W spotkanie lepiej weszli podopieczni włoskiego szkoleniowca, którzy wykorzystując proste błędy kielczan w ataku prowadzili na pierwszej przerwie technicznej różnicą czterech oczek (4:8). Effector nie zraził się nerwowym początkiem i za sprawą udanego bloku Andreasa Takvama i potężnego "gwoździa" również w wykonaniu Norwega doprowadził do wyrównania (8:8). Taki stan rzeczy nie trwał zbyt długo. Bardzo dobra postawa blokujących Jastrzębskiego Węgla pozwoliła im szybko zbudować nową przewagę (9:14).
[ad=rectangle]
Siatkarze Dariusza Daszkiewicza mieli ogromne problemy z kończeniem pierwszych piłek. Co innego brązowi medaliści poprzedniego sezonu. Ci oprócz świetnej gry w bloku prezentowali się pewnie w wykończeniu. Wyróżniali się tutaj zwłaszcza Mateusz Malinowski - zastępujący odpoczywającego cały mecz Michała Łasko - i Guillaume Quesque (15:21). Ambitna postawa gospodarzy wraz z mocniejszą zagrywką pozwoliła im zniwelować straty (20:22). Gdy wydawało się, że końcówka dostarczy emocji, przytomnie pod siatką zachował się Krzysztof Gierczyński (22:25).
Udane otwarcie nakręciło przyjezdnych na dalszą część spotkania. Alen Pajenk i Mateusz Malinowski w początkowych fragmentach tej odsłony skutecznie obijali blok effekciarzy (5:8). Drużyna z woj. świętokrzyskiego próbowała podjąć ryzyko, a pomóc w tym miało pojawienie się na parkiecie Sławomira Jungiewicza i Marcina Janusza. Ale przeprowadzone roszady nie przełożyły się korzystnie na wynik. Z akcji na akcję gospodarze wyglądali coraz gorzej. Jastrzębski z kolei sukcesywnie odjeżdżał swojemu nieporadnemu rywalowi. Duża w tym zasługa m.in. precyzyjnych serwisów Malinowskiego, ale też bardzo aktywnej obrony (10:16). Mogący sobie pozwolić na spokojniejsze rozegranie biało-pomarańczowo-czarni prostymi środkami zbliżali się do zwycięstwa w drugim secie (15:21). Przerwę oznajmił udany atak z lewego skrzydła (16:25).
Po gładko przegranej partii przedostatni zespół PlusLigi nie miał już nic do stracenia, dlatego po zmianie stron postawił wszystko na jedną kartę. Obraz gry nie uległ jednak zmianie. Kielczanie nie mieli żadnych argumentów, aby nawiązać wyrównaną walkę z Jastrzębskim (6:8). Goście utrzymywali swoją znakomitą dyspozycję w bloku i obronie, podbijając wiele zdecydowanie zbyt słabych ataków Effectora (8:10). Kolejne minuty przyniosły prawdziwy popis w wykonaniu ekipy Roberto Piazzy, która w jednym ustawieniu zdobyła aż dziesięć punktów (8:20). W końcówce Effector skorzystał z chwilowej nieobecności na boisku Michała Masnego i odrobinę zbliżył się do swojego przeciwnika (14:21). Ostatecznie ten lepszy okres nie przeszkodził jastrzębianom w pewnym triumfie (16:25).
Effector Kielce - Jastrzębski Węgiel 0:3 (22:25, 16:25, 16:25)
Effector Kielce: Maćkowiak, Staszewski, Buchowski, Pająk, Bieniek, Krzysiek, Sufa (libero) oraz Jungiewicz, Takvam, Janusz, Penczew.
Jastrzębski Węgiel: Gierczyński, Pajenk, Malinowski, Masny, Czarnowski, Quesque, Wojtaszek (libero) oraz Kańczok, Kosok, Filippov.
MVP: Mateusz Malinowski.