Młody szkoleniowiec Wkręt-Metu już na początku trenerskiej kariery przeżył wiele: od efektownego zwycięstwa nad Iskrą Odincowo, po gorzką pigułkę, jaką była przegrana w decydującej o awansie dodatkowej partii z belgijskim Noliko.
- Emocje już opadły, teraz myślę jak sprawić, by cała ekipa zapomniała o tej porażce. Wszyscy mamy strasznego kaca moralnego, bo przecież w tym decydującym secie prowadziliśmy już 11:7 i wydawało się, że zwycięstwa nic nam nie odbierze. Rozegraliśmy w Pucharze CEV 8 meczów, 32 partie, 3 złote sety, a jedna piłka zdecydowała o tym, że wszystko poszło na marne.
Właśnie za to kocha się siatkówkę. Lub jej nienawidzi - mówi Panas. Liczby wymienia szybko, widać, że wiele razy o nich myślał. Tak jak o tym, czy jego zespół zyskał na tak długiej grze w pucharach, czy też stracił - siły, zdrowie i nerwy. - Jest niebezpieczeństwo, że teraz, przed najważniejszymi meczami w lidze i Pucharze Polski, wpadniemy w dołek, ale liczę, że wspólnie zażegnamy kryzys - kończy Panas.