Na początek rundy rewanżowej w sezonie zasadniczym drużyna PGE Skry Bełchatów rozegrała dwa spotkania z beniaminkami - MKS-em Banimeksem Będzin oraz Cuprumem Lubin. Wyglądały one na najbardziej wymagające w sezonie. - Nie wiem, czy były one najtrudniejsze. Na pewno były to mecze bardzo ciężkie, kosztowały nas dużo sił i na pewno czegoś nas nauczyły. Na początku tego spotkania nie szło za dobrze, ale widać było, że potrafimy walczyć i ostatecznie wygraliśmy - powiedział po ostatnim gwizdku pojedynku z lubinianami Karol Kłos, który skończył w nim 9 z 9 ataków, co dało mu 100 proc. skuteczności.
[ad=rectangle]
W sobotnim starciu strach miał prawo zajrzeć bełchatowianom w oczy. Po dwóch setach rywalizacji przegrywali 0:2 i do tego momentu w ich grze nie można było zaobserwować zbyt wielu pozytywnych elementów. - Przeciwnicy wygrali dwa sety, ale gramy już trochę w tę siatkówkę i wiemy, że po dwóch partiach spotkanie się nie kończy. Myślę, że każdy z nas miał już taki mecz w swoim życiu, że przegrywał 0:2 i wygrał 3:2. Dobrze, że się to powtórzyło. Uważam, że ważne było to, iż walczyliśmy do końca, nie zwiesiliśmy głów. Dwie przegrane partie wyzwoliły w nas więcej złości oraz agresji, którą przełożyliśmy na dobre granie - powiedział mistrz świata.
Trzeci set okazał się przełomowy dla losów całego meczu. Gospodarze przypilnowali wyniku od początku i zaczęli zdobywać punkty blokiem. Analogiczna sytuacja miała miejsce w trakcie kolejnych partii. - Na pewno oni troszeczkę siedli, a my to wyczuliśmy. Wiedzieliśmy, że lubinianie nie będą w stanie zagrać całego spotkania na takim procencie w ataku i z tak dobrą zagrywką. Dzięki temu odskoczyliśmy. Pojawiło się kilka spektakularnych bloków i myślę, że to również pomogło. - oznajmił środkowy zespołu z Bełchatowa.
Podopieczni Miguela Falaski w całym meczu zepsuli aż 25 zagrywek. Ta statystyka z pewnością nie może być powodem do dumy. - Możemy szukać powodów, dlaczego słabo zagrywamy, ale za chwilę znów może zdarzyć się taki mecz, że będziemy świetnie zagrywać i nikt już nie będzie o tym pamiętał. Myślę, że trzeba spokojnie nad tym pracować na treningach, a wszystko będzie dobrze. W dalszej części meczu pokazaliśmy przecież, że potrafimy dobrze zagrywać. Na pewno nie będziemy się teraz zastanawiać nad tym, co było, a postaramy się dalej skupiać przed zagrywką i wykonywać ją najlepiej jak potrafimy - zapowiedział Kłos.
Siatkarze nie mogą jeszcze myśleć o świętach Bożego Narodzenia. Niektóre zespoły mają jeszcze do rozegrania aż trzy mecze zanim będą mogli rozjechać się do domów i zasiąść w rodzinnym gronie. - Ten czas przed świętami zawsze jest trochę dziwny, bo dużo gramy, a nasza głowa już gdzieś tam skłania się w stronę pięciu dni wolnych, które dostaniemy. Dla nas to jest rarytas, więc każdy pewnie gdzieś tam już sobie planuje. Dlatego tym bardziej trzeba się skupić i w tych grudniowych meczach pokazać, że to jeszcze nie są święta i trzeba walczyć do samego końca - zakończył reprezentant Polski.