20-letni rozgrywający jest jednym z wyróżniających się w tym sezonie zawodników Effectora, co zostało dostrzeżone przez trenera reprezentacji Polski Stephane'a Antige, który w nagrodę powołał go na specjalne konsultacje. - Przyznam szczerze, że jest to dla mnie duże zaskoczenie, ale bardzo się z tego cieszę. Będę chciał z tych krótkich spotkań wciągnąć jak najwięcej. Nie wiem do końca na czym będą one polegały, ale myślę, że jest to bardzo dobry pomysł i duża korzyść dla młodych zawodników - przyznał.
[ad=rectangle]
Mimo tego wyróżnienia o swoje miejsce w zespole Dariusza Daszkiewicza musi walczyć na każdym treningu. - Nie czuję się pewnym zawodnikiem. Wiem, że Grzesiek Pająk bardzo mocno pracuje i czuję jego oddech na plecach. Pracuję i staram się robić jak najwięcej, aby być tym numerem jeden do końca sezonu - powiedział Marcin Janusz.
Przed nim, jak i całą drużyną z woj. świętokrzyskiego spotkanie z kolejnym bardzo wymagającym rywalem. Ponownie po drugiej stronie siatki staną znani i utalentowani gracze. - Nie wywiera to na mnie większej presji. Postaram się grać to co grałem do tej pory. Myślę, że nie wyglądało to źle. Wiadomo, że rywal na przeciwko siatki będzie poważny, faworytem nie jesteśmy, ale nie możemy się przejmować takimi sprawami. Musimy zagrać spokojnie, walecznie i myślę, że uda nam się sprawić niespodziankę - oznajmił. Co może im w tym pomóc? - Musimy zagrać na swoim najwyższym poziomie, a ZAKSA z kolei trochę słabiej żebyśmy byli w stanie coś ugrać. Meczem w Bełchatowie pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie walczyć z zespołami z najwyższej półki.
Wydawać by się mogło, że dużym utrudnieniem dla Janusza jako rozgrywającego są problemy zdrowotne kieleckich atakujących. Młody siatkarz nie chce jednak doszukiwać się gorszych wyników Effectora w tym elemencie. - Taki jest sport. Kontuzje się zdarzają. Trzeba się do tego jakoś dostosowywać. Nie mam problemów żeby zgrać się z naszymi atakującymi. Grzesiek Pająk też nie, wiec nie wpływa to na naszą grę. Wiadomo, że wszyscy cieszyliby się z braku kontuzji, ale w sporcie jest to niemożliwe - zakończył.