MŚ kobiet 2014, gr. F: Pomarańczowe rozczarowanie i bułgarskie chwile chwały

Holenderki zawiodły w starciu z kadrą Serbii, Bułgaria urwała Rosji jedynie seta, a Amerykanki zanotowały kolejne udane spotkanie, tym razem z ambitnymi Turczynkami.

Holenderki prowadziły przez długi okres pierwszego seta, jednak obniżenie poziomu gry po drugiej przerwie technicznej i znakomita postawa 17-letniej atakującej Tijany Bosković sprawiły, że to drużyna Zorana Terzicia triumfowała w inauguracyjnej partii spotkania. Podobny scenariusz powtórzył się w kolejnej partii, w które Oranje prowadziły nawet 22:18; Serbki, które nieraz prezentowały spore możliwości ofensywne na skrzydłach, uruchomiły środek siatki, na którym niepodzielnie rządziła Milena Rasić. To ona zakończyła partię na korzyść ekipy z Bałkanów.

Trener Guido Vermeulen postawił wszystko na jedną kartę, zmieniając pół składu w meczowej szóstce i wprowadzając na parkiet Manon Flier oraz Laurę Dijkemę. Zarówno pierwsza i druga przerwa techniczna przyniosły prowadzenie Holenderek... ale wtedy znów spełnił się najgorszy dla nich scenariusz. Ataki Celeste Plak były zatrzymywane, a system challenge "wyrokował" wyłącznie na korzyść Serbek i to one zgarnęły pełną pulę punktów.

Mecz mógłby zostać okraszony mottem "idzie młodość": liderkami swoich zespołów byłą fenomenalna Bosković (18 pkt., 4 bloki) i 19-letnia Celeste Plak (16 pkt).

Serbia - Holandia 3:0 (25:22, 25:23, 25:23)

Serbia: Krsmanović, Mihajlović, Ognjenović, Nikolić, Rasić, Bosković, Cebić (libero) oraz Brakocević, Żivković

Holandia: Stoltenborg, Belien, Plak, De Kruijf, Pietersen, Sloetjes, Schoot (libero) oraz Oosterveld, Flier, Buijs, Dijkema
[ad=rectangle]
Faworytki spotkania prowadziły dość wyraźnie w pierwszym secie (20:16), dominując szczególne w polu zagrywki i na siatce, ale wtedy podopieczne Massimo Barboliniego doszły do głosu. Kapitalnie dysponowana w ataku Gözde Sonsirma pomogła swojej ekipie w doprowadzeniu do gry na przewagi, zakończonej sukcesem. Nie podłamało to ekipy Karcha Kiraly'ego, która w przekonującym stylu wyrównała stan meczu, wykorzystując słabszą niż zwykle postawę tureckich środkowych.

Wyrównany, trzeci set spotkania należał do najciekawszych momentów pierwszego dnia drugiego etapu mundialu. Neriman Ozsoy i Gozde Sonsirma prowadziły grę drużyny znad Bosforu, ale przeciwniczki miały solidne wsparcie w osobach Kelsey Robinson i znanej polskim kibicom Kimberly Hill. Lepsza gra atakującej dała Jankeskom prowadzenie w spotkaniu, które najwidoczniej podłamało europejski zespół. Dwa wyraźne przestoje Turcji w czwartej partii przy jednoczesnej perfekcji Amerykanek w realizacji założeń taktycznych zakończyły spotkanie nieco wcześniej, niż oczekiwano.

Turcja - USA 1:3 (29:27, 19:25, 23:25, 15:25)

Turcja: Sonsirma, Akman, Tokatlioglu, Aydemir, Toksoy-Guidetti, Ozsoy, Karaday (libero) oraz Uslupehlivan, Karakoyun, Onal

USA: Glass, Larson-Burbach, Murphy, Dietzen, Hill, Akinradewo, Banwarth (libero) oraz Thompson, Fawcett, Dixon

Początek spotkania był zaskakująco wyrównany jak na zespoły, które dzielą 22 pozycje w rankingu FIVB. Dopiero akcje Fernanda Garay ustawiły przebieg pierwszej partii na korzyść Brazylijek. Podobny przebieg i rezultat przyniósł drugi set, który stał pod znakiem doskonałych serwisów wicemistrzyń świata. W ich odbiorze nie radziła sobie żadna z kazachskich przyjmujących, ponadto kluczowa była przewaga Canarinhes w fizyczności.

Ostatnim akcentem tego spotkania, z którym mogły się wiązać jakiekolwiek emocje, było prowadzenie Kazachstanu... 3:0 w trzeciej i ostatniej partii spotkania. Jedna z najlepszych środkowych świata, Thaisa Menezes (14 punktów, najwięcej wśród Brazylijek) udowadniała raz po raz, że jest nieosiągalna dla przeciwniczek, podobnie jak Jaqueline Carvahlo i Sheilla Castro.

Brazylia - Kazachstan 3:0 (25:22, 25:22. 25:18)

Brazylia: Fabiana, Lins, Thaisa, Sheilla, Jaqueline, Garay, Brait (libero) oraz Tandara, Fabiola

Kazachstan: Anarkułowa, Mudrickaja, Issajewa, Nassedkina, Iszimcewa, Matwiejewa, Storożenko (libero) oraz Omelczenko, Łukomskaja, Beresna, Fendrikowa (libero)

Rosjanki chciały w tym spotkaniu zrewanżować się Bułgarii (dowodzonej przez byłego szkoleniowca Sbornej Władimira Kuzjutkina) za porażkę w tegorocznej edycji Pucharu Jelcyna, ale musiały one zmagać się nie tylko z atakami Elicy Wasilewej, ale i własnym, niestabilnym przyjęciem. Dopiero seria zagrywek Jekateriny Gamowej pozwoliła wicemistrzyniom świata na zyskanie przewagi, której Bułgarki nie potrafiły zniwelować mimo obrony trzech piłek setowych.

Po tak ciekawej partii zaskakująca była bezradność Bułgarek w kolejnym secie, przegranym do 15. Sprawy w swoje ręce wzięły Gamowa i Tatiana Koszeliewa, liderki "złotej" drużyny. Sborna powinna zakończyć mecz w trzech setach (24:21), ale wtedy zlekceważone rywalki zmobilizowały się na tyle, by wyszarpać wygraną do 26! Był to jednak ostatni zryw drużyny Kuzjutkina w tym spotkaniu: faworytki dosłownie zablokowały marzenia rywalek o sprawieniu jeszcze jednej niespodzianki. Należy odnotować wybitny występ Koszeliewej (26 punktów, w tym aż 6 bloków) i dobrą postawę rosyjskich środkowych.

Bułgaria - Rosja 1:3 (23:25, 15:25, 28:26, 19:25)

Bułgaria: Kitipowa, Rabadżiewa, Wasilewa, Nikołowa, S. Filipowa, Rusewa, M. Filipowa (libero) oraz Dimitrowa, Kolewa, Nenowa, Żarkowa, Kamenowa

Rosja: Starcewa, Gamowa, Fetisowa, Moroz, Pasynkowa, Koszeliewa, Kriuczkowa (libero) oraz Małych, Kosanienko, Podskalnaja

Komentarze (0)