Inauguracja po myśli mistrza Polski - relacja z meczu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów

Pierwsze spotkanie ćwierćfinałowe kędzierzynian z bełchatowianami trwało tyle samo, ile oba pojedynki tych ekip w fazie zasadniczej. Tym razem 3:0 zwyciężyli podopieczni Miguela Falaski.

Od samego początku za faworyta pojedynku uważani byli siatkarze PGE Skry Bełchatów, który już od pierwszych akcji potwierdzili, że są w dużo lepszej formie niż podczas grudniowego spotkania, przegranego w Kędzierzynie-Koźlu 0:3. Pomimo mocnego nacisku ze strony zagrywających siatkarzy ZAKSY, Nicolas Uriarte umiejętnie radził sobie z urozmaicaniem gry ofensywnej swojego zespołu. Szczególnie dobrze wyglądała jego współpraca z lewoskrzydłowymi, Nicolasem Marechalem oraz Facundo Conte. Bełchatowianie nieźle spisywali się również w bloku. W tym elemencie brylował Andrzej Wrona, po którego dwóch "czapach" przyjezdni objęli prowadzenie 17:13.
[ad=rectangle]
Kędzierzynianie cały czas jednak pokazywali, że tanio skóry nie sprzedadzą. Ciężar gry w ataku spoczywał na dobrze prezentującym się Dicku Kooy'u, a duże zagrożenie w polu serwisowym stanowił Jurij Gladyr. Mimo to podopieczni Miguela Falaski potrafili utrzymywać rywali na dystans, przede wszystkim za sprawą doskonałej postawy Conte oraz tytanicznej pracy wykonywanej w przyjęciu przez Ferdinanda Tille. Gospodarze dogonili co prawda wynik z 20:24 na 23:24, do czego w ogromnym stopniu przyczynił się zagrywający z prędkością ponad 120 km/h Nimir Abdel-Aziz, lecz autorem ostatniego punktu w pierwszej odsłonie został już niezawodny Conte.

Podbudowana PGE Skra wskoczyła na takie obroty, że w drugiej partii po prostu przejechała się po ZAKSIE jak walec. Jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną jej siatkarze udowodnili, że zasada "kto zagrywa, ten wygrywa" jest w tym sporcie świętością. Mariusz Wlazły odpalił kilka petard, natomiast Karol Kłos dwukrotnie upolował szybującym serwisem Lucasa Loha i goście błyskawicznie wygrywali 8:3. A później już była tylko dalsza część demolki.

Brazylijski przyjmujący ekipy z Kędzierzyna-Koźla został po prostu upokorzony, ponieważ kolejni rywale pozostawali bezlitośni dla jego słabej dyspozycji w przyjęciu. Trzema asami popisał się między innymi Conte, kolejne punkty z zagrywki dołożyli także Wrona i Wlazły. Totalnie rozbitych miejscowych na sam koniec pogrążył jeszcze Marechal, a jakżeby inaczej, punktowym serwisem. Bełchatowianie zwyciężyli w tej partii aż 25:10!

Tak wysoki triumf nieco uśpił czujność graczy PGE Skry w trzeciej odsłonie. Jej początkowe fragmenty nie należały do interesujących, ponieważ oba zespoły popełniały bardzo dużo błędów, przede wszystkim na zagrywce. Żaden długo nie potrafił wypracować sobie także większej niż jednopunktowej przewagi. Pierwsi uczynili to jednak aktualni mistrzowie Polski, którzy wyszli na prowadzenie 14:12 po udanym bloku na słabo grającym Dominiku Witczaku.

Kędzierzynianie szybko wyrównali stan seta na 16:16, za sprawą udanego bloku Abdel-Aziza, i mieli nawet szansę wyjść na 18:17. Okazję tę zmarnował jednak Loh, wpadając w bełchatowski blok. Po chwili Brazylijczyk raz jeszcze odbił się od ściany rąk, zaś asa dołożył Conte i było 20:17 dla ekipy z Bełchatowa. Ta przewaga wystarczyła jej już do przypieczętowania sukcesu w całym pojedynku. Piłkę meczową pewnym zbiciem z lewego skrzydła wykończył Conte. Skra zwyciężyła 25:22 i w całym pojedynku 3:0.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów 0:3 (23:25, 10:25, 22:25)

ZAKSA: Witczak (6), Zagumny (1), Loh (4), Gladyr (5), Wiśniewski (6), Kooy (8), Zatorski (libero) oraz Abdel-Aziz (2), Zapłacki, Van Dijk, Ruciak.

Skra: Wlazły (8), Kłos (10), Conte (18), Wrona (7), Uriarte (1), Marechal (7), Tille (libero) oraz Brdjović.

MVP: Nicolas Uriarte (PGE Skra Bełchatów).

Źródło artykułu: