Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy po błędzie Guillaume'a Samiki, a wcześniej efektownej obronie Adama Kowalskiego, wyszli na trzypunktowe prowadzenie. Już od pierwszych akcji w ataku dobrze prezentował się Mikko Oivanen, z kolei jego vis-a-vis miał spore problemy z przebiciem się przez radomski blok. Jednak dwie nieskończone piłki przez Daniela Plińskiego spowodowały, że ekipa z Jasnej Góry doprowadziła do remisu. Walka punkt za punkt trwała do połowy premierowej odsłony, w tym fragmencie obie ekipy nie ustrzegły się błędów, ale kryzys lepiej przetrzymali Wojskowi. Zaczęli bardzo dobrze wyczuwać zamiary Miguela De Amo i co chwilę zatrzymywali przeciwnika blokiem (z 12:14 zrobiło się 16:14). W końcówce radomianie grali wręcz koncertowo, nie pomogły zmiany i przerwy, o które prosił Marek Kardos. Po skutecznym zbiciu Oivanena było 25:18.
[ad=rectangle]
Po zmianie stron rozgrywający z Częstochowy zaczął częściej korzystać z usług środkowych i od razu przyniosło to oczekiwane rezultaty. Z bardzo dobrej strony prezentował się zwłaszcza Artur Udrys, który nie tylko w punkt zamieniał każdą akcję, ale również stawiał szczelne bloki. Gdy przewaga AZS-u wzrosła do czterech "oczek", Robert Prygiel zdecydował się wykorzystać czas (7:11). Jego podopieczni złapali wreszcie swój rytm gry i zniwelowali straty do minimum (12:13). Wojskowi ponownie zaczęli dobrze grać blokiem, co w dużej mierze przyczyniło się do zdobycia aż ośmiu punktów w jednym ustawieniu! Prawdziwym "katem" w tym elemencie był zwłaszcza Daniel Pliński. Negatywną serię swojego zespołu atakiem ze środka przerwał Mateusz Przybyła. W końcówce zrobiło się nerwowo, bo gospodarze nie skończyli czterech piłek setowych, ale piątej okazji do objęcia prowadzenia 2:0 nie zmarnował Mikko Oivanen.
Od początku seta numer trzy częstochowianie byli całkowicie bezradni, mieli problemy z przyjęciem, co wykorzystali blokujący Cerrad Czarnych. Po ataku z szóstej strefy Wojciecha Żalińskiego gospodarze na pierwszą przerwę techniczną schodzili z pięcioma punktami przewagi. Akademicy sami sobie utrudniali sytuację - piłkę w aut przebił Bartosz Janeczek (10:5). Akcję później trener przyjezdnych zmuszony był wykorzystać już drugą przerwę w tej partii. Przekazane wskazówki na niewiele się zdały, bo jego zawodnicy popełniali kolejne błędy. A Lukas Kampa wręcz "bawił się" z blokiem, co chwilę rozgrywając na czystą siatkę. Dominacja Wojskowych nie podlegała dyskusji, a AZS sprawiał wrażenie kompletnie zagubionego. Po skutecznym zbiciu Wojciecha Żalińskiego radomianie mogli się cieszyć z bardzo ważnego zwycięstwa.
Cerrad Czarni Radom - AZS Częstochowa 3:0 (25:18, 25:22, 25:18)
Czarni: Kampa, Żaliński, Pliński, Oivanen, Westphal, Grzechnik, Kowalski (libero) oraz Kędzierski, Gutkowski, Ostrowski
AZS: De Amo, Szymura, Udrys, Janeczek, Samica, Przybyła, Stańczak (libero) oraz Napiórkowsi, Buczek, Marcyniak, Pietkiewicz
MVP: Mikko Oivanen
Czarni najlepszy doping w sezonie, szacun dla kibiców AZSu.
WKS nareszcie za 3 pkt, dobry mecz Oivanena.