Marzę o tym, żeby wygrać dziewięć spotkań - rozmowa z Damianem Dacewiczem, trenerem MKS-u Banimex Będzin
Dlaczego w MKS-ie nie zagrają obcokrajowcy? Jak siatkarze czują się po przeprowadzce do Sosnowca? Na te pytania w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl odpowiedzi udzielił trener będzińskiej drużyny.
Polska reprezentacja udowodniła w mistrzostwach świata, że kluczem do sukcesu jest posiadanie drużyny, monolitu. W pana zespole pojawiło się paru nowych zawodników. Mieli czas, żeby się zaaklimatyzować, ale czy o pana zespole można już powiedzieć, że tworzy kolektyw?
- Myślę, że jesteśmy na etapie nie tylko zgrywania drużyny, ale też tworzenia teamu, kolektywu, tej atmosfery, która jest dla nas niezbędna do tego, aby nasza gra wyglądała dobrze i żeby móc zwyciężać. To nie jest jeszcze to, czego chcemy. Nie tylko my, trenerzy, ale też sami zawodnicy widzą, że jest jeszcze dużo do poprawienia. Atmosfera poza treningami jest świetna, ale chcemy też poprawić atmosferę na boisku. Wszyscy dookoła jesteśmy odpowiedzialni za to, by ta chemia biła z boiska i nad tym też pracujemy.
Jednym z nowych zawodników jest Robert Milczarek, siatkarz, który może grać nie tylko jako przyjmujący, ale i libero. Na jakiej pozycji będzie grał w MKS-ie?
- Już zdecydowaliśmy przed podpisaniem kontraktu, że Robert będzie grał na pozycji libero.
No właśnie, tam byli obcokrajowcy, a wasz skład jest w stu procentach polski. Jest jakiś szczególny powód, dla którego zdecydowaliście się wyłącznie na polskich zawodników?
- Ze względów budżetowych zdecydowaliśmy się na naszych graczy z PlusLigi i pierwszej ligi. Nie było możliwości ściągnięcia obcokrajowców w tym roku do drużyny.
Już w pierwszej kolejce zmierzycie się z mistrzem Polski. Z zespołem, który ma w swoim składzie mistrzów świata. Myśli pan, że fakt, iż już na początku sezonu zagracie z takim zespołem jak Skra może onieśmielić pana zawodników?
- Nie podejrzewam, aby to nas spotkało. Bardziej myślę o tym, żeby to, co udało nam się wypracować w ciągu tych dwóch miesięcy pokazać na tle PGE Skry Bełchatów. Wiemy jaka jest klasa rywala, ilu mistrzów świata, ilu reprezentantów tam gra. Na pewno jest to drużyna złożona w celu obrony tytułu mistrza Polski i grania jeszcze lepiej w Lidze Mistrzów. Po to tylu zagranicznych zawodników zasiliło szeregi bełchatowskiej ekipy. Znamy ich siłę. Wiemy na co ich stać. Jeśli pozwolą nam grać, to mam nadzieję, że ze swojej strony pokażemy dobrą siatkówkę. Jeżeli przyjadą i już na tym etapie będą grać na najwyższym poziomie, na topie, to będzie nam o wiele trudniej, ale liczę na to, że to nie będzie jednostronne widowisko. Chciałbym, myśląc o kibicach, którzy już wykupili bilety na mecz, by było to wyrównane widowisko i żebyśmy nawet na początku sezonu stoczyli prawdziwy bój z mistrzami Polski.
Ten mecz gracie u siebie, chociaż nie do końca. Jesteście z Będzina, ale spotkania będziecie grać w Sosnowcu. Czujecie się tu, w hali przy ulicy Żeromskiego (Sosnowiec - przyp. red.) jak u siebie?
- Tak. Od kilku tygodni wchodzimy do tej hali jakbyśmy grali tu od kilku sezonów. Dosyć fajnie się zaaklimatyzowaliśmy. Zobaczymy jak wypadniemy w rozgrywkach.
Czego panu życzyć w tym sezonie?
- Szczerze? Po pierwsze to zdrowia, po drugie minimum siedmiu zwycięstw.