Mecze pomiędzy drużynami z Sopotu i Dąbrowy Górniczej mają bogatą historię i bardzo często przyprawiają o emocje. Nie inaczej było także podczas niedzielnego starcia w Hali 100-lecia Sopotu.
[ad=rectangle]
- W drugim i trzecim secie rzeczywiście się trochę zdekoncentrowałyśmy. W drugiej partii udało nam się jednak jeszcze uratować sytuację, ale w trzeciej już niestety za dużo było nerwów po naszej stronie. Jednak cieszę się, że w czwartym secie pokazałyśmy się ponownie z dobrej strony i doprowadziłyśmy do wygranej za bardzo istotne dla nas trzy punkty - oznajmiła po meczu Belgijka.
Oba zespoły miały zarówno pozytywne, jak i negatywne serie na zagrywce. W całym spotkaniu zawodniczki podarowały sobie w tym elemencie łącznie 22 punkty, choć z drugiej strony aż 12 "oczek" zdobywały bezpośrednio po posłaniu piłki do gry.
- Nie ćwiczymy za często na tej hali i być może dlatego nie wszystkie nasze zagrywki lądowały tam, gdzie powinny. Pamiętajmy również, że to nadal jest początek sezonu. Pracujemy nad tym, w które rejony serwować, lecz także nad ustawieniem w przyjęciu. Nie funkcjonuje to jeszcze tak, jak powinno, ale na razie nie tracimy wielu punktów, więc możemy spokojnie trenować - tłumaczyła przyjmująca PGE Atomu Trefla Sopot.
Jednak po przegranym trzecim secie niektórzy kibice z Trójmiasta mogli się obawiać o kolejny podział punktów, podobnie jak miało to miejsce w spotkaniach z Chemikiem Police i Impelem Wrocław.
- To prawda, że nie przywiozłyśmy kompletu punktów z Wrocławia, ale najistotniejsze było dla nas to, aby wygrać tamto spotkanie. Grałyśmy przecież z bardzo dobrym zespołem, wicemistrzem Polski. Jeśli będziemy silne psychicznie i obudzimy w sobie ducha walki, wszystko jest jak najbardziej możliwe -
powiedziała Leys.
W niedzielę kilkakrotnie można było zaobserwować punkty zdobywane seriami. Przyjmująca PGE Atomu przyczyny tego stanu doszukuje się ponownie przy zagrywce.
- Wszystko zaczyna się od zagrywki. Myślę, że w niedzielnym spotkaniu można było zaobserwować kilka bardzo trudnych do przyjęcia serwisów. Zawsze staramy się być w stu procentach skupione na odbiorze, ale nie zawsze się udaje to utrzymać. W siatkówce jest często tak, że jeden błąd zaburza rytm gry i potem może pojawić się bałagan, a wraz z nim seria straconych punktów - mówiła na zakończenie siatkarka z Sopotu.