LŚ, gr. C: Zwycięski debiut Belgów

Debiutująca w rozgrywkach Ligi Światowej Belgia, prowadzona przez Dominique'a Baeyensa, pokonała bez straty seta reprezentację Australii.

W ubiegłym roku reprezentacja Belgii mężczyzn wygrała Ligę Europejską. W tym sezonie poprzeczka przed Czerwonymi Smokami została postawiona znacznie wyżej. I już na początku przygody z Ligą Światową Belgowie pokazali, że nie można ich skreślać tylko dlatego, że w rankingu FIVB zajmują 37. lokatę.

Reprezentacja prowadzona przez Dominique'a Baeyensa jest bardzo ciekawym tworem, albowiem utytułowany szkoleniowiec m.in. Knack Roeselare postawił na niezwykle doświadczonego, 37-letniego Franka Depestele oraz całą rzeszę minimum 10 lat młodszych siatkarzy. 
[ad=rectangle]
Z kolei Australijczycy powrócili do "Światówki" po 15 latach, lecz nie był to wielki come back. Być może to na razie jest efekt zmian, jakich dokonuje Jon Uriarte, który stopniowo odmładza kadrę, w której najstarszy zawodnik ma 28 lat.

Widzowie zgromadzeni w 75-tysięcznym Kortrijk wydawali się być spragnieni siatkówki na najwyższym poziomie, albowiem w tamtejszej hali gwar utrzymywał się od początku do końca.

Wielu emocji dostarczyła premierowa odsłona, wygrana przez Belgów na przewagi. W ostatniej akcji połowa australijskiej drużyny rzuciła się w pogoń za piłką zaatakowaną przez gospodarzy, lecz ofiarność nie została nagrodzona, mimo zakończenia pościgu niemalże w bandach reklamowych.

Przeważanie szali na własną korzyść w końcówce pierwszego seta dodało skrzydeł miejscowym, którzy objęli prowadzenie 5:3. Rywale postanowili jednak nie składać broni, szczególnie we znaki Belgom dawał się Thomas Edgar, 212-centymetrowy atakujący, który zdobył łącznie 21 punktów. Australijczycy doprowadzili do 2 oczek przewagi podczas I przerwy technicznej, lecz nie byli w stanie utrzymać prowadzenia.

Czerwone Smoki pewnie zachowywały się na własnym boisku, udawało im się podbijać trudne piłki, zwłaszcza w końcówce drugiej partii. Nie bez znaczenia były również błędy występujące po obu stronach: po autowym ataku Aidana Zingela na 22:18 na trybunach zapanowała ogromna radość. W kolejnej odsłonie Belgowie dopełnili dzieła i mogli cieszyć się z historycznego zwycięstwa w Lidze Światowej.

Siłą belgijskiej reprezentacji bez wątpienia była zespołowość. Atak rozkładał się na trzech zawodników: Brama Van Der Driesa, Sama Deroo oraz Matthijsa Verhannemana. Pod tym względem wśród Aussie Edgar był wyjątkowo osamotniony.

Drugie spotkanie pomiędzy tymi zespołami zostanie rozegrane w niedzielę o godz. 16:00 czasu polskiego.

Belgia - Australia 3:0 (30:28, 25:19, 25:21)

Belgia: Van De Voorde, Deroo, Van Den Dries, Depestele, Verhees, Verhanneman, Dejonckheere (libero) oraz Tuerlinckx, Coolman, Valkiers.

Australia: Passier, Zingel, Roberts, Edgar, Peacock, White, Perry (libero) oraz Douglas-Powell, Sanderson, Mote.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: