Zderzyliśmy się ze ścianą - rozmowa z Marcinem Wojtowiczem, byłym szkoleniowcem Developresu SkyRes Rzeszów

Marcin Wojtowicz mimo rozstania z zespołem Developresu nadal pozostaje jej wiernym fanem. O najlepszym okresie trenerskiej kariery w szczerej rozmowie opowiedział portalowi SportoweFakty.pl.

Anna Soboń: Rozpoczynał pan pracę w Rzeszowie, kiedy zespół był beniaminkiem i kończy pan swoją przygodę w momencie, kiedy również jest beniaminkiem.

Marcin Wojtowicz: Dokładnie tak. Przychodziłem do Developresu - bardzo ambitnego beniaminka. Zaproponowałem współpracę trzem zawodniczkom, z którymi trenowaliśmy w Wiśle Kraków i razem z dziewczynami stworzyliśmy fantastyczny zespół, który w I lidze świetnie sobie radził. Ekipa z Ostrowca Świętokrzyskiego była wtedy nie do ruszenia (śmiech), bo była to drużyna, która zgodnie z moimi przypuszczeniami, nie przegrała meczu. To był bardzo dobry sezon w jej wykonaniu i muszę przyznać, że bardzo mi się ona podobała. My potknęliśmy się na bardzo dobrze grającym zespole z Krosna, bo trzeba podkreślić, że trafiliśmy na okres kiedy Karpaty w tej fazie play off grały fenomenalnie. Odpadliśmy tam w półfinale, jednak ostatecznie ten upragniony awans stał się faktem. Ten okres w I lidze będę wspominał jako mój najlepszy w roli trenera. Stworzyliśmy taka grupę dziewczyn, która była wypadkową na miarę naszych możliwości i takiej koncepcji, która była ukierunkowana na zatrudnienie młodych, perspektywicznych dziewczyn. To one w przyszłości mogą stanowić o sile zespołu z Rzeszowa i sprawić, że ten klub będzie walczył w najwyższej klasie rozgrywkowej o coś więcej.
[ad=rectangle]
Weryfikacja była dość bolesna?

- Rzeczywiście weryfikacja niestety była dość bolesna, ale nie ma się co dziwić, bo tym samym tropem poszedł zespół z Bydgoszczy, który od dwóch lat zajmuje ostatnie miejsce w lidze. Podobnie stało się z Legionovią, która miała walczyć o pierwszą czwórkę, a jednak te wszystkie doświadczone zawodniczki pokazują miejsce w szeregu tym mniej doświadczonym ekipom. To jest bardzo trudny sezon, bo miałem zespół budowany od raptem trzech lat i praktycznie każda z nich przez całe swoje sportowe życie w niższych ligach kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa. A tutaj zderzyliśmy się ze ścianą, bo cztery wygrane spotkania na tyle kolejek to takie właśnie zderzenie.

Pojawiły się problemy nie do przejścia?

- Wiadomo, że jak się pojawiają porażki, to się pojawia też zwątpienie w to co robi trener, masażysta i wszystkich wokoło. Nie unika się różnych problemów pozasportowych, które w realiach drużyny bijącej się w górnej części tabeli lub rywalizującej jak równy z równym z każdym - same się rozwiązują, bądź są zamiatane pod dywan i nic się wielkiego nie dzieje. Natomiast jak się przegrywa i problemy się nawarstwiają, to stwarza to bardzo trudne warunki do pracy. Musieliśmy się z tym zmierzyć i nie mówię, że nie daliśmy rady, bo daliśmy – cały czas prezentowaliśmy swój styl, staraliśmy się grać widowiskowo i dość szybko. Oczywiście nie ułatwiały nam tego kontuzje, bo trzy dziewczyny wypadły nam ze składu podstawowego. To były ciosy, które uniemożliwiają normalną pracę. Już nie chce mówić, że lepiej by było jakby to wszystko stało się na raz. Bo wyglądało to tak, że jedna zawodniczka nam wypadła, zreorganizowaliśmy pracę, a po chwili mamy powtórkę i za jakiś czas kolejna kontuzja. Żadna z tych kontuzji nie była spowodowana zaniedbaniami treningowymi, bo były to urazy przypadkowe albo źle zdiagnozowana trzy lata temu. Tak jak powiedziałem jest to bardzo trudny sezon, jednak wydaje mi się, że dziewczyny nauczą się dwa razy więcej, będą wiedziały jak smakuje porażka i to wyzwoli w nich sportową złość.

By kolejny raz nie przeżywać podobnego sezonu?

- To już zarząd klubu będzie nad tym myślał. Na pewno trzeba się zastanowić co zrobić, żeby nie przeżywać już takich wahań formy, by tę grę troszkę uspokoić. To co się stało w tym sezonie daje bardzo dużo materiału do analizy i na pewno zostaną wyciągnięte z tego wnioski, a Developres będzie długo gościł na parkietach Orlen Ligi - czego serdecznie życzę.

Jak można porównać potencjał zespołu z Rzeszowa i z Ostrowca Świętokrzyskiego, bo w I lidze Developres walczył w hali liceum, a KSZO tradycji w Orlen Lidze nie miał. Jak takie drużyny odnajdują się na parkietach najwyższej klasy rozgrywkowej?

- Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na takie pytanie. Developres to drużyna, która ma trzy lata tradycji i w zasadzie nie ma nic wspólnego z Rzeszowem, choć jest z Rzeszowa i to jest druga strona medalu. Jak wiadomo Rzeszów siatkówką żyje, jest siatkarskim miastem i tam się każdy na tej dyscyplinie zna. Mamy bardzo fajną halę i dzielimy ją z drużyną Asseco Resovii i przepaść między nami jest kosmiczna. Ten brak historii nie jest dla nas przeszkodą, bo przez te trzy lata daliśmy się poznać przede wszystkim pod rzetelnym względem organizacyjnym i to jest ważne dla przyszłości. Miałem zapewnienia, że ten klub będzie się rozwijał, ze będzie więcej pieniędzy, że te wymagania będą coraz wyższe. Zobaczymy jak to dalej będzie, bo to są plany, jednak ma być tak, że ten klub ma cały czas iść do przodu. Nie wiem jak jest w Ostrowcu i nie chcę tego porównywać, bo to trzeba by zapytać trenera Parkitnego i władze klubu czy to jest ich szczyt możliwości. Czy mogą mieć więcej pieniędzy, by zbudować drużynę, która powalczy o medale w lidze. Plany są takie jeśli chodzi o Developres, by z roku na rok ta pozycja była coraz lepsza i być może za kilka lat będzie to drużyna, która będzie wiele znaczyć w Orlen Lidze. Wszystko będzie też zależne od finansów, ale to już wyjaśni się w przyszłości. Tak czy owak, Developres to drużyna z bardzo dużym potencjałem siatkarskim. Kwestia tylko jak zostanie on wykorzystany, jakie będą nakłady finansowe i zainteresowanie sponsorów.

Jakie są trenera najbliższe plany?

- Jeżeli chodzi o moją przyszłość, to jest to tak świeża sprawa, że na razie żadnych konkretów nie było. Miałem dwie przedwstępne rozmowy z klubami, że będzie zainteresowanie moja osobą – zobaczymy jak to się potoczy. Zastanawiam się też nad innymi rozwiązaniami, nad zajęciem się bardziej kwestią szkolenia . Muszę poświecić trochę czasu na podgonienie teorii, bo realia Orlen Ligi są takie, że na nic nie ma czasu, a człowiek cały czas musi się rozwijać. Mam zamiar nadrobić trochę teorii, pojeździć po klubach Orlen Ligi i zobaczyć jak one trenują, bo mamy kilku ciekawych szkoleniowców i chciałbym zobaczyć jak oni pracują - jeśli oczywiście się zgodzą. Chciałbym ten czas do przyszłego sezonu - bo nie ukrywam, że chciałabym wrócić, czy pracując z młodzieżą czy w Orlen Lidze - dobrze wykorzystać i w przyszłości wykonywać swój zawód, bo sprawia mi on wiele satysfakcji i radości. Pochodzę z gór, a ludzie z tych stron są bardzo zawzięci, więc zawsze staram się oddać całym sercem i tego się trzymam.

Źródło artykułu: