Jerzy Matlak: Przepraszam, muszę iść sobie poklnąć

Po meczu Ligi Mistrzyń Colissi Sirio Perugia – PTPS Farmutil Piła, pełnym niesamowitych zwrotów akcji, w którym ostatecznie Farmutil uległ ekipie włoskiej 2:3, kibice w większości zadawali sobie pytanie, jak można było przegrać, wygrany już niemal mecz. Trener Matlak powiedział, że jak wróci jeszcze raz w całości obejrzy ten mecz, by zaspokoić swoją ciekawość jak można było to przegrać.

Warto przypomnieć, że po dwóch setach w Perigii Farmutil prowadził 2:0, a w trzeciej partii 18:16 i był na dobrej drodze by wygrać spotkanie w trzech setach. Niestety końcówka trzeciego seta nie ułożyła się po myśli pilanek, a czwartą partię przegrały bardzo wysoko. Ale tie break rozpoczął się bardzo efektownie. Zespół pilski objął prowadzenie 9:2, a w chwilę później 11:5 i wśród kibiców mało kto przypuszczał, że mecz ten można przegrać. A jednak, niemożliwe okazało się możliwym. Polanki straciły w jednym ustawieni siedem punktów i oddały prowadzenie gospodyniom. Jeszcze nadzieja ożyła, gdy objęły prowadzenie 14:12, ale i wówczas to nie wystarczyło. Gospodynie wyrównały i po dwóch akcjach z obiegnięcia wygrały tę partię 17:15.

-Nie jestem zły. Ja jestem po prostu nieziemsko wk... - mówił po meczu pilski szkoleniowiec, Jerzy Matlak. Twierdzi, że powodem jego wściekłości nie jest przegrana. -Przecież jechaliśmy tutaj na ścięcie. Gdyby Włoszki wygrały 3:0 nikt by się nie zdziwił. Wkurza mnie to, że znowu przegrywam przez to cholerne lewe skrzydło. Brak odpowiedniej obsady na tej pozycji Matlak nazywa "swym odwiecznym koszmarem". -Kogo nie wystawię, robię to z konieczności. Czy Klaudia Kaczorowska, czy Michela Teixeira czy Edyta Kucharska... wszystkie najchętniej uciekłyby z tej pozycji. Przecież tam idzie 70 proc. piłek w meczu - tłumaczy. -Nie mam jednak na kogo postawić, tak aby czuł się na tej pozycji dobrze. Nie jesteśmy w klubem włoskim, nie mogę w razie konieczności zadzwonić by zakontraktować odpowiednią zawodniczkę.

Kilka powtórek pilski trener już jednak obejrzał. A to z powodu siedmiu błędów dotknięcia siatki zagwizdanej przez sędziego samej tylko Alenie Hendzel. -W trakcie meczu nikt na siatkę nie patrzy, więc trzeba sędziemu wierzyć. Alena przyszła do mnie i przysięgała, że niczego nie dotknęła. No to wrzucam wideo, patrzę i ... cholera ja żadnej siatki nie widzę. A oni gwizdali jej jedną po drugiej, więc Alena na przemian robiła się to czerwona, to zielona i nie wiedziała co się dzieje. Dzięki tym siatkom w ogóle doszło do tie breaka.

W Perugii Matlak nie miał się nawet na kim wyładować. -Przecież nie na tych dziewczynach, bo im samym jest żal i od razu pouciekały z płaczem z parkietu. Sam muszę to przetrawić. Przepraszam więc, muszę iść sobie poklnąć...

Komentarze (0)