Gdy po latach niewykorzystanych szans polska reprezentacja jechała na turniej do Meksyku, nie była ona wskazywana jako jedna z drużyn ze ścisłego grona faworytów do zdobycia mistrzowskiego tytułu. Odważnych zapowiedzi nie bali się jednak chłopcy Huberta Jerzego Wagnera, którzy pod dowództwem ambitnego "Kata" uwierzyli, że mogą dokonać czegoś wielkiego i jednocześnie zapisać się w historii polskiej siatkówki na zawsze.
[ad=rectangle]
Nastroje przed...
W szeregach polskiej reprezentacji panowało bojowe nastawienie do walki w światowym czempionacie. Siła naszej kadry została zbudowana przed udaniem się do Meksyku, gdzie zespół tylko potwierdził swoją potęgę. Klucz tkwił w... Wagnerze, który wypracował bardzo dobry system przygotowań. W swoim notesie zapisywał wszystkie uwagi, pomysły na zmiany i innowacje w treningu, które po nominacji na pierwszego trenera reprezentacji wcielił w życie. W efekcie jego podopieczni - którzy do niedawna byli jego kolegami z boiska - przeszli przez wymagające dużej wytrzymałości przygotowania.
Trener Wagner wierzył w swój zespół, stąd do gry w mistrzostwach świata podchodził on odważnie, z myślami o osiągnięciu dużego sukcesu. Szkoleniowiec założył sobie, że w turnieju nasza reprezentacja wywalczy awans na igrzyska olimpijskie, co było równoznaczne ze zdobyciem złotego medalu lub zajęciem drugiego miejsca za Japonią, gdyż mistrz olimpijski miał zapewniony start w następnych IO. Z kolei siatkarze do Meksyku udali się z większą nadzieją, niż wiarą w złoto. - Jechaliśmy tam z nadzieją, że możemy dobrze wypaść, a wypadliśmy najlepiej. W całej drużynie panowała wtedy wielka radość - nie ukrywał na łamach portalu SportoweFakty.pl Ryszard Bosek.
Krok po kroku do cennego medalu
W roku 1974 po raz ostatni mistrzostwa świata toczył się według systemu, który nie przewidywał rozgrywania wielkiego finału. Zmagania w Meksyku odbywały się więc w systemie trzystopniowym. W pierwszej fazie 24 zespoły zostały podzielone na sześć grup po cztery ekipy, a w kolejnej rundzie po cztery zespoły walczyły w każdej z trzech grup. Dwie najlepsze drużyny z każdego z zestawień zdobywały awans do kolejnej odsłony mundialowych zmagań. Grupę finałową utworzyło sześć najlepszych ekip z drugiej fazy, a zmagania toczyły się systemem "każdy z każdym".
W pierwszej rundzie meksykańskiego czempionatu biało-czerwoni trafili do wymagającej grupy z ZSRR, USA oraz Egiptem, który był najsłabszy w tej stawce. Po pewnym pokonaniu Egipcjan przyszła kolej na walkę z Amerykanami, z której Polacy wyszli zwycięsko. Największe obawy wiązały się ze starciem z ZSRR, gdyż wygrana pozwalała na walkę w łatwiejszym półfinale.
Trener Hubert Wagner miał jednak sposób na tego przeciwnika, a miał on swój początek podczas towarzyskiego pojedynku w Cakhadzare, gdzie Polacy wygrali sparing. Otóż Polacy rozpoczynali spotkanie z ZSRR - za każdym razem - w takim samym zestawieniu, jak wspomniany mecz towarzyski. Szóstka wyglądała następująco: Stanisław Gościniak, Włodzimierz Stefański, Mirosław Rybaczewski, Włodzimierz Sadalski, Zbigniew Zarzycki i Wiesław Czaja. Fakt, że drugi skład Polski był w stanie walczyć z siatkarzami ZSRR jak równy z równym, niezmiernie irytował rywali i gdy na boisku pojawiali się podstawowi gracze, mieli oni ułatwione zadanie odniesienia zwycięstwa.
Po pokonaniu ZSRR nasi reprezentanci pewnym krokiem weszli do drugiej rundy i stali się faworytem do zdobycia złotego medalu czempionatu. Łatwe wygrane z NRD, Belgią i Meksykiem dały Polakom miejsce w grupie finałowej, w której tak łatwo już nie było.
Dotychczasowe wyniki z eliminacji nie były już liczone, a pierwszego dnia rywalizacji zespół Wagnera trafił na... ZSRR. Jednak zimna krew w połączeniu ze sprawdzonym sposobem na tego przeciwnika i po dramatycznej walce w pięciu setach triumfowała biało-czerwona kadra. Mała nerwowość w końcówkach następnego meczu, w którym rywalem była Czechosłowacja, kosztowała Polaków stratę dwóch setów, lecz kolejne padły już łupem naszych reprezentantów. Natomiast po pokonaniu NRD chłopcy Wagnera byli o krok od upragnionego złota.
Wyniki innych pojedynków w grupie finałowej sprawiły, że gdyby Japonia pokonała naszą drużynę, to ona cieszyłaby się z mistrzowskiego tytułu. Polacy więc musieli wygrać z Azjatami. Biało-czerwoni prowadzili już 2:1, a w czwartej partii 14:5, gdy rywale zaczęli odrabiać straty! Pogoń zakończyli przy piłce setowej przy wyniku 15:14. Wtedy do akcji wkroczyli nasi reprezentanci, którzy wygrali 17:15, a całe spotkanie 3:1! Polacy zostali mistrzami świata!
[nextpage]Długie oczekiwanie na medal
Choć polska reprezentacja wielokrotnie występowała w mistrzostwach świata i nie raz miała szanse na znalezienie się na podium, to za każdym razem kończyło się tylko na szansach. Pod tym względem turniej w roku 1974 był przełomowy. Biało-czerwoni wywalczyli pierwszy medal światowego czempionatu i od razu ten z najcenniejszego kruszcu! Sukces był niebywały, a w osiągnięcie go wierzyli nieliczni, na czele z Hubertem Wagnerem.
W trakcie całego turnieju nasza kadra nie doznała ani jednej porażki, co tylko udowadnia, że była najlepszym zespołem. W grze polskiej reprezentacji było widać rękę Wagnera, który wprowadził nowy system - nasza drużyna próbowała bowiem grać z jednym rozgrywającym, co wówczas było rzadkością.
Polacy wylecieli do Meksyku 8 października 1974 roku, a już 20 dni później mogli świętować zdobycie złotego medalu mistrzostw świata. Rozegrali oni w Meksyku fenomenalne zawody, a sztab szkoleniowy miał do dyspozycji równy skład. Mistrzowski tytuł zdobyło dwunastu siatkarzy, którzy zawierzyli Wagnerowi, a podczas przygotowań pracowali bardzo ciężko, co pozwoliło im na wypracowanie wytrzymałości, a to miało swoje przełożenie na walkę w pięciosetowych pojedynkach i nerwowych końcówkach.
... Nastroje po
Nasza reprezentacja była witana w kraju jak prawdziwi mistrzowie i bohaterowie, którzy niezaprzeczalnie osiągnęli ogromny sukces. Polacy zdobyli mistrzowski tytuł w wielkim stylu, dwukrotnie pokonując silną kadrę ZSRR, tym samym rozwiewając wątpliwości dotyczące wartości ich zwycięstwa - nie było ono przecież przypadkowe.
- Byliśmy wtedy najsilniejszą drużyną na świecie. Sam system rozegrania był dopracowany. We wcześniejszych imprezach przed mistrzostwami prezentowaliśmy się z dobrej strony. Były to turnieje podobne do obecnej Ligi Światowej i wygrywaliśmy je. Mieliśmy duże nadzieje i czuliśmy się mocni. Stworzył się mocno skonsolidowany zespół i wygraliśmy chyba właśnie tą zespołowością. Na tamte czasy prezentowaliśmy najbardziej nowoczesną siatkówkę na świecie. Generalnie nasz system gry był najlepszy, wytrenowaliśmy go perfekcyjnie i to sprawiło, że mogliśmy się cieszyć z mistrzostwa świata - wyjaśnił przyczyny sukcesu jeden z podopiecznych "Kata", Ryszard Bosek.
W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Tomasz Wójtowicz przyznał niegdyś, iż bardzo dużą rolę w osiągnięciu sukcesu miało przygotowanie fizyczne oraz kondycyjne. Organizator Memoriału Huberta Jerzego Wagnera, Jerzy Mróz, podzielał tę opinię. - Kiedy inne drużyny podczas spotkań traciły już siły, polscy siatkarze włączali kolejny bieg, i dzięki dobremu przygotowaniu, skakali niczym kolibry - zaznaczył.
Biało-czerwoni zostali mistrzami świata i wywalczyli awans do igrzysk olimpijskich oraz miejsce w kolejnym czempionacie, czyli krótko mówiąc - zrealizowali cel, który przed turniejem postawił przed swoją drużyną Hubert Wagner. Trener nie zamierzał jednak spoczywać na laurach, myślami już był przy kolejnej ważnej imprezie. Zapowiedział również, że Polacy zdobędą na niej złoty medal. A mowa było o igrzyskach olimpijskich w roku 1976. Wagner oraz jego złota ekipa kolejny raz dotrzymali danego słowa.
Nucąc słowa piosenki Andrzeja Rosiewicza - "Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień..." - można wspominać światowy czempionat z roku 1974. Podopieczni Huberta Wagnera osiągnęli historyczny sukces, którego ich następcy nie mogli powtórzyć właśnie przez czterdzieści lat, udało się to dopiero zespołowi Stephane'a Antigi. I choć obie reprezentacje stanęły na najwyższym stopniu podium, to złoto sprzed czterdziestu lat na zawsze pozostanie tym pierwszym, które w ówczesnych czasach smakowało niebywale. Trener na zawsze zapisał się w historii nie tylko polskiej, ale i światowej siatkówki, nie był on bowiem "Katem" z prawdziwego zdarzenia, a wizjonerem, który chciał udoskonalić ukochaną dyscyplinę, co zresztą mu się udało.
Wyniki reprezentacji Polski w MŚ 1974:
I faza, grupa F:
Polska - Egipt 3:0 (15:3, 15:6, 15:5)
Polska - USA 3:1 (15:10, 13:15, 15:10, 15:6)
Polska - ZSRR 3:1 (15:9, 6:15, 15:6, 15:11)
Kolejność w grupie: 1. Polska 2. Rosja 3. USA 4. Egipt
II faza, o miejsca 9-12, grupa G:
Polska - NRD 3:0 (15:4, 15:6, 15:2)
Polska - Belgia 3:0 (15:9, 15:11, 15:9)
Polska - Meksyk 3:1 (15:12, 15:11, 8:15, 17:15)
Kolejność w grupie: 1. Polska 2. NRD 3. Meksyk 4. Belgia
III faza, o miejsca 1-6, grupa finałowa:
Polska - ZSRR 3:2 (16:14, 9:15, 15:6, 12:15, 15:7)
Polska - Czechosłowacja 3:2 (13:15, 14:16, 15:6, 15:10, 15:5)
Polska - NRD 3:2 (15:7, 15:9, 13:15, 12:15, 15:5)
Polska - Rumunia 3:0 (15:4, 15:10, 15:9)
Polska - Japonia 3:1 (13:15, 15:7, 15:11, 17:15)
Kolejność w grupie: 1. Polska 2. ZSRR 3. Japonia 4. NRD 5. Czechosłowacja 6. Rumunia
Skład reprezentacji Polski na MŚ 1974:
Edward Skorek, Ryszard Bosek, Stanisław Gościniak, Tomasz Wójtowicz, Wiesław Czaja, Wiesław Gawłowski, Marek Karbarz, Mirosław Rybaczewski, Włodzimierz Stefański, Zbigniew Zarzycki, Włodzimierz Sadalaski, Aleksander Skiba.
Sztab szkoleniowy: Hubert Jerzy Wagner, Andrzej Warych.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)