W Mikołajki siatkarze mistrza Polski sprawili swoim kibicom bardzo niemiły prezent. Ulegli bowiem na własnym terenie najsłabszej drużynie ligi, nie zdobywając nawet jednego dużego punktu. - Po takim meczu, który mieliśmy wygrać, a przegraliśmy, muszę przede wszystkim przyznać, że rywal zagrał naprawdę dobrze. Zresztą już w pierwszym naszym spotkaniu z tą drużyną, na wyjeździe, siatkarze z Będzina radzili sobie świetnie. Jeśli tak grają każdy mecz, to nie mam pojęcia jak mogą tyle przegrywać. Jeśli to jednak dopiero pokaz tego, na co ich stać, to runda rewanżowa może skończyć się dla nich dużo lepiej niż pierwsza część fazy zasadniczej sezonu - podkreśla w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Srecko Lisinac.
[ad=rectangle]
Zmiany w składzie tym razem Miguelowi Falasce nie wyszły na dobre. Zespół, który rozpoczął spotkanie z MKS-em Banimexem Będzin (w kadrze zabrakło Facundo Conte, Karola Kłosa i Mariusza Wlazłego, a w kwadracie dla rezerwowych zaczęli Nicolas Uriarte oraz Michał Winiarski) tylko w pierwszej partii stanął na wysokości zadania. W kolejnych odsłonach ton wydarzeniom na parkiecie nadawali już przyjezdni. - Nam w tym meczu nie szło już od samego początku. Mieliśmy problemy z zagrywką. Pierwszą partię wygraliśmy, bo we wszystkim poza serwisem jeszcze sobie radziliśmy. Później jednak przestało nam wychodzić cokolwiek. Zostaliśmy wyłączeni, odcięto nam prąd - przyznaje bez ogródek reprezentant Serbii.
Dotychczasowe wyniki beniaminka PlusLigi nie zwiastowały niespodzianki. Okazało się jednak, że zmotywowani goście byli w stanie postawić się faworytowi i doprowadzić do mega sensacji. Spora w ty zasługa Miłosza Hebdy, czyli siatkarza związanego niegdyś z PGE Skrą, który w starciu z bełchatowianami zapracował na miano MVP spotkania. - Wiedzieliśmy czego można się po tych zawodnikach spodziewać. Rewelacyjnie spisał się tego dnia Miłosz. Chyba nikt nie zakładał, że właśnie on zaprezentuje się tak dobrze, a można powiedzieć, że ograł nas niemal w pojedynkę. Zaskoczyło nas chyba też to, że rywale zagrali dobrze w praktycznie każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Znakomicie blokowali i atakowali - wyjaśnia 22-letni środkowy.
Niezależnie od postawy przeciwnika, główna odpowiedzialność za porażkę spada jednak na barki mistrzów Polski, którzy dawno nie zaprezentowali się w meczu o stawkę tak fatalnie. - Przede wszystkim to my zagraliśmy źle, na bardzo niskim poziomie. Teraz musimy wyciągnąć wspólnie ze sztabem wnioski. Trenerzy na pewno będą wiedzieli, co robić dalej. Porażki w sporcie są rzeczą normalną, nie da się wygrać zawsze i z każdym. Nie mam jednak wątpliwości, że wszyscy nasi zawodnicy potrafią grać na wysokim poziomie - przekonuje nasz rozmówca. - Może w rywalizacji z MKS-em zabrakło nam trochę Mariusza (Wlazłego - przyp. red.), który miał grać od początku, ale nabawił się kontuzji pleców. Z drugiej strony Maciek Muzaj to bardzo dobry zawodnik. W sobotę mieliśmy po prostu gorszy dzień. Ja oczywiście też nie zagrałem na swoim poziomie - dodaje.