MŚ kobiet 2014, gr. E: Dominikana w najlepszej szóstce mundialu!

Zwycięstwo Włoszek i punkt ugrany przez reprezentację z Karaibów sprawił, że Dominikanki mogą cieszyć się z historycznego sukcesu w mistrzostwach świata.

Karaibska sensacja włoskiego turnieju liczyła na punkty w starciu z faworyzowanymi Chinkami, ale początek meczu musiał nieco ostudzić gorące głowy podopiecznych Marcosa Kwieka. Zryw Bethanii De La Cruz dał jej drużynie jednopunktowe prowadzenie na drugiej przerwie technicznej pierwszego seta, ale mądry blok Chinek (w którym rządziła Zeng Chunlei) ustawił resztę partii. Dominikanki nie wyciągnęły z niej wniosków, tracąc koncentrację i pozwalając przeciwniczkom na odrobienie przewagi 16:12 w kolejnym secie, a w konsekwencji wysokie zwycięstwo.

Gdy wydawało się, że spotkanie zakończy się w trzech setach dla siatkarek Jenny Lang Ping, sprawy w swoje ręce znów wzięła De La Cruz (aż 37 punktów w całym meczu!), która poprowadziła swój zespół do zdobycia pięciu punktów z rzędu przy stanie 22:20 dla rywalek. To nie oznaczało końca sensacji w Bari: mundialowe "mistrzynie piątego seta" doprowadziły do swojego piątego tie-breaka w turnieju, wykorzystując marnowanie kontr przez Chinki. Decydująca partia padła ostatecznie łupem Azjatek dzięki Zhu Ting i Hui Ruoqi (22 i 14 pkt.), ale jeden punkt Dominikanek oznacza, że mogą być one niemal pewne miejsca w czołowej szóstce mundialu przy korzystnych wynikach w grupie.

Dominikana - Chiny 2:3 (19:25, 19:25, 25:22, 25:20, 10:15)

Dominikana: Marte, Rivera, Mambru, De La Cruz, Vargas, Fersola, Castillo (libero oraz Binet, Brayelin

Chiny: Ting, Junjing, Qiuyue, Hunlei, Rouqi, Chunlei, Shan (libero) oraz Fangxu, Xinyue, Huimin, Jingsi, Xiaotong

[ad=rectangle]

Freya Aelbrecht, jednak z największych nieobecnych mundialu, musiała na trybunach hali w Trieście patrzeć, jak jej rodaczki są bezlitośnie karcone przez rozpędzone Niemki. I pomyśleć, że w tym celu przejechała 1200 kilometrów z Belgii... Pierwszy i drugi set to zdecydowania dominacja zespołu Małgorzata Kożuch, w który nadzwyczaj dobrze poczynała sobie zaledwie 18-letnia środkowa Wiebke Silge.

Jedną z przyczyn słabszej niż zwykle postawy "Żółtych Tygrysic" była niższa skuteczność Lise van Hecke, która mimo ugrania 15 punktów raz po raz nadziewała się na ręce rywalek w bloku. Ponadto przyzwoite zawody zagrały obie przyjmujące kadry Giovanniego Guidettiego, znane polskim kibicom Heike Beier i Maren Brinker (15 i 14 pkt.).

Niemcy - Belgia 3:0 (25:20, 25:15, 25:21)

Niemcy: Brinker, Furst, Beier, Kożuch, Silge, Apitz, Durr (libero) oraz Pettke, Weiss, Lippmann, Geerties

Belgia: Bland, Dirickx, Heyrman, Leys, Van Hecke, Vandesteene, Courtois (libero) oraz Coolman, Van Der Vijver, Cools, Rousseaux

Azjatki musiały ugrać punkty z gospodyniami mistrzostw świata, by wciąż myśleć o szansach na trzecie miejsce w grupie, gwarantujące awans do dalszej rundy. Nie dziwi więc determinacja, z jaką podopieczne Masayoshiego Manabe podeszły do gry w pierwszej partii. Nerwową końcówkę seta na korzyść Azzurre rozstrzygnęła Włoszka senegalskiego pochodzenia Valentina Diouf, która zdobyła w niej trzy punkty z rzędu.
 
Japonki liczyły jeszcze na odwrócenie losów spotkania w kolejnej partii, w której ich gra nie wyglądała źle do stanu 14:14. Wtedy Antonella del Core pokazała, że słynącą z wysokiej klasy japońską defensywę można łatwo oszukać, a w ślad za nią poszła reszta włoskich zawodniczek. Od tego momentu trzy punkty dla drużyny dowodzonej przez Marco Bonittę były kwestią czasu. Niemal bezbłędna Nadia Centoni (18 pkt.) była nieosiągalna dla niskiego bloku Japonek, ponadto spore kłopoty srebrnym medalistkom tegorocznego WGP sprawiła zagrywka rywalek. Tym samym Włoszki zapewniły sobie (a także Dominikanie) miejsce w trzeciej fazie grupowej.

Włochy - Japonia 3:0 (25:23, 25:20, 25:19)

Włochy: Centoni, Del Core, Costagrande, Arrighetti, Chirichella, Lo Bianco, De Gennro (libero) oraz Diouf, Piccinini, Folie, Signorile

Japonia: Nagaoka, Takada, Yamaguchi, Sakoda, Kimura, Nakamichi, Sato (libero) oraz Ishii, Shinnabe, Ebata, Ono, Miyashita

Niemal każdy z setów starcia między Chorwatkami a Azerkami był wyrównany i w niemal każdym z nich o powodzeniu jednej z drużyn decydowały detale. W inauguracyjnej partii szalę zwycięstwa na stronę siatkarek Angelo Vercesiego przeważyły akcje Mii Jerkov i czujność na siatce Mai Poljak. Druga partia również szła po myśli zespołu z Bałkanów, między innymi dzięki doskonałym serwisom Sanji Popović, ale pod koniec na dobre obudziła się azerska gwiazda Polina Rahimowa, zastępująca na ataku Natalią Mammadową.

To ona wraz z Kateriną Żidkową doprowadziły do wyrównania, a następnie zmiotła niemal w pojedynkę przeciwniczki z parkietu w trzecim secie. Kadra Chorwacji otrząsnęła się po bolesnym laniu i postawiła wszystko na jedną kartę, ale i tym razem na drodze do sukcesu stanęła im Rahimowa (36 pkt., 3 bloki i 4 asy serwisowe) oraz słabsze niż zwykle przyjęcie.

Chorwacja - Azerbejdżan 1:3 (25:23, 23:25, 13:25, 23:25)

Chorwacja: Usić-Jogunica, Jerkov, Poljak, Popović, Milos, Brcić, Jelić (libero) oraz Fabris, Cutuk, Grbac, Usić (libero)

Azerbejdżan: Rahimowa, Żidkowa, Bajramowa, Abdulazimowa, Kowalenko, Kurt, Kiseljowa (libero) oraz Parkomienko, Gasimowa, Alijewa

DrużynaMeczePunktySety
Chiny 6 16 18:4
Włochy 6 16 17:5
Dominikana 6 12 17:12
Japonia 6 8 12:15
Niemcy 6 6 10:15
Chorwacja 6 5 9:16
Azerbejdżan 6 5 8:15
Belgia 6 4 6:15
Źródło artykułu: