Mistrz w opałach! - relacja z meczu Budowlani Łódź - Chemik Police

Miejscowe siatkarki nie przestraszyły się faworyta i, choć przegrywały już 0:2 w setach, ostatecznie uległy przyjezdnym dopiero po tie-breaku.

W sobotę na parkiecie łódzkiej Atlas Areny spotkały się dwa zupełnie inne siatkarskie światy. Z jednej strony osierocone przez trenera gospodynie, ekipa z nieprzeciętnymi jednostkami w składzie, ale wciąż bez tak niezbędnej zespołowości. Naprzeciw Budowlanych znalazły się zaś aktualne mistrzynie Polski, drużyna naszpikowana międzynarodowymi gwiazdami, opromieniona zwycięstwem w Lidze Mistrzyń nad potężną Rabitą Baku.
[ad=rectangle]
W pierwszych minutach spotkania różnice, które wynikać powinny z budżetów, miejsc w tabeli czy formy prezentowanej w ostatnich meczach, były niezauważalne. Na przerwie technicznej faworytki (bez Małgorzata Glinki-Mogentale w wyjściowym składzie) prowadziły bowiem minimalnie, a chwilę później, po dwóch udanych atakach Sylwii Pyci, która problemy zdrowotne ma już chyba za sobą, to łodzianki uzyskały jednopunktową przewagę (10:9).

Na niewiele to się jednak zdało, gdyż pięć kolejnych akcji padło łupem przyjezdnych. Na tym emocje na szczęście się nie skończyły, a w okolicach drugiego regulaminowego czasu siatkarki Budowlanych radziły sobie na tyle zuchwale, że Giuseppe Cuccarini musiał wykorzystać już drugą tego dnia przerwę na żądanie. Ofensywny koncert dawała w tym okresie na lewym skrzydle Ewelina Sieczka, która skutecznym zbiciem doprowadziła wreszcie do upragnionego remisu (17:17). Czujne w obronie łodzianki dzielnie walczyły punkt za punkt z mistrzem. Dopiero w samej końcówce dwie kolejne "czapy" Chemika dały ekipie z Polic przewagę, która pozwoliła im spokojnie zakończyć seta.

Początek drugiej odsłony do złudzenia przypominał pierwszą partię. Po kilku minutach wyrównanej walki (w bloku dwukrotnie błysnęła Gabriela Polańska), po przerwie technicznej przyjezdne zaczęły uciekać (od 7:8 do 7:11). Z biegiem czasu zespół Błażeja Krzyształowicza zmniejszał dystans, by w końcu nie tylko, wyrównać, ale nawet wyjść na prowadzenie 20:19. Jak się chwilę później okazało, był to jednak ostatni tak poważny zryw Budowlanych. Gdy w ataku pomyliła się Sanja Popović (20:23), sytuacja miejscowych siatkarek była już bardzo trudna. Ostatecznie to policzanki mogły cieszyć się z minimalnego zwycięstwa w drugim secie.

Dwie przegrane partie nie załamały ambitnych łodzianek
Dwie przegrane partie nie załamały ambitnych łodzianek

Prowadzony przez znakomicie dysponowaną tego dnia kapitan Annę Werblińską Chemik trzecią część spotkania zaczął odważniej, dzięki czemu łatwo wyszedł na prowadzenie 8:5. Kilka chwil później dobra seria na zagrywce Magdaleny Śliwy (w tym jeden punkt zdobyty bezpośrednio serwisem) pozwoliła jednak łodziankom w jednym ustawieniu odrobić całą, czteropunktową wówczas, stratę, a po czasie na żądanie dla opiekuna gości, wyjść nawet na prowadzenia (12:11).

Wzrost przewagi Budowlanych do dwóch punktów zmusił Cuccariniego do posłania na parkiet Glinki-Mogentale. Co ciekawe, większy efekt przyniosło wprowadzenie do gry Doroty Ściurki po drugiej stronie siatki. Doświadczona przyjmująca, która zadaniowo zmieniła Polańską, popisała się bowiem asem serwisowym dającym jej zespołowi kolejny punkt zapasu (21:18). Gospodynie rezon straciły tylko na moment, ale inicjatywy już nie oddały, dzięki czemu wygrały cennego seta i pozostały w grze.

Podbudowane małym sukcesem Budowlane kolejną odsłonę rozpoczęły imponująco - od prowadzenia 3:0. Prym wiodła Popović, która pokazała w krótkim czasie, że punktować potrafi nie tylko atakiem, ale też blokiem i zagrywką. Podopieczne trenera-debiutanta nie zachłysnęły się dobrą grą i dalej mądrze punktowały rywalki, utrzymując w dłuższym czasie bezpieczną przewagę (16:13). Kolejne zmiany w ekipie Chemika nie przynosiły żadnego skutku. Mistrz Polski w pewnym momencie zupełnie pogubił się w odbiorze, co skrzętnie wykorzystały łodzianki, a zwłaszcza Polańska, która zdobyła trzy ostatnie punkty, doprowadzając do tie-breaka!

Decydującą odsłonę znacznie lepiej rozpoczęły faworytki. Szok po przegraniu dwóch setów opuścił siatkarki z Polic na tyle szybko, że już w pierwszych akcjach osiągnęły zdecydowaną przewagę (5:0). Ambitne łodzianki wszystko, co miały najlepszego, zostawiły tego dnia na parkiecie w poprzednich partiach, stanowiąc przez większość tie-breaka jedynie tło dla mistrza. Chemik wygrał ostatecznie 15:9 i całe spotkanie 3:2.

Choć ekipa z Łodzi szósty z siedmiu meczów obecnych rozgrywek skończyła tie-breakiem, tak naprawdę po raz pierwszy mogła po końcowym gwizdku mieć powody do zadowolenia. Punkt wywalczony w rywalizacji z ligowym potentatem pozwala wierzyć, że ten sezon, po kiepskim początku, wcale nie musi być stracony. Przyjezdne zaś, z kompletem zwycięstw pozostają na szczycie Orlen Ligi i to dla nich chyba największy pozytyw tego dnia.

Budowlani Łódź - Chemik Police 2:3 (21:25, 23:25, 25:22, 25:19, 9:15)

Budowlani Łódź: Śliwa, Polańska, Sieczka, Popović, Pycia, Skrzypkowska, Courtois (libero) oraz Grajber, Ściurka.

Chemik Police: Ognjenović, Mróz, Malagurski, Bjelica, Gajgał-Anioł, Werblińska, Zenik (libero) oraz Jagieło, Bednarek-Kasza, Glinka-Mogentale, Kowalińska.

MVP meczu: Maja Ognjenović.

Komentarze (4)
gargi
17.11.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pierwszy mecz bez trenera i już taka zmiana... ? zastanawiające... 
avatar
jureczek
16.11.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Czy to Bydgoszcz czy to Police dla Łodzianek to bez różnicy. Wszystkie zespoły traktują jednakowo i z wszystkimi graja po pięć setów. :) 
avatar
steffen
15.11.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Gdzie gra Łódź tam 5 setów :D 
avatar
placid
15.11.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Pięciosetowe pojedynki to już specjalność Łodzianek :)