Brazylijski kryzys? Rezende: Zostaje tylko ciężka praca

Jedna z najlepszych siatkarskich reprezentacji świata zaliczyła najgorszy start Ligi Światowej od lat. Bernardo Rezendu musi szybko działać, by uratować nie najlepszą sytuację.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Jak wyliczyły brazylijskie media, ostatni raz reprezentacja Brazylii zanotowała cztery porażki w pierwszych sześciu meczach Ligi Światowej w... 1991 roku, w drugiej edycji tego turnieju. Od tamtego czasu Kanarkowi zdołali zwyciężyć w tych rozgrywkach aż ośmiokrotnie, a najgorsza lokatą, którą osiągnęli pod wodzą Bernardo Rezende, było szóste miejsce w roku 2012. Po drodze były jeszcze trzy medale olimpijskie (dwa srebrne i jeden złoty, zdobyty w Atenach) oraz trzy tytuły mistrza świata, które ostatecznie wyniosły brazylijską kadrę na siatkarski Panteon.
Wygląda jednak na to, że nadchodzi zmierzch dawnych bogów: fani kadry Rezende jakoś przeboleli dwie porażki z Włochami i pozwolenie Polakom na pierwsze od dwunastu lat zwycięstwo na własnym terenie, ale porażka 0:3 z reprezentacją Iranu przelała czarę goryczy. Nikt nie pociesza się, że towarzyska "Światówka" jest jedynie etapem przygotowań do najważniejszej imprezy sezonu, czyli rozgrywanych w Polsce mistrzostw świata. Od tej drużyny oczekuje się występów na najwyższym poziomie, a obecnie każdy z jej filarów, począwszy od rozgrywającego Bernardo Rezende do libero Mario Juniora zawodzi w walce z przeciwnikami, którzy jeszcze rok temu nie wzbudzali w Canarinhos jakiegokolwiek respektu. Znany dziennikarz Bruno Voloch postawił po druzgocącej porażce z Iranem odważną tezę: w tej drużynie żaden z siatkarzy już nie podąża za głosem Rezende. Coś się wypaliło.
Sygnał do ataku po pierwszych klęskach? Sygnał do ataku po pierwszych klęskach?
Co na to sam zainteresowany, który z powodu konfliktu z rodzimymi mediami nie brał udziału w pomeczowych konferencjach prasowych? - To naprawdę dołujące. Musimy znaleźć jakiś sposób, by zakończyć złą passę. Nie mamy na to żadnej specjalnej formuły, musi nam wystarczyć po prostu ciężka praca. Póki co nie ma w nas ani krzty regularności, dlatego pozostaje nam walka i szukanie utraconego rytmu gry - tłumaczył wieloletni selekcjoner wicemistrzów olimpijskich z Londynu, a wtórował mu jego syn: - Potrzebujemy odzyskania pewności siebie. Byliśmy ostatnio nieregularni w realizacji taktyki i technicznych elementów. Na niekorzyść zmieniło się także nasze nastawienie. Czujemy się rozczarowani, tak jak wszyscy, że przegraliśmy cztery spotkania przed naszą, licznie dopingującą nas publicznością. Nie możemy dopuścić, by takie drużyny jak Iran po prostu "zarzynały" nas na parkiecie. Naszą filozofią zawsze była walka, niestety, ostatnimi czasy to zawodzi - rozgrywający Kanarkowych nie krył rozgoryczenia.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Z grupy A, w której występują Włosi, gospodarz Final Six pierwszej dywizji LŚ, do dalszej fazy turnieju wchodzą trzy zespoły; Brazylijczycy póki co zajmują drugie miejsce z pięcioma punktami na koncie, ale tuż za nimi znajdują się kadry Iranu i Polski, które już znają sposób na Brazylią w kryzysie. Nikt nie wyobraża sobie, by Kanarkowych mogło zabraknąć w ścisłym finale Ligi Światowej, ale ten scenariusz jest bliższy realizacji niż kiedykolwiek. - W pozostałych sześciu meczach musimy skupić się na tylko na tym, co pozostaje nam do zrobienia. Najbardziej martwi mnie nasza postawa na zagrywce, która ma głębsze przyczyny. W Brazylii większą uwagę przykłada się do techniki serwisu niż jego siły, ale na poziomie międzynarodowym oczekuje się czegoś więcej - zauważył Bernardo Rezende i dodał: - Nie robimy postępów, a niepewności w podstawowych elementach po prostu niszczy nas mentalnie. Jest wiele do zrobienia, trzeba wziąć się do pracy i robić wszystko, co w naszej mocy - trener srebrnych medalistów minionej edycji LŚ zamierza wcielić się w rolę "strażaka". Czy podoła nietypowemu dla siebie wyzwaniu?

LŚ, gr. A: Wielki triumf Iranu nad Brazylią

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×