Wojciech Żaliński: Nie traktuję tego transferu jako powrotu

Po kilku latach przyjmujący po raz kolejny będzie występował przed radomską publicznością. - Cieszę się, że mogę ponownie grać w hali, którą bardzo lubię - podkreśla.

Ostatnie dwa sezony Wojciech Żaliński spędził w Lotosie Treflu Gdańsk. Wcześniej, również przez dwa lata, bronił barw Politechniki Warszawskiej. Z kolei do 2010 roku występował w Jadarze Radom. Jakie odczucia towarzyszą mu po powrocie do hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji? - Bardzo się cieszę, że ponownie będę mógł grać w obiekcie, który bardzo lubię - odpowiada.
[ad=rectangle]
W miniony wtorek Cerrad Czarni przegrali przed własną publicznością z Inżynierami 2:3. Ten mecz był głównym punktem Memoriału Janusza Sobola. Podopieczni Roberta Prygla prowadzili już 2:0, jednak trzy następne partie padły łupem rywali i to oni mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Był to kolejny pięciosetowy sparing radomian w tym okresie przygotowawczym.

- Rozegraliśmy sześć spotkań, z których większość wygraliśmy. Były one bardzo długie, bo kończyły się w pięciu setach - przyznaje Żaliński. - Dopiero tydzień temu, na turnieju w Rypinie, wygraliśmy dwa razy po 3:0 z zespołami z Gdańska i Olsztyna, co na pewno trochę nas "uśpiło" - zaznacza.

Żaliński (pierwszy z prawej) powraca do Radomia po czterech latach
Żaliński (pierwszy z prawej) powraca do Radomia po czterech latach

Przyjmujący zapewnia, że z ostatniej porażki on i koledzy wyciągną odpowiednie wnioski. - Politechnika pokonała nas we wtorek i trochę sprowadziła na ziemię. Wprawdzie to tylko sparing i nie ma za bardzo czym się przejmować, ale to pokazuje, że trzeba jeszcze wydajniej pracować, bo do rozpoczęcia ligi pozostało już bardzo mało czasu - podkreśla.

26-latek powraca do Radomia po czterech latach. - Przejścia do Czarnych nie traktuję jednak jako powrotu, bo od sześciu tygodni trenuję z drużyną - zwraca uwagę. - Nie zastanawiam się więc nad tym w tych kategoriach, tylko ostro pracuję, aby być dobrze przygotowanym do rozpoczęcia rozgrywek - kończy.

Komentarze (0)