Początek sezonu był dla bielszczanek udany, zanotowały one bowiem pewne zwycięstwa. Problemy przyszły w piątej kolejce, gdy lepszy okazał się Chemik Police. Był to początek trudnych spotkań dla bialskiego BKS-u, który zmierzył się z czołowymi drużynami Orlen Ligi.
[ad=rectangle]
Ostatnie trzy kolejki to dla bielszczanek trzy kolejne tie-breaki i... zarazem trzy przegrane. Czarna seria rozpoczęła się od starcia z Impelem Wrocław. W Orbicie przyjezdne prowadziły już 2:1, lecz czwartą partię przegrały 18:25, co oznaczało, że zwycięzcę wyłoni piąty set. Decydująca odsłona od początku była niezwykle wyrównana, a na skuteczne akcje Joanny Kaczor punktowymi atakami odpowiadała Heike Beier. Ostatecznie bielszczanki nie wytrzymały tej wojny nerwów i przegrały 21:23.
Drugi w kolejności był mecz z PGE Atomem Treflem Sopot. Ściany nie pomogły BKS-owi, tak jak i kibice. Gospodynie pewnie prowadziły 2:1, a w końcówce czwartej partii wypuściły one z rąk zwycięstwo. Fakt, że bielszczanki "pękły" w decydujących piłkach czwartego seta dał się zauważyć w tie-breaku, w którym nie były one w stanie skończyć ataku i poległy do 6. Przegrana bolała tym bardziej, że w czwartej odsłonie błąd w polu serwisowym sprawił, że nie wykorzystały one piłki meczowej.
Po porażce przed własnymi kibicami mimo niezadowolenia z końcowego rezultatu, Helena Horka - jedna z liderek zespołu - z optymizmem patrzyła w przyszłość. - Cieszę się z jednego punktu i mam nadzieję, że następnym razem piąty set padnie naszym łupem - podkreśliła. Czeszka zapewne nie spodziewała się, że kolejny tie-break przyjdzie zagrać jej drużynie już w następnej kolejce.
Gdy wydawało się, że bielszczanki przerwą tę fatalną passę podczas derbowego starcia, okazało się, że los nie tak łatwo oszukać. Siatkarki z Podbeskidzia pewnym krokiem zmierzały do wygranej za trzy punkty, prowadziły bowiem 2:1, a sety wygrywały w efektownym stylu. Ponownie okazało się to zgubne, w czwartej oraz piątej partii na boisku istniała tylko jedna drużyna, a był nią Tauron Banimex MKS Dąbrowa Górnicza. Tym samym bielszczanki zapisały na koncie trzecią porażkę po tie-breaku, w dodatku z rzędu.
Po przegranej z MKS-em w szeregach BKS-u panowała ponura atmosfera. - Dla nas był to kolejny mecz, kolejny tie-break, kolejny przegrany. Niestety, znowu straciłyśmy punkty - ubolewała Małgorzata Lis. - Po raz kolejny w tie-breaku sobie nie poradziłyśmy. Myślę, że problem leży w psychice. Musimy się odbudować i zacząć wygrywać takie mecze - zaznaczyła kapitan zespołu.
Środkowa BKS-u przyznała, że problem leży w psychice drużyny, lecz szkoleniowiec ekipy z Podbeskidzia nie był skory do szukania przyczyn takiej postawy w decydujących setach spotkań. Jednocześnie Leszek Rus nie krył rozgoryczenia faktem, że po raz trzeci jego zespół w tie-breaku musiał uznać wyższość rywalek. - Jeszcze trochę i już praktycznie będziemy mistrzami tie-breaków, szkoda że nie kończą się one po naszej myśli - powiedział.
Bielszczanki poniosły porażki w ostatnich kolejkach w bliźniaczym stylu. - Mecz z Atomem był podobny do tego z Dąbrowy Górniczej, prowadziliśmy 2:1, uciekł nam czwarty set, piąty przegraliśmy. Owszem, spotkanie we Wrocławiu było na styku, gdzieś tam mieliśmy szansę, zmarnowaliśmy przecież piłkę meczową. Z MKS-em prowadziliśmy 2:1, czwarty set nam uciekł, a w tie-breaku nie mogliśmy skończyć ataku. Trzeba to przeanalizować na chłodno, uspokoić emocje i dalej pracować - wyjaśnił opiekun zespołu z Bielska-Białej.
W następnej kolejce podopieczne Leszka Rusa podejmą beniaminka rozgrywek, Developres SkyRes Rzeszów. Rzeszowianki już nie raz w trakcie bieżącego sezonu Orlen Ligi pokazywały się z walecznej strony, zatem przed bielszczankami trudne zadanie odniesienia zwycięstwa. Czy zdołają one przełamać złą passę, czy może przerodzi się ona w klątwę?