Anna Więcek: Jak z zespołu do bicia zrobił pan potęgę azjatyckiej siatkówki?
Slobodan Kovac: Daję z siebie wszystko, ale również oczekuję, że zawodnicy dadzą z siebie wszystko podczas treningów. Najważniejsze dla mnie jest czuć, że mój zespół walczy, że nie odpuszcza, niezależnie od tego, jaki jest wynik na tablicy. Ciągle im to powtarzam. Myślę, że za sukcesem tego zespołu stoi przede wszystkim ogromna wola walki.
Woli walki na pewno im nie brakuje, ale bez umiejętności daleko by nie zaszli.
- Do każdego spotkania staram się przygotować zespół, jakby był to ostatni, najważniejszy mecz turnieju. Nikt nie wie co kolejny dzień może przynieść i ciągle powtarzam moim zawodnikom, że nie ma co o nim myśleć, dopóki on nie nadejdzie.
Mecz przeciwko Brazylii był waszym meczem o być albo nie być w tym turnieju.
- Powiem tak, jeśli każdy mecz zagramy tak jak przeciwko Brazylii, myślę, że każdemu zespołowi będzie bardzo ciężko nas pokonać. W mojej opinii Canarinhos zagrali przeciwko nam momentami nie jak typowa Brazylia. Nie wiem czy wynikało to z tego, że drużyna miała już zapewnioną kwalifikację do półfinałów, czy trochę nas zlekceważyli. My to wykorzystaliśmy i to jest dla mnie najważniejsze.
Mało brakowało a walczylibyście w tie-breaku, po tej dość kontrowersyjnej decyzji sędziego.
- W pierwszych dwóch setach zagraliśmy wzorowo. W trzecim i czwartym mieliśmy przestoje, które kosztowały nas seta. Nie boję się powiedzieć głośno, że błędy, które popełniliśmy w trzecim secie nie powinny się przydarzyć, ponieważ wiem, że ten zespół może grać tak, jak pokazał to w pierwszych dwóch odsłonach.
Wyeliminowaliście Rosjan, w półfinale zagracie z Amerykanami. Dość szczęśliwie nie trafiliście na Włochów.
- Nie ma to znaczenia. Pokonaliśmy Włochów dwukrotnie w tym roku. Jeśli chodzi o Amerykanów, to nie pokonamy ich, jeśli nie zagramy skoncentrowani przez cały mecz, a tylko przez dwa sety. Koncentracja będzie naszym kluczem do sukcesu.
Skąd te błędy po drugim secie meczu z Brazylią?
- Trzeba pamiętać, że dla tego zespołu wciąż nie jest łatwe granie przeciwko światowym potęgom. Siatkówka na światowym poziomie to coś zupełnie nowego dla tych graczy. Żeby grać siatkówkę na poziomie Rosji czy Brazylii potrzeba wiele pracy, wielu treningów. Ciągle powtarzam moim zawodnikom, że nikt nie urodził się mistrzem i jedyna droga do bycia najlepszym to ciężka praca.
Czego pan jako trener nauczył się podczas tych rozgrywek?
- Przede wszystkim ciągle uczę się moich zawodników. Dołączyłem do tego zespołu bardzo późno, bo na tydzień przed rozpoczęciem Ligi Światowej. Wiem, że jestem innym trenerem niż Julio Velasco, który znany jest z bardziej psychologicznego podejścia do zawodników. Ja jestem zdecydowanie bardziej agresywny i ważne było dla mnie, aby zawodnicy oswoili się z nieco innym stylem pracy. Na ten moment chyba to procentuje.
Za rok ponownie spotkamy się w jednej grupie Ligi Światowej i nikt już nie powie, że wystarczy pokonać Iran i awans będzie w kieszeni...
- Nie powinniście tak mówić nawet w tym roku (śmiech). Bardzo szanuję polskich zawodników i uważam, że jest to znakomity zespół. Cóż mogę powiedzieć, postaramy się powtórzyć naszą dobrą grę przeciwko wam również w przyszłym roku. Na razie jednak chcemy zdobyć medal we Florencji.
Z Florencji dla SportoweFakty.pl
Anna Więcek
=>> Wszystko o Lidze Światowej 2014
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
To, co podoba się w grze Irańczyków, to właśnie brak "hamulców", nie widać w nich jakiegoś skrępowania faktem, że grają z Czytaj całość