W siódmej kolejce PlusLigi doszło do bardzo wyrównanego pojedynku w Radomiu, gdzie Cerrad Czarni dopiero po tie-breaku ulegli PGE Skrze. Kolejny raz sprawili więc ogromne problemy temu rywalowi - wszak niemalże równo rok wcześniej pokonali w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji najbardziej utytułowaną polską drużynę ostatnich lat. Tamto starcie było jednym z pierwszych w ekstraklasie dla Adama Kowalskiego.
[ad=rectangle]
W środowy wieczór młody libero zaprezentował się z dobrej strony. Nie ustrzegł się oczywiście błędów, ale jemu, jak i pozostałym kolegom, można wystawić bardzo pozytywne oceny za ten mecz. - Tak jak rok temu, tym razem również podjęliśmy rękawicę z tym rywalem. Co prawda z gorszym skutkiem, bo przegraliśmy 2:3 - przyznał 20-latek.
W premierowej odsłonie mistrzowie Polski nie pozostawili gospodarzom jakichkolwiek złudzeń, wygrywając 25:17. Dwie kolejne partie padły już łupem podopiecznych Roberta Prygla, w związku z czym przyjezdni musieli wygrać czwartego seta, aby doprowadzić do tie-breaka. Tak się stało. W najważniejszej części górę wzięło większe doświadczenie bełchatowian.
- Zabrakło trochę szczęścia i, trzeba to przyznać, umiejętności, bo Skra prezentuje zdecydowanie wyższy poziom - ocenił Kowalski. Nie załamywał jednak rąk. - Cieszy to, że w tych dwóch setach potrafiliśmy jej dorównać, a nawet ją pokonać. Z naszego zaangażowania możemy być zadowoleni. Skra pokazała klasę, w końcowym rozrachunku okazała się zasłużenie lepsza - podkreślił.
Do środowego starcia wielokrotni mistrzowie kraju przystąpili z kilkoma złotymi medalistami czempionatu globu w składzie. Czy w związku z tym zawodnicy Czarnych odczuwali większy respekt przed tym rywalem niż dwanaście miesięcy temu? - Pamiętam, jak było rok temu. Do tamtego spotkania przystępowaliśmy jako beniaminek. Czuliśmy respekt, a teraz wiedzieliśmy, że musimy pokazać zdecydowanie więcej, bo nasza gra nie wyglądała do tej pory najlepiej, nie chodzi nawet o zdobywanie punktów czy wygrywanie meczów, ale o sam styl - zwrócił uwagę Kowalski.
Bełchatowianie nie zaznali jeszcze smaku porażki w bieżącym sezonie PlusLigi. Radomianie sprawili jednak największe problemy tej ekipie spośród wszystkich zespołów, które do tej pory rywalizowały z podopiecznymi Miguela Falaski. - W Skrze grają klasowi zawodnicy, ale naszym zaangażowaniem, wiarą w zwycięstwo i ryzykiem mogliśmy im się przeciwstawić. W jakimś sensie nam się to udało - zaznaczył libero.
Występ przeciwko Skrze był najlepszym w wykonaniu Czarnych w tych rozgrywkach. Dobrze rozpoczęli sezon, ale później przyszły porażki m.in. w Częstochowie i Lubinie, co na pewno chwały nie przynosi. - Nie możemy się usprawiedliwiać. Można powiedzieć, że jesteśmy w formie, ale przychodzą momenty, kiedy nie wchodzimy w mecz i kończymy porażką, a jesteśmy faworytem. Może trochę nas to paraliżuje - nie ukrywał 20-latek. - Musimy sobie z tym jak najszybciej poradzić. Takie spotkania, w których walczymy z najlepszą drużyną w Polsce, na pewno dodają pewności. Musimy udokumentować to w kolejnych starciach. Mimo iż przed nami teraz trzy ciężkie mecze, to mamy nadzieję, że pokażemy się z równie dobrej strony - zakończył.