Andrzej Wrona: Nie jesteśmy najgorszą drużyną świata po porażce z Brazylią
Czwarte spotkanie tegorocznej edycji Ligi Światowej pomiędzy Polską a Brazylią padło łupem Canarinhos. - Nasza porażka wynikała głównie z błędów popełnionych we wszystkich elementach - tłumaczy Wrona.
Tym razem bydgoska hala "Łuczniczka" nie okazała się zbyt szczęśliwa dla polskich siatkarzy. Po efektownym zwycięstwie w Krakowie dwa dni wcześniej musieli przełknąć gorzką pigułkę porażki, ulegając Brazylijczykom 3:0.
- Tak, jak nie byliśmy najlepszą drużyną na świecie po tych dwóch ostatnich zwycięstwach z Brazylią, tak teraz nie jesteśmy najgorszą na świecie po tej porażce. Takie mecze się zdarzają. Brazylia przemyślała sobie najwidoczniej ostatnią przegraną i spięli się, a my zagraliśmy najsłabszy mecz w tegorocznej lidze światowej. Jeśli jeden zespół się odbudowuje, a drugi gra najgorsze spotkanie, to niestety to tak wygląda. Próbowaliśmy robić, co mogliśmy, ale przegrywaliśmy nawet takie piłki, które zależały od szczęścia. Wiadomo, że ono zawsze jest po stronie lepszych, czyli w tym wypadku Brazylii, która udowodniła swoją wyższość. Nasza porażka wynikała głównie z błędów, które popełniliśmy tak naprawdę we wszystkich elementach. Brazylia wykorzystała naszą niemoc tak, jak przystało na drużynę tej klasy. Udowodnili nam, że jeszcze troszkę musimy popracować - podsumował niedzielne spotkanie Andrzej Wrona.Ostatni miesiąc był dla siatkarzy niezwykle wyczerpujący. Mecze w lidze światowej wiążą się z dużą częstotliwością spotkań oraz z ciągłym przemieszczaniem się z miejsca na miejsce. Mecz w Bydgoszczy pokazał, że w zespole powoli zaczyna brakować świeżości, więc wszystkim zawodnikom należy się choć mały odpoczynek. - Mamy teraz dwa dni wolnego. Już nawet nie pamiętam, od kiedy jesteśmy w trasie, więc dostaniemy teraz chwilkę oddechu i jedziemy do Iranu. Nawet dla normalnie pracujących ludzi te dwa dni wolnego co tydzień to jest dużo. My od miesiąca jeździmy po różnych hotelach. Czasami nawet nie wiemy, gdzie jesteśmy i jaki jest dzień tygodnia. Spędzamy ze sobą 24 godziny na dobę, więc dwa dni odpoczynku od siebie na pewno nam się przydadzą. Fizycznie nic się nie zmieni, gdyż każdy we własnym zakresie ma we wtorek trening na siłowni - wyjaśnia środkowy Skry Bełchatów.
Rozgrywki ligi światowej trwają jednak dalej. Polskim reprezentantom pozostała już tylko walka z nieprzewidywalnym Iranem, który obecnie plasuje się na drugim miejscu w tabeli grupy A zaraz za Włochami. - Nasza obecna sytuacja jest jasna i klarowna. Musimy pokonać Iran na wyjeździe, a potem u siebie, żeby awansować do fazy finałowej. Nie będzie łatwo, bo myślę, że Iran jest na tę chwilę drużyną nawet lepszą niż Brazylia. Grają niesamowicie dobrze, więc musimy rozegrać bardzo dobre spotkania, ale mamy już za sobą tego typu mecze - stwierdził Wrona, podkreślając wartość irańskiego zespołu. - Główną siłą Iranu jest gra zespołowa. Mają świetnego rozgrywającego i bardzo dobrych środkowych. Będą to na pewno ciekawe i ciężkie spotkania, ale jedziemy tam po zwycięstwo - zakończył.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!