Joanna Siekierka: Po meczu w Krakowie humory zdecydowanie bardziej dopisywały siatkarzom reprezentacji Polski. W "Łuczniczce" to biało-czerwoni schodzili z boiska z opuszczonymi głowami.
Philippe Blain: To prawda. Powiedziałbym, że na naszą porażkę wpływ miały dwa czynniki: nasz występ, który był zdecydowanie słabszy niż ten w pierwszym pojedynku w Polsce oraz solidniejsza postawa ze strony Brazylii, która zaprezentowała się o niebo lepiej w polu zagrywki niż nasz zespół. W Bydgoszczy niestety scenariusz kompletnie się odwrócił. Polacy byli słabsi w każdym elemencie, a Brazylijczycy zagrali najlepsze spotkanie ze wszystkich w tegorocznym turnieju Ligi Światowej. Nie mówię, że nie popełniali błędów, ale pokazali się z naprawdę dobrej strony. Szkoda, że nie udało nam się dostosować do ich poziomu gry w tym meczu.
[ad=rectangle]
Jeśli miałby pan wskazać przyczyny gorszej gry Polaków, to co by to było?
- Wydaje mi się, że nasza słabsza dyspozycja wynikała ze zmęczenia, dlatego dwa kolejne dni będą wolne dla naszych siatkarzy, żeby mogli choć w niewielkim stopniu zregenerować swoje siły. Poza tym myślę, że należy pogratulować drużynie Brazylii, która nie dała nam po prostu żadnych szans w tym spotkaniu. Zostaliśmy zdominowani na zagrywce i w przyjęciu, co w konsekwencji przekładało się również na atak. Nie potrafiliśmy wykończyć akcji w pierwszym podejściu. Brazylijczycy kontrolowali cały mecz, nie pozwalając nam rozwinąć skrzydeł ani na chwilę.
Jeśli chodzi o najbliższą przyszłość reprezentacji, to na pewno przygotowujecie się już do meczów z Iranem.
- Oczywiście, przed nami ważne mecze w Iranie, do których należy się dobrze przygotować, gdyż to właśnie od nich będą zależały nasze dalsze losy w Lidze Światowej. Mamy zamiar wygrać wszystkie cztery mecze, żeby przedłużyć naszą przygodę w tym turnieju. Będzie to bardzo trudne zadanie, gdyż Irańczycy prezentują ostatnimi czasy wyjątkowo dobrą formę. Dodatkowo Brazylia depcze nam po piętach, ale z nią jest o tyle łatwiej, że ma rozegrane dwa mecze więcej niż my. Musimy więc zdobywać punkty, by ostatecznie uplasować się przed naszymi rywalami.
Mówi się, że w tym roku Liga Światowa jest raczej przygotowaniem do ważniejszej tegorocznej imprezy, jaką są Mistrzostwa Świata, które odbędą się w Polsce. Czy w związku z tym spotkania w tejże lidze są traktowane przez was mniej poważnie?
- Zdecydowanie nie. Według mnie nie ma lepszego przygotowania do wielkich imprez niż rozgrywanie meczów z najlepszymi drużynami świata w takich właśnie turniejach. Oczywiście, mamy w głowach, jak ważnym turniejem są dla nas Mistrzostwa Świata, jednak za każdym razem kiedy wchodzi się na boisko, należy myśleć tylko i wyłącznie o zwycięstwie. Nie ma innej opcji.
Powołanie do kadry Mateusza Miki grającego na co dzień w zespole Montpellier, który jeszcze niedawno pan prowadził, wydaje się być strzałem w dziesiątkę. Mecz w Bydgoszczy nie należał pewnie do najlepszych w jego karierze, ale mimo wszystko jest jednym z najjaśniejszych punktów polskiej drużyny. Jaki był pana wpływ na to, że znalazł się składzie?
- Każdy zawodnik reprezentacji Polski jest wybierany przez Stephana Antigę, który konsultuje ze mną wszystkie decyzje. Oglądamy razem materiały wideo i m.in. na tej podstawie dokonujemy wyboru. Jeśli chodzi o Mikę, to miałem ułatwione zadanie, gdyż widziałem,w jaki sposób pracuje przez cały sezon i jakie są jego zalety. Znakomicie wpasował się w energiczną grupę, którą stworzyliśmy na początku. Sam sobie wypracował miejsce w składzie. To nie jest moja zasługa.
Jeśli mowa o wyborze zawodników, to czy może pan zdradzić, jak duży wpływ w kreowaniu zespołu jest po pana stronie?
- W zasadzie wszystkie ostateczne decyzje należą do Stephana, ale ze względu na to, że bardzo dobrze się znamy, to wspólnie staramy się znaleźć najlepszych graczy. Każdy wybór jest dyskutowany w szerszym gronie, a moją rolę jest wyrażanie mojej opinii na temat poszczególnych siatkarzy. Cała odpowiedzialność spoczywa na Stephanie, który nie kieruje się koleżeństwem ani sympatiami Philippa Blaina, ale interesem reprezentacji Polski.
Sporo pochwał zbierają młodzi zawodnicy, którzy debiutują w kadrze. Nie obawia się pan, że przez nadmiar dobrych graczy, będziecie mieli problem z podjęciem właściwych decyzji o tym, kto ma zagrać w Mistrzostwach Świata?
- Najtrudniejszą sytuacją dla jakiegokolwiek trenera jest niedobór graczy. Jeśli ma się tylko sześciu siatkarzy, na których bezwzględnie się polega, istnieje ogromne ryzyko, że któreś z tych ogniw zawiedzie. Z drugiej jednak strony zbyt duży wybór również jest niebezpieczny, gdyż decyzje mogą być nietrafione. Takie mecze, jak te w Lidze Światowej, pomagają nam dokonać pewnej oceny poszczególnych graczy, jednak cały czas jesteśmy świadomi poziomu gry siatkarzy, którzy w tym turnieju nie uczestniczą. Czekają nas ciężkie chwilę, ale mogę zapewnić wszystkich kibiców w Polsce, że będziemy się starać wybrać najlepszą drużynę, która stworzy grupę ludzi wzajemnie się uzupełniających.
Cały siatkarski światek twierdzi, że zarówno w Brazylii, jak i w Polsce są najlepsi kibice. W ostatnim czasie miał pan okazję zaobserwować obie publiki. Jakie są pana wrażenia?
- Siedzenie na ławce u boku Stephana sprawia mi zawsze ogromną przyjemność. Przede wszystkim dlatego, że polscy zawodnicy są bardzo ambitni i pracowici, co sprzyja osiąganiu dobrych wyników, ale także granie w halach wypełnionych wiernymi kibicami przynosi ogromną satysfakcję. W Polsce każdy mecz traktowany jest jak święto. Czuje się wsparcie fanów, którzy są z reprezentacją na dobre i na złe. Nie szczędzą gardeł, by podnieść swoich ulubieńców na duchu. I to właśnie dlatego warto uprawiać sport na najwyższym poziomie. Chcemy zawsze dzielić się emocjami z większą grupą ludzi, dlatego dziękuję wszystkim kibicom za spektakl, który tworzą podczas każdego spotkania.
A jak na tym tle prezentuje się francuska publiczność?
- Zdecydowanie gorzej. Są miejsca, w których siatkówka jest bardzo popularną dyscypliną, gdzie ludzie przychodzą wesprzeć swoich graczy, ale w porównaniu z Polską jesteśmy daleko w tyle. Atmosfera, jaką tworzą tutaj ludzie na trybunach, jest jak najbardziej wyjątkowa. W Krakowie dopingowało nas 15 tysięcy osób. Hala jest ogromna, całkiem nowa, więc to było niesamowite doświadczenie. Nie można jednak powiedzieć, że w Bydgoszczy doping był słabszy. Każdy obiekt w Polsce jest niezwykły ze względu na to, że na trybunach pojawia się komplet widzów. Polskie hale mają jednak jedną wadę: jest tutaj zawsze bardzo gorąco (śmiech).
W Bydgoszczy rozmawiała Joanna Siekierka
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)
Ci Czytaj całość