Krzysztof Gierczyński: To dla mnie troszkę inny, niż zwykły ligowy mecz

Poniedziałkowe spotkanie w Częstochowie pomiędzy Domex Tytan AZS Częstochowa, a Asseco Resovią Rzeszów z wielu względów zapowiada się niezwykle interesująco. Spotkaniu towarzyszyć będzie kilka smaczków i podtekstów. Języczkiem uwagi będzie przede wszystkim powrót pod Jasną Górę, Krzysztofa Gierczyńskiego, Marcina Wiki oraz Pawła Woickiego, którzy w poprzednim sezonie walnie przyczynili się do zdobycia przez częstochowski klub srebrnych medali Polskiej Ligi Siatkówki.

- Na pewno jest to dla mnie troszkę inny niż, zwykły ligowy mecz. Jest to jakieś wyzwanie i człowiek chciałby zagrać dobre spotkanie, a przede wszystkim zakończyć je zwycięsko. Drużyna się tam mocno zmieniła, zostało 2-3 kolegów z którymi grałem. Większy sentyment mam do samego miasta, bo to prawie mój dom i sporo mam tam znajomych, nie tylko związanych z siatkówką - mówi na łamach oficjalnego serwisu PlusLigi, Krzysztof Gierczyński, który wciąż jest jedną z ikon częstochowskiej siatkówki.

"Gierek” w częstochowskim klubie spędził sześć sezonów, a w ostatnich latach dodatkowo występował z opaską kapitana. W poniedziałek jednak sentymentów nie będzie i podopieczni Ljubomira Travicy zrobią wszystko by wyjechać z Częstochowy z tarczą. Ewentualne zwycięstwo miało by dodatkowo historyczny wymiar dla ekipy ze stolicy Podkarpacia. Nigdy, bowiem w historii występów w najwyższej klasie rozgrywkowej, Resovia nie zdołała pokonać częstochowskiego zespołu. Czy rzeszowianie przełamią wreszcie złą passę? - Mam nadzieję, że do tego dojdzie i Resovia wreszcie wygra w Częstochowie. W końcu musi być ten pierwszy raz i liczę, że będzie to w poniedziałek. Oprócz mnie, Marcina Wiki i Pawła Woickiego w Częstochowie grali przecież też Krzysiek Ignaczak i Bartek Gawryszewski. Wszyscy więc dobrze znamy każdy kąt i jak mawiają koszykarze, każdą klepkę w hali Polonia. Nie ukrywam, że bardzo liczymy na zwycięstwo - zaznacza Gierczyński.

Mimo zmiany barw klubowych i przenosin do Rzeszowa, 32- letni przyjmujący w dalszym ciągu śledzi losy częstochowskiego klubu, który jak podkreśla, wciąż zajmuje szczególne miejsce w jego sercu. Reprezentant Polski jest nieco zaskoczony postawą swoich byłych kolegów. - Tak sądziłem, że albo będą mieli bardzo dobre momenty, albo słabe. Dobrze grają jak na swój poziom, ale też zdarzają się im przeciętne mecze z dużą ilością błędów. Zaskoczyli dobrym meczem w Jastrzębiu. Nieźle zagrali z Iraklisem w LM. Ta drużyna powoli będzie stawać się coraz groźniejsza dla każdego - przestrzega.

Jak pokazują ostatnie spotkania, częstochowianie powoli nabierają "wiatru w żagle” i po zwycięstwie w Jastrzębiu, z pewnością również w poniedziałkowym spotkaniu rzucą na szalę wszystkie swoje możliwości, co sprawia, że naszpikowany gwiazdami zespół z Rzeszowa czeka niezwykle trudna przeprawa. Gierczyński uważa, że kluczem do ewentualnego zwycięstwa będzie powstrzymanie dwójki liderów, Zbigniewa Bartmana oraz Smilena Mlyakova. 32- letni zawodnik dodatkowo uważa, że wiele zależeć będzie od postawy jego zespołu. - Musimy zagrać sprytnie w ataku. AZS ma dwie armaty, które dostają dużo piłek w ataku: Bartmana i Mlyakowa. Na tych zawodników trzeba zwrócić szczególną uwagę. Najważniejsze jednak będzie to jak my zagramy i z jaką ilością niewymuszonych własnych błędów. To najprawdopodobniej będzie decydowało - uważa doświadczony gracz.

Jednym ze smaczków poniedziałkowego pojedynku będzie również przyjęcie trójki siatkarzy przez częstochowskich kibiców, którzy często nie przebierają w środkach i w niezwykle impulsywny sposób dają upust swoim emocjom. Czy Gierczyński obawia się przyjęcia ze strony kibiców? - Nie obawiam się, ale nie oczekuje taż jakiś super wiwatów. Myślę, że nie będzie wyzwisk czy gwizdów. W końcu grałem tam sześć lat i coś dla tego klubu zrobiłem, podobnie jak moi koledzy. Z kibicami zawsze tam dobrze współpracowaliśmy. Jak będzie to będzie… - kończy.

Źródło artykułu: