Trefl Gdańsk – J.W. Construction OSRAM AZS Politechnika Warszawska 0:3 (23:25, 20:25, 20:25)
Trefl Gdańsk: Wojciech Winnik, Wojciech Serafin, Łukasz Kruk, Łukasz Kadziewicz, Jarosław Stancelewski, Krzysztof Kocik, Marco Samardzić (libero), Dariusz Szulik, Dimitri Skoryj,Dawid Suski
AZS Politechnika: Rafał Buszek, Karol Kłos, Radosław Rybak, Jurii Galdyr, Bartłomiej Neroj, Serhiy Kapelus, Robert Milczarek(libero)
Sędziowie: Katarzyna Sokół (sędzia pierwszy), Krzysztof Szmydyński (sędzia drugi)
Widzów: 1900
MVP: Radosław Rybak
Sobotnie spotkanie było bardzo ważne dla układu tabeli. Trefl Gdańsk chciał odbić się od dna, natomiast Politechnika chciała utrzymać dobre, szóste miejsce. Gdańszczanie przystąpili do spotkania w osłabionym składzie. Oprócz Bruna Zanuto, który nie gra od początku sezonu, dołączył do niego jeszcze Bojan Janić (kontuzja barku). Natomiast Łukasz Kadziewicz cały tydzień spędził w łóżku lecząc chorobę, pomimo braku treningów wystąpił w sobotnim meczu. Zawodnicy Politechniki Warszawskiej przyjechali w najsilniejszym składzie, przez co byli faworytami tego spotkania.
Obie ekipy rozpoczęły spotkanie bardzo ostrożnie. Po błędzie Radosława Rybaka po raz pierwszy w tym meczu Trefl objął prowadzenie 4:2. Przy stanie po 12 Krzysztof Kocik obił potrójny blok Politechniki, piłka wpadła na aut, jednak sędzia Katarzyna Sokół uznała punkt dla gości, co bardzo rozkojarzyło zespół Trefla. W środku seta niesamowitą akcją popisał się libero AZS Politechniki Robert Milczarek, który w pogoni za piłką wpadł bardzo niebezpiecznie w bandę reklamową. Jego zachowanie zostało nagrodzone wielkimi brawami przez gdańską publiczność. Chwilę później wszyscy byli świadkami kolejnej bardzo długiej wymiany, kiedy Wojciech Serafin i Winnik próbowali czterokrotnie ze skrzydeł zakończyć akcję, pomógł im w tym Serhiy Kapelus, który umieścił piłkę w siatce po ataku z drugiej linii. Trener Wojciech Kasza widząc nieporadność swojego atakującego, dał po raz kolejny w tym sezonie szansę młodemu Suskiemu, który jednak nie miał okazji zaatakować, gdyż goście wygrali seta 25:23.
W drugim partii ponownie trener Trefla Gdańsk postawił na Wojciecha Winnika w ataku. Oba zespoły grały punkt za punkt do momentu, kiedy plasowany serwis zagrał atakujący gospodarzy – Rafał Buszek pomylił się przerzucając piłkę na drugą stronę siatki, a całe dzieło w postaci punktu zakończył Łukasz Kadziewicz. Jednak na tym się skończyła dobra gra gospodarzy, którzy zaczęli popełniać notoryczne błędy w przyjęciu – Kocik oraz Serafin. Były to pewnego rodzaju prezenty Mikołajkowe, które gospodarze rozdawali aż do końca spotkania. Przy stanie 7:12 dla gości trener Kasza poprosił o czas, zwołał całą swoją drużynę (włącznie z rezerwowymi) chcą ich zmotywować do lepszej gry, gdyż Trefl zawodził na całej linii. Jednak był to zabieg mało wpływający na losy spotkania. – Niektórzy zawodnicy zachowywali się jak dzieci w piaskownicy, którym zabrano zabawkę – powiedział po spotkaniu Kasza. Gdańszczanie starali się zminimalizować przewagę gości, jednak to warszawiacy zeszli na przerwę techniczną prowadząc 16:13 po ataku Radosława Rybaka. Kolejny czas wpłynął na zawodników z Gdańska paraliżująco, gdyż nie potrafili skończyć pięciu kolejnych piłek w ataku, przez co przewaga Politechniki wzrosła bardzo szybko. Kolejne zmiany w drużynie gospodarzy nie odmieniły obrazu gry, każdy kolejny zawodnik miał za zadanie dodać nowego impulsu drużynie, jednak nikt nie podołał temu. Podopieczni trenera Krzysztofa Kowalczyka wygrali25:20.
Drugi set był ogromny ciosem w psychikę gospodarzy, jak również kibiców. Mała dwudziestoosobowa grupka fanów AZS Politechniki Warszawa przekrzykiwała resztę sympatyków gospodarzy. Trefl Gdańsk rozpoczął bardzo niefrasobliwie. Wspaniałe spotkanie rozgrywał Bartłomiej Neroj, który - mając zapewnione dobre przyjęcie ze strony kolegów - mógł rozrzucać piłkę na długości całej siatki. Gospodarze psuli wszystko co można, chcieli jak najszybciej zakończyć tego seta, ponieważ zdawali sobie sprawę z tego, że się ośmieszają przed gdańską publicznością. Promyk nadziei dał Jakub Bednaruk, wprowadzony za Łukasza Kruka, który sprytnymi serwisami zmusił rywali do błędów w przyjęciu. Jednak jego partnerzy nie potrafili wykorzystać ostatniej szansy, jaką dostali od losu. Zawodnicy Politechniki grali równo, nie pozwali sobie na chwilę dekoncentracji, dzięki czemu mieli pięć piłek meczowych (24:19). Spotkanie zakończył Radosław Rybak, który pokazał, że ciągle może grać na wysokim poziomie, za co został też nagrodzony nagrodą MVP spotkania.
Mecz w Gdańsku pokazał wszystkie słabości gospodarzy. Bez swoich dwóch podstawowych przyjmujących nie są wstanie nawiązać walki z przeciętnym ligowym zespołem. W przeciwieństwie do Politechniki, gdańszczanie nie tworzą jeszcze drużyną. Widoczne są podziały na gwiazdy i zawodników z rezerw, którzy nie potrafią przedstawić się z poziomu pierwszej ligi na PlusLigę, przez co beniaminek, który był typowany na czarnego konia stacza się powoli na dno tabeli.