- Mam wiele powodów do świętowania - cieszył się Ihos (tak mówią na niego koledzy). - Przez Castro od lat nie widziałem mojej rodziny. Może teraz wreszcie moi rodzice do mnie przylecą, bo ja na Kubę nie mogę wrócić - wyjaśnił w rozmowie z "Faktem".
W latach 90. Hernandez był jednym z najlepszych środkowych globu. Z reprezentacją Kuby zdobywał medale Mistrzostw Świata. Dostał pozwolenie od Castro na grę we Włoszech, ale po igrzyskach w 2000 roku dyktator cofnął zgodę kubańskim siatkarzom na występy w Europie.
Mimo to sześciu z nich w grudniu 2001 roku opuściło w Belgii swój zespół i nie wróciło do kraju. - Zostaliśmy zdyskwalifikowani na dwa lata przez światową federację. Kara minęła i znów grałem we Włoszech, potem w Turcji, a teraz w Polsce. Reżim na Kubie trwa jednak nadal i nie mogę pojechać do rodziny. Bardzo mi smutno, bo tam są moje dzieci i rodzice - przyznaje Hernandez.
Nie widział najbliższych od siedmiu lat. Może teraz, po zmianie rządzącego na Kubie, to się zmieni. Rodzice już złożyli podanie z prośbą o wizę do Polski. Kto wie, może uda im się zobaczyć syna, jak zdobywa Challenge Cup. Finałowy turniej tego europejskiego pucharu odbędzie się 22-23 marca.Działacze Resovii chcą, by cztery najlepsze zespoły grały właśnie w Rzeszowie.
- Tęsknię za rodziną i przyjaciółmi. Chciałbym ich tu mieć przy sobie. W Polsce mi się podoba. Chciałbym grać w Rzeszowie w kolejnym sezonie. Kto wie, może zostanę tu na dłużej - Hernandez nie ukrywa, że poważnie myśli o pozostaniu w naszym kraju. Jedyne, co mu przeszkadza, to chłodny klimat. Ale do tego jest się w stanie przyzwyczaić.