Od samego początku dominacja Japonek, grających znanym z World Grand Prix systemem "Hybrid Six" (w dużym skrócie: brak jednej nominalnej środkowej w meczowej szóstce, co pozwala na więcej ofensywnych kombinacji kosztem gry w bloku) nie ulegała wątpliwości. Młode Kubanki odgryzały się co chwila rywalkom, co pozwoliło im na utrzymanie bezpiecznego dystansu punktowego, jednak kluczowe okazały się błędy karaibskiej ekipy. 14-letnia Teresa Vargas Abreu i jej koleżanki nie dawały sobie rady z Risą Shinnabe i błyskotliwie atakującą Yukiko Ebatą.
[ad=rectangle]
Jeżeli ktoś myślał, że było to łabędzi śpiew drużyny Kubanek, był wielkim błędzie. To właśnie zespół o najniższej średniej wieku na mundialu (zaledwie 20) lat prowadził przez długi czas w drugim secie, wykorzystując przeciw Japonkom wysoki i szczelny blok, w który wyróżniała się Anna Matienzo. Sensacja byłą blisko (22:19), jednak niedoświadczona drużyna wypuściła doskonałą szansę z rąk. Serwy Saori Kimury dały Japonkom wyrównanie i grę na przewagi, w której spisały się Ebata i Miyu Nagaoka.
Wysiłki ekipy Juana Carlosa Rodrigueza nie ustawały. Błędy Japonek i dobra postawa Kubanek na skrzydłach sprawiła, że trzecia partia toczyła się punkt za punkt, dopiero po 16. punkcie Azjatki ponownie zaczęły dominować (20:15). Akcje Matienzo dały jej ekipie impuls do jeszcze jednego zrywu i doprowadzenia do remisu po 22, ale wtedy kluczowe okazały się chłodne głowy Japonek. Najpierw Kana ono zaserwowała asa, a następnie Ebata mądrze obiła piłkę po rękach blokujących i zakończyła mecz.
Kuba - Japonia 0:3 (19:25, 24:26, 23:25)
Kuba: Gracia Gonzalez, Rojas, Vargas Abreu, Hernandez, Lescay, Matienzo, Borrel (libero) oraz Moreno
Japonia: Nagaoka, Kimura, Shinnabe, Ebata, Ono, Miyashita, Tsutsui (libero) oraz Takada, Yamaguchi, Ishii, Alvarez
Europejski zespół, który do tej pory zanotował we włoskim mundialu po jednym zwycięstwie i porażce, doskonale rozpoczął starcie z wyżej notowanymi Chinkami. Bloki Charlotte Leys i błyskotliwe akcje Angie Bland dały Europejkom prowadzenie 10:6, lecz wtedy doszły do głosu Chinki i ich szczelne ręce w bloku. As serwisowy Frauke Dirickx przy stanie 17:17 był ostatnim wyrazistym akcentem "Żółtych Tygrysic" w pierwszym secie, reszta partii należała do Zhu Ting i Zeng Chunlei.
[ad=rectangle]
Podopieczne Jenny Lang Ping starały się kontrolować wydarzenia na parkiecie, ale niepotrzebnie podawały rywalkom pomocną dłoń, przez co zmarnowały cenną przewagę na starcie drugiej partii. Finalistki World Grand Prix starały się trzymać bezpieczny dystans punktowy od rywalek mimo doskonałej postawy ich przyjmujących w ofensywie, aż w końcu wyszły na prowadzenie 20:17. Wtedy jednak odezwały się stare grzechy ze spotkania z Japonią: rywalki z Państwa Środka wykorzystały słabszą obronę Belgii, ponadto świetnie na siatce spisała się środkowa Yunli Xu i kolejny set padł łupem faworyta.
Problemy Belgijek w przyjęciu sprawiły, że nie udała im się po raz kolejny sztuka przełamania rywala: choć stać je było jeszcze na prowadzenie 14:11 po akcjach Leys i Lise van Hecke, potem na boisku rządziły już tylko Chinki, którym zdobywanie punktów przychodziło zdecydowanie łatwiej niż nieco zagubionej i ospałej ekipie Gerta Vande Broeka.
Belgia - Chiny 0:3 (21:25, 22:25, 19:25)
Belgia: Bland, Dirickx, Heyrman, Leys, Van Hecke, Vandesteene, Courtois (libero) oraz Rousseaux, Coolman, Van Der Vijver. Strumiło
Chiny: Ting, Junjing, Qiuyue, Chunlei, Yunli, Roqui, Zhan (libero) oraz Fangxu, Jingsi