nowego zespołu niemal od początku. Mimo dużych osłabień, według Billingsa, młodzi częstochowscy zawodnicy w tym sezonie „tanio skóry nie sprzedadzą” i będą groźni dla każdego. - Cały czas śledzę postępy drużyny i wiem, że zespół jest w stanie być bardzo niebezpieczny z Andrzejem Stelmachem, jako kapitanem i Radkiem Panasem w roli trenera. Dodatkowo zespół posiada wielu młodych utalentowanych graczy - wymienia.
W tym sezonie apetyty w Stambule są bardzo duże. Zespół zbudowano, bowiem z myślą o sukcesie na arenie międzynarodowej. Billings tonuje, jednak optymistyczne zapowiedzi, choć zdaje sobie jednocześnie sprawę, że w zespole drzemie ogromny potencjał. - Mamy bardzo dobry zespół w Stambule. Wszystko jest, jednak nowe i nie łączą nas tak przyjacielskie stosunki, jak przed laty w Częstochowie. Myślę, że pan Klimas miał dobrą strategię budowania klubu w przeciągu trzech lat. Bardzo ciężko jest zbudować dobry zespół w trzy miesiące. Mamy wielu dobrych graczy, ale wciąż musimy pracować nad wieloma rzeczami. Myślę, że jeśli zagramy na naszym poziomie, wówczas możemy nieźle zaprezentować się w Lidze Mistrzów - podkreśla atakujący.
Na koniec, Billings nie omieszkał przekazać pozdrowień kibicom w Częstochowie, gdyż szybko zaskarbił sobie ich sympatię. - Na zawsze AZS! Bardzo dziękuje za te trzy wspaniałe lata i nie mogę się już doczekać, kiedy to wszystko ponownie zobaczę wraz z Fenerbahce. Tęsknie za tym wszystkim - kończy siatkarz.