Asseco Resovia Rzeszów – Skra Bełchatów 0:3 (23:25, 23:25, 17:25)
Asseco Resovia: Ivan Ilić, Mikko Oivanen, Marcin Wika, Krzysztof Gierczyński, Łukasz Perłowski, Bartosz Gawryszewski, Krzysztof Ignaczak (L) oraz Michał Kaczmarek, Paweł Papke, Paweł Woicki, Piotr Łuka.
Skra: Miguel Falasca, Daniel Pliński, Radosław Wnuk, Mariusz Wlazły, Dawid Murek, Michał Bąkiewicz, Piotr Gacek (L) oraz Maciej Dobrowolski, Bartosz Kurek.
Sędziowali: Andrzej Lemek i Maciej Twardowski
MVP spotkania: Michał Bąkiewicz
Widzów: 4500.
Obie drużyny przystąpiły do poniedziałkowego spotkania z wielkim animuszem. Dopiero po kilku minutach zarysowała się przewaga Skry, która objęła kilkupunktowe prowadzenie. Zaliczka gości nie wynikała z ich rewelacyjnej gry, ale z błędów rzeszowian. Po kilu piłkach widać było, że wniosków z poprzednich spotkań nie wyciągnął fiński atakujący Resovii, Mikko Oivanen, którego zbicia były bronione przez gości. Minimalną stratę z początku meczu rzeszowianie odrobili w kolejnych fragmentach seta i wyszli na trzypunktowe prowadzenie (13:10). Duża w tym zasługa serwisów Łukasza Perłowskiego, które sprawiały sporo problemów mistrzom Polski. Podobnie jak rzeszowianie w pierwszej fazie seta odrobili dystans do rywala, tak i Skra zniwelowała różnicę punktową. Przy zagrywce Michała Bąkiewicza goście uzyskali przewagę. Resovia próbowała ponownie odrobić straty, ale było już za późno. Mistrz Polski wygrał pierwszą partię 25:23.
Widząc niemoc Oivanena, trener rzeszowian, Ljubo Travica, wprowadził na boisko Pawła Papke. Po pierwszych udanych atakach kapitan Resovii nie był jednak zbyt widoczny na palcu gry. Jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną Skra zdołała odskoczyć Asseco Resovii (4:8). Bełchatowianie konsekwentnie realizowali założenia taktyczne. Jeżeli szwankowało przyjęcie w ekipie mistrza Polski, to rozgrywający Skry kierował piłkę do Mariusza Wlazłego, który kończył każdy atak. Bezpieczna przewaga bełchatowian utrzymywała się przez kolejne fragmenty drugiej partii. Resovia zdołała jednak doprowadzić do remisu. Stało się to za sprawą punktowej zagrywki Krzysztofa Gierczyńskiego oraz pierwszego bloku rzeszowian w meczu, który wykonał najniższy na boisku - Paweł Woicki. Kiedy w serca rzeszowian wlała się nadzieja, że uda się powalczyć jeszcze ze Skrą, mistrz Polski ponownie objął prowadzenie i wygrał drugą partię w takim samym stosunku jak pierwsze rozdanie.
O ile można z całą pewnością stwierdzić, że pierwsze dwa sety były emocjonujące i trzymały w napięciu, to trzecia partia meczu była jednostronnym widowiskiem. Skra, po początkowej wymianie ciosów osiągnęła przewagę nad Resovią. Dystans dzielący obie drużyny powiększał się. Bełchatowianie wykorzystywali każde potknięcie rywala i punktowali niemiłosiernie gospodarzy. Rzeszowianie nadziewali się często na blok, Skry, który w Resovii praktycznie nie funkcjonował. Gospodarze nie potrafili także skończyć ataków, czego wynikiem były seryjnie tracone punkty (z 12:16 na 12:22). Przy wysokiej, bo aż dziesięciopunktowej przewadze, Skra zaczęła grac nonszalancko, dzięki czemu Asseco Resovii udało się uzyskać jeszcze kilka punktów, co pozwoliło uniknąć blamażu w trzeciej i ostatniej partii meczu. Rzeszowianie przegrali seta 17:25 i cały mecz 0:3. Zatem po raz kolejny Skra okazała się za mocna dla Resovii, której przyjdzie jeszcze poczekać na pierwsze zwycięstwo nad aktualnymi mistrzami Polski.