Ewelina Toborek: Potrzebowałyśmy tego zwycięstwa

Podopieczne Mariusza Pieczonki, siatkarki Calisi Kalisz odniosły upragnione pierwsze zwycięstwo w lidze. Drużyna znad Prosnej nie maiła od dawna tak słabego początku. W poprzednich sezonach ekipa ze wschodniej części Wielkopolski plasowała się w czołówce tabeli. Teraz po czterech seriach spotkań kaliszanki miały na swoim koncie zaledwie jeden punkt i były czerwoną latarnią rozgrywek. Dopiero po ostatnim meczu kibice Calisi Kalisz mogli nieco odetchnąć. Drużyna czterokrotnych mistrzyń Polski wreszcie wygrała spotkanie i zainkasowała trzy punkty.

W piątej kolejce siatkarki Mariusza Pieczonki spotkały się z gwardzistkami z Wrocławia. Zespół znad Odry bez wątpienia był w zasięgu kaliszanek. Jednak na początku spotkania gospodynie prezentowały iście kameleonową formę. Taktyka wrocławianek była prosta- wyłączyć z gry liderkę kaliskiej ekipy – Annę Woźniakowską. W kierunku tej siatkarki przyjezdne posłały ponad pięćdziesiąt procent wszystkich zagrywek. Jednak te założenia nie do końca się sprawdziły. Kapitan zespołu dobrze radziła sobie w przyjęciu i kończyła ważne piłki. Dzięki trzecia drużyna w Polsce z poprzedniego sezonu odniosła pierwszą wygraną. - Bardzo potrzebowałyśmy tego zwycięstwa. Musiałyśmy się podbudować po tych porażkach. Cały czas ciężko trenowałyśmy, ale po naszych wynikach nie było tego widać. Uważam, że przecież nie mamy aż takiego słabego składu, żeby być na samym końcu tabeli- mówiła specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl środkowa Calisi Kalisz Ewelina Toborek

Kaliszanki już we wcześniejszym spotkaniu zasygnalizowały zwyżkę formy, ale zespół znad Prosnej nie wykorzystał olbrzymiej szansy. Siatkarki odwodzone przez Mariusza Pieczonkę mogły pokonać Farmutil Piła. Zespół Jerzego Matlaka podobnie jak Calisia Kalisz w nienajlepszych humorach przystępował do tego meczu. - Mecz Farmutilem Piła przegrałyśmy na własne życzenie. Prowadziłyśmy już dziewięcioma punktami i nie potrafiłyśmy tego wyniku dociągnąć do końca. W pewnym momencie się pogubiłyśmy. Sama chciałabym wiedzieć, dlaczego tak się stało- mówiła środkowa.

Pewnie ze sporym niedosytem drużyna z Kalisza opuszczała pilską halę. Przyjezdne miały naprawdę realną szansę, żeby wywieźć z Piły jakieś punkty, które w końcowym rozrachunku mogły okazać się bezcenne. - Nie miałyśmy do siebie zbytnich pretensji po meczu. W sumie każda z nas wiedziała, że popełniła błędy, których nie powinna zrobić w danym momencie- uważa Ewelina Toborek. Kaliszankom zabrakło w tym meczu nieco doświadczenia, cwaniactwa boiskowego i chłodnych głów. W pewnym momencie wyglądało to tak jakby przestraszyły się, że mogą pokonać faworyzowane rywalki. W pieszym secie prowadziły 18:9, a w trzecim 10:2. - Zdecydowanie przegrany mecz 0:3 daje do myślenia. Wtedy wiemy, że rywalki były od nas dużo lepsze i dlatego był taki wynik, ale po takim spotkaniu jak w Pile, to ciężko jest cokolwiek powiedzieć- dodała wychowanka Calisi.

Dla Eweliny Toborek spotkanie z Gwardią Wrocław miało szczególne znaczenie. Była uczennica Szkoły Mistrzostwa Sportowego w zeszłym sezonie broniła barw zespołu znad Odry i pomogła mu awansować do PlusLigi Kobiet. - Było to dla mnie wyjątkowe spotkanie, bo jeszcze kilka miesięcy temu należałam do tej drużyny - mówiła zawodniczka, ale jak znaczyła żadnych sentymentów w czasie spotkania nie było. Ewelina Toborek rozegrała dobre spotkanie. Zdobywała punkty w bloku i ataku. Jej skuteczność wynosiła 64%. - Jak zaczyna się mecz to już się wtedy nie myśli, że po drugiej stronie siatki są koleżanki.

Być może to zwycięstwo doda więcej pewności siebie siatkarką z Kalisza i drużyna z najstarszego w Polsce miasta rozpocznie marsz w górę tabeli. - Będziemy starały się pokazać z jak najlepszej strony- zakończyła siatkarka.

Komentarze (0)