Poprzednia ligowa potyczka PGE Skry Bełchatów z Effectorem Kielce była równocześnie ostatnią porażką mistrzów Polski w PlusLidze. Podopieczni Miguela Falaski nie mieli wtedy szans na zajęcie 1. miejsca w tabeli po rundzie zasadniczej i do gry zostali oddelegowani rezerwowi zawodnicy, powodem były też jednak problemy zdrowotne i zmęczenie liderów PGE Skry.
[ad=rectangle]
Od tamtego czasu w Bełchatowie wbrew pozorom wiele się nie zmieniło. Po dwóch latach drużyna odzyskała mistrzostwo, a skład zmienił się nieznacznie, w miejsce Stephane'a Antigi pozyskano z powrotem Michała Winiarskiego, dołączyli także Srecko Lisinac i Nicolas Marechal. Pomimo początku sezonu, PGE Skra gra już całkiem dobrze, a każdy zawodnik wchodzący na boisko, jest w stanie dołożyć cegiełkę do wyniku. Jedyny punkt podopieczni Falaski stracili w Radomiu, a sety tylko w Sosnowcu w meczu z MKS-em Banimex Będzin oraz w środę w Lidze Mistrzów z Jihostrojem Czeskie Budziejowice.
Czeska ekipa postawiła trudne warunki "gigantom z Polski", jak nazwała PGE Skrę europejska federacja. - Przeciwnik grał na pewnym ryzyku i opłaciło mu się to w kilku momentach drugiego seta, którego zasłużenie wygrał. Przede wszystkim poprawił swoją grę, a my popełniliśmy w tej partii za dużo błędów. Dwie rzeczy złożyły się w jednym fragmencie gry i ciężko było odrabiać straty z tak dobrze grającym rywalem - wyjaśnił Mariusz Wlazły.
Effector Kielce dotychczas spisuje się słabo, a powodem są przede wszystkim problemy zdrowotne. Ekipa musiała sobie w większości spotkań radzić bez głównej armaty, Sławomira Jungiewicza. Drugi atakujący, pozyskany z Inydkpolu AZS Olsztyn, Bartosz Krzysiek, nie zdążył wrócić do sprawności po ciężkiej operacji. Ciężar zdobywania punktów spoczywał na Adrianie Staszewskim, który ostatecznie też nabawił się kontuzji i w meczu w Bełchatowie nie zagra.
Problemy kielczan spowodowały, że na koncie mają po siedmiu kolejkach zaledwie cztery punkty. Trzykrotnie doprowadzili do tie-breaka, ale polegli z AZS Politechniką Warszawską i BBTS-em Bielsko-Biała, natomiast pokonali Cuprum Lubin.
- Oglądałem wszystkie mecze i w żadnym z nich zwycięstwo naszego rywala nie podlegało dyskusji. Bardzo trudne zadanie przed nami. Szkoda, że przed tak ważnymi spotkaniami mamy problemy kadrowe. Na dobrą sprawę na przyjęciu nie mamy żadnej możliwości rotacji, będziemy z dwójką, ale mimo to powalczymy. Faworyci są zdecydowani, możemy tylko ugrać coś na plus i najważniejsze jest dla nas to żebyśmy wyszli i walczyli od pierwszej do ostatniej piłki - przekonywał Dariusz Daszkiewicz.
Dla Effectora będzie to nie tylko mecz walki o kolejne punkty, ale także lekcją siatkówki, bowiem drużyna nie grała jeszcze w tym sezonie z ekipami, które przed rokiem uplasowały się na podium, teraz czeka ich maraton z takimi przeciwnikami. - Będziemy mieli zacnych nauczycieli. Najważniejsze żeby do tych spotkań podejść dobrze, z dużą motywacją i podjąć walkę. Do tej pory w każdym sezonie zawsze udawało nam się wygrać jedno spotkanie z tą najlepszą czwórką i postaramy się to w tym roku powtórzyć - zakończył szkoleniowiec kielczan.
Faworytem w tym spotkaniu będą gospodarze, którzy przy okazji będą chcieli się zrehabilitować za ostatnią ligową porażkę. Bez względu na skład, jaki oddeleguje do gry szkoleniowiec bełchatowian, niespodzianką będzie ugrany przez Effector set.
PGE Skra Bełchatów - Effector Kielce / sobota 8.11.2014, godz. 15:00