Obie drużyny w poprzedniej kolejce odniosły zwycięstwo, ale nie da się ukryć, że obie wygrane znacznie się różniły. Dla zespołu Cerrad Czarnych Radom miał być to początek dobrej passy, której poszukują w zasadzie od startu tegorocznej PlusLigi. Dla "Wilków" Bednaruka - swoista formalność. W końcu dotychczas z groźniejszymi przeciwnikami też inkasowali punkty.
[ad=rectangle]
Jak na derby przystało, zaczęło się od wyrównanej walki. Wypełniona niemal w całości Arena Ursynów dawno nie słyszała tak głośnego dopingu. Radomianie przyjechali do Warszawy bez Mikko Oivanena uskarżającego się na ból kręgosłupa. Goście od początku stosowali szczelną zasłonę, by jak najbardziej utrudnić przeciwnikom przyjęcie, ale Maciej Olenderek radził sobie lepiej niż przyzwoicie w tym elemencie, często wyręczając kolegów. Pierwsze problemy Inżynierów pojawiły się przy zagrywce Lukasa Kampy, kiedy to goście zbudowali czteropunktową przewagę (8:12) i prezentowali bardzo skuteczną ofensywę. Kiedy jednak niemiecki rozgrywający posłał serwis w aut, do akcji wkroczył Aleksander Śliwka, który zaprezentował cztery niezwykle kąśliwe zagrywki i po przewadze radomian nie było już śladu. Druga część pierwszej partii należała do jednych z najgorszych w wykonaniu Politechniki w tym sezonie. Młodzi podopieczni Jakuba Bednaruka raz za razem odbijali się od ściany rywali i stracili skuteczność w ataku. Seta zakończył dwoma udanymi akcjami Bartłomiej Grzechnik, który kiwnięciem dał drużynie piłkę setową, po czym zablokował rywala.
Podbudowani fantastyczną końcówką w swoim wykonaniu, radomianie zaczęli od mocnego uderzenia w drugiej odsłonie. Prezentowali się zdecydowanie pewniej w ataku. Ciągle jednak reagowali nerwowo, choćby w tej sytuacji, gdy sędzia odgwizdał błąd przy obronie Adama Kowalskiego. Trener Robert Prygiel wyrzucił wówczas swoją tabliczkę, za co zresztą zobaczył żółty kartonik. Do stanu 9:9 Politechnika dotrzymywała kroku dobrze dysponowanym przeciwnikom. Później jednak nie potrafiła ich zatrzymać. Kampa umiejętnie wykorzystywał wszystkie atuty zespołu, a sam dołożył dwa punkty z ataku. W połowie seta z boiskiem pożegnał się Dominik Depowski, który wyraźnie nie radził sobie na siatce, a i w przyjęciu notował błędy. Trener Bednaruk sięgnął także po kolejne zmiany - szansę dostali Krzysztof Bieńkowski i Bartłomiej Mordyl. Nie podreparowało to jednak warszawskiego potencjału w ataku, a kolejne obrony Kowalskiego tylko zniechęcały Inżynierów.
W trzecim secie popularny "Diabeł" postanowił nieco inaczej ustawić pierwszą szóstkę. Od początku w ataku zagrał Patryk Strzeżek, zaś Filip został przesunięty na przyjęcie. Skutki przyniosło to raczej mierne, bo Politechnika ciągle nie potrafiła znaleźć lekarstwa na Czarnych. Nie zagrażała rywalom blokiem ani zagrywką, a każda akcja przynosiła więcej frustracji niż motywacji. Próbował ratować sytuację trener Bednaruk, choć to zapewne w psychice tkwił cały szkopuł.
W zespole radomskim nie było w zasadzie słabych punktów, a rozrzucenie ataku dawało wiele swobody w ofensywie. Po drugiej stronie siatki brakowało wcześniejszego polotu, zacięcia, a większość wystawionych piłek była wymuszona. Dopiero w okolicach 20. punktu Czarni poczuli oddech rywala na plecach, głównie za sprawą dobrej postawy Olka Śliwki. Gdy goście już myśleli o pomeczowym prysznicu, 19-latek po raz kolejny postanowił uprzykrzyć im życie serwisem. Tym samym, Inżynierowie ze stanu 16:21 wyszli na prowadzenie 22:21. Jak się można było spodziewać, końcówka do spokojnych nie należała. Ostra wymiana ciosów zakończyła się ostatecznie na korzyść radomian, a autorem zwycięskiego ataku był Grzechnik.
AZS Politechnika Warszawska - Cerrad Czarni Radom 0:3 (19:25, 18:25, 29:31)
AZS Politechnika Warszawska: Lipiński, Lemański, Filip, Śliwka, Depowski, Sacharewicz, Olenderek (libero) oraz Strzeżek, Radomski, Mordyl, Bieńkowski
Cerrad Czarni Radom: Bołądź, Pliński, Grzechnik, Żaliński, Westphal, Kampa, Kowalski (libero), Ratajczak
MVP: Lukas Kampa (Cerrad Czarni Radom)