Poprzednie wyniki w zmaganiach w grupie I sprawiły, że spotkanie pomiędzy Brazylią a Iranem nie było z kategorii tych o przysłowiową pietruszkę. Wynik tego meczu wpływał bowiem na losy aż trzech drużyn, oprócz wspomnianych Brazylijczyków i Irańczyków, również na los Rosjan. Każde zwycięstwo podopiecznych Slobodana Kovaca premiowało do półfinałów Final Six ich zespół oraz Brazylijczyków. Natomiast triumf Canarinhos sprawiał, że szansę walki o medale Ligi Światowej mieliby oni sami wraz ze Sborną.
Spisku w piątkowym spotkaniu upatrywał przyjmujący reprezentacji Rosji. - Myślę, że Brazylijczycy i Irańczycy mogą zagrać tak, żebyśmy nie przeszli do półfinału - mówił Aleksiej Spiridonow.
[ad=rectangle]
Trener Bernardo Rezende zdecydował się na zmiany w wyjściowej szóstce, co mogło nieco potwierdzać zdanie rosyjskiego przyjmującego. Mecz na parkiecie rozpoczęli Eder oraz Lucas Loh, którzy zastąpili Murilo i Sidao. Mimo tych zmian obie drużyny od samego początku nie bały się odważnej gry i nie wstrzymywały ręki, co przekładało się między innymi na atomowe zagrywki i kłopoty w przyjęciu. Wynik cały czas oscylował w okolicach remisu, lecz raz jeden, raz drugi zespół przełamywał swoich rywali i obejmował skromne prowadzenie.
Po drugiej przerwie technicznej Canarinhos uspokoili grę i grali bardziej konsekwentnie, co sprawiło, że utrzymywali oni minimalną przewagę, która jednak nie mogła zapewnić im spokojnej wygranej. Tuż przed najważniejszą częścią seta Irańczycy wykorzystali błędy własne rywali, co przybliżyło ich do triumfu (20:24). Takiej szansy nie mogli zmarnować i Mojtaba Mirzajanpour przypieczętował zwycięstwo mocnym zbiciem z lewego skrzydła (21:25).
Do pierwszej przerwy technicznej w drugiej odsłonie obie drużyny szły łeb w łeb, dopiero potem Irańczycy odskoczyli na dwa punkty. Gra Canarinhos pogarszała się i jakością odbiegała od ich najlepszej postawy - podopieczni Rezende nie byli w stanie podbijać piłek, które były w ich zasięgu, grali niedokładnie, co przekładało się na ich skuteczność ataku. Mimo tych mankamentów nie pozwalali odskoczyć rywalom na więcej niż trzy punkty. Pewne zwycięstwo dał Iranowi, wprowadzony w pole zagrywki, Armin Tashakori, którego dwa trudne serwisy uniemożliwiły Brazylijczykom wyprowadzenie jakiejkolwiek akcji (19:25).
Od samego początku trzeciej odsłony Irańczycy kontynuowali swoją pewną grę, również postawa Canarinhos nie uległa zmianie i wciąż była bliższa sennej niż widowiskowej. Mimo to Brazylijczycy zdołali objąć prowadzenie 11:9, a to dzięki błędom przeciwników. Wprawdzie przed drugą przerwą techniczną mieli oni przewagę w wysokości trzech punktów, ale Persowie skutecznym podwójnym blokiem odrobili jedno "oczk"o (16:14). Podopieczni Rezende mieli duże kłopoty w ataku, co umożliwiało ich rywalom rozgrywanie kontr, które ci wykorzystywali i tym samym zniwelowali straty do zaledwie jednego punktu.
As serwisowy Bruno Rezende ustalił wynik na 23:19, ale w kolejnych akcjach drużyna z Kraju Kawy nagle stanęła i nie umiała rozegrać skutecznej akcji, więc Irańczycy odrabiali straty. Dopiero udany atak sposobem blok - aut w wykonaniu Wallace'a zakończył tę partię (25:23).
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Czwartego seta w wyjściowym składzie rozpoczęli Raphael oraz Leandro Vissotto, który (mimo wcześniejszych dłuższych zmian) swój pierwszy punkt atakiem zdobył dopiero po pierwszej przerwie technicznej. Pomimo początkowo wyrównanej gry, Brazylijczycy zdołali odskoczyć na trzy punkty. Do głosu doszły błędy własne i po autowym ataku Ricardo Lucarelliego na tablicy pojawił się remis (14:14). Vissotto rozkręcił się i zdobywał kolejne ataki, a gra Canarinhos stawała się coraz pewniejsza (17:14).
Po drugiej przerwie technicznej na boisku trwała wymiana ciosów, która sprawiła, że prowadzenie zawodników Rezende odeszło w niepamięć (19:19). Irańczycy poczuli szansę na zakończenie meczu w czterech setach i sprawnie objęli prowadzenie między innymi dzięki szczelnemu blokowi (20:22). Końcówka to rywalizacja głównie na linii Vissotto - Amir Ghafour. Nie brakowało dramatyzmu, prostych błędów i dyskusji z sędziami, a oba zespoły broniły piłki setowe. Mecz zakończył nie kto inny, a Ghafour, który skończył kontrę z prawego skrzydła! Tym samym w półfinale znaleźli się, wraz z Brazylijczykami, właśnie Irańczycy!
Brazylia - Iran 1:3 (21:25, 19:25, 25:23, 26:28)
Brazylia: Lucarelli, Bruno, Eder, Wallace, Lucas, Lucas Loh, Mario Jr. (libero) oraz Vissotto, Raphael, Rafael, Douglas.
Iran: Ghafour, Maourflakrani, Ghaemi, Seyed, Gholami, Mirzajanpour, Zarif (libero) oraz Mahdavi, Tashakori, Ghara.