Rok przerwy od grania w siatkówkę był wystarczająco męczący dla byłej reprezentantki Polski, by skłoniło ją to do zmiany decyzji. Od kilku tygodni przyjmująca trenuje z PGE Atomem Treflem Sopot i czuje, że powoli wraca do formy. - Z dziewczynami ćwiczy mi się bardzo dobrze. Cieszę się z tego, że mogę wrócić do sportu, do siatkówki, bo okazało się, że jednak mi tego zabrakło. Źle się czułam nie grając. Jestem na początku przygotowań, ale wszystko idzie w dobrym kierunku i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej - oznajmiła z uśmiechem Milena Rosner. [ad=rectangle]
Trener brązowych medalistek Orlen Ligi już przy podpisywaniu kontraktu "przyznał się", że przyjął ofertę z Sopotu, dlatego, że lubi wyzwania, a poza tym chce walczyć o zajęcie z drużyną jak najwyższej lokaty na koniec sezonu. Lorenzo Micelli kładzie duży nacisk na grę w defensywie i współdziałanie systemu blok-obrona. W momencie, gdy te dwa elementy współpracują ze sobą bez zarzutu, można spokojnie wyprowadzać kontrataki. Osoba szkoleniowca i jego profesjonalność w prowadzeniu zespołu skłoniły zawodniczkę do dołączenia do trójmiejskiej drużyny. - Jestem bardzo zadowolona z pracy z trenerem. Miałam okazję z nim pracować jak grałam we Włoszech w Bergamo (Foppapedretti Bergamo sezon 2007/2008 przyp. red.) i wtedy również byłam zadowolona zarówno z mojej pracy, jak i jego. Między innymi to dlatego zdecydowałam się trenować w Atomie. Poza tym jest to profesjonalny klub z osiągnięciami i dobrą organizacją, ale to osoba Lorenzo Micellego definitywnie zadecydowała o rozpoczęciu ćwiczeń właśnie tutaj - poinformowała siatkarka.
Do tej pory nie wiadomo, czy mistrzyni Europy z 2005 roku wróci do systematycznej gry i zostanie w nadmorskim klubie dłużej niż do rozpoczęcia rozgrywek ligowych. Sama zawodniczka jest dobrej myśli, ale nie otrzymała jeszcze propozycji występowania w ekipie Atomówek. - Nie rozmawialiśmy o konkretach mojego pobytu tutaj z klubem ani z prezesem. Póki co, tylko tu trenuję, ale myślę, że już wkrótce, może nawet na dniach dojdzie do jakiegoś konsensusu - podsumowała "Kapitanka".