Mecz pomiędzy Indykpolem AZS Olsztyn a BBTS Bielsko-Biała był niezwykle nierówny, chaotyczny i szarpany. Olsztynianie mieli komplet punktów na wyciągnięcie ręki, ale w końcówce czwartego seta pogrążyła ich zagrywka gości. - Nie zadowalają mnie dwa punkty, bo chcieliśmy wygrać za trzy "oczka" - mówił na gorąco rozczarowany Krzysztof Stelmach.
[ad=rectangle]
Nielicznie zgromadzeni kibice w hali "Urania" niestety nie byli świadkami dobrego widowiska. Spotkanie stało na bardzo niskim poziomie. - W pewnym momencie była to anty siatkówka. Spotkały się drużyny, które miały dobre momenty, ale przeważała zła gra, chaos. Nie wiem z czego to się bierze. Pracujemy nad tym i nie wykonujemy tego w meczu - dodał trener AZS-u.
Nierównej gry nie były w stanie zatrzymać liczne przerwy na żądanie obu trenerów. - Nieraz mi się wydaje, że mówię do chłopaków po chińsku, albo w jakimś innym języku. Póki co nie widzę pozytywnego odbioru tego, na czym mamy się skupić, nad czym powinniśmy pracować. Mecz wygrany, ale w ogóle mnie nie zadowalają te dwa punkty - zakończył Stelmach.
Równie zawiedziony był rozgrywający Akademików Maciej Dobrowolski, który w owej rozgrywce, z uwagi na dużą niestabilność jego kolegów w przyjęciu, sporo się nabiegał. W czwartym secie, przy prowadzeniu 22:20 na zagrywce pojawił się najpierw Bartosz Bućko, a chwilę później Kamil Kwasowski. Dwa asy serwisowe tych siatkarzy zmieniły wynik na korzyść BBTS-u. - Bielsko miało swoją szansę w piątym secie, ale wcześniej, w czwartym dostali od nas prezent, bo mieliśmy ten mecz na zwycięstwo za trzy punkty. Są momenty dobrej gry z naszej strony, ale są też momenty słabe. Nie mamy stabilizacji. Kilkukrotnie mieliśmy przewagę trzech, czterech punktów i pozwalaliśmy przeciwnikowi, aby ją zniwelował i nas dogonił. Oczywiście, chcielibyśmy wygrać za trzy punkty, ale po meczu ciesze się, że mamy chociaż dwa, bo było to trudne spotkanie - ocenił wyczerpany rozgrywający.