- To był podobny mecz do tego w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie przegrywaliśmy 0:2 i w trzeciej partii jeszcze wyżej niż dzisiaj. ZAKSA grała bardzo dobrze, a mimo to udało nam się wejść do gry, zakończyć tego trzeciego i czwartego seta zwycięsko, doprowadzając do tie-breaka. Szkoda, że ten mecz zakończył się w taki sposób. Dawid (Gunia - dop. red.) zaserwował w pół siatki i na koniec pozostał niedosyt - powiedział po spotkaniu II trener Transferu Bydgoszcz Marian Kardas.
[ad=rectangle]
Pomimo porażki, ekipa znad Brdy w piątkowy wieczór miała powody do zadowolenia. Wywalczony punkt przypieczętował bowiem miejsce tego zespołu w pierwszej szóstce rozgrywek PlusLigi po zakończeniu rundy zasadniczej. To ważne w kontekście rywalizacji play-off. Bydgoszczanom udało się bowiem uniknąć rywalizacji z potentatami - PGE Skrą Bełchatów i Asseco Resovią Rzeszów już w ćwierćfinale. - Mamy szóste miejsce, omijamy Skrę i Resovię. Wydaje mi się, że obecnie nie da się już nic więcej zrobić. Pozostaje tylko czekać na ćwierćfinałowego rywala, którym będzie Lotos Trefl Gdańsk lub Jastrzębski Węgiel. Ostateczny wynik poznamy pewnie po niedzielnym meczu tych dwóch rywali - stwierdził asystent Vitala Heynena.
Zdecydowanie mniej powodów do zadowolenia po potyczce w grodzie nad Brdą miał Sebastian Świderski. Jego podopieczni po dwóch wygranych setach, w trzecim nie wykorzystali aż czterech piłek meczowych, co kosztowało ich utratę punktu i skazało na rywalizację w play-off z jednym z dwóch kandydatów do złota. - Były spore emocje i niestety podaliśmy rękę zespołowi z Bydgoszczy. Mieliśmy zakończyć ten pojedynek wynikiem 3:0. Trzy błędy przejścia dołem, praktycznie nie zdarzają się w żadnym meczu. Nam natomiast przytrafiło się to w jednym secie, trzecim, przegranym 28:30. Jedno przejście mniej, jeden błąd i mogliśmy to spotkanie zakończyć dużo wcześniej. Mimo wszystko był to fajny mecz, wyrównana walka i dobra jednostka treningowa przed play-off - powiedział po spotkaniu "Świder".