Pro Kon Stal Piast Szczecin - PSPS Chemik Police 3:0 (25:19, 25:23, 25:17)
Składy:
Pro Kon Stal Piast Szczecin: Anna Szydełko, Edyta Rzenno, Malwina Konkolewska, Justyna Sachmacińska, Paulina Chojnacka, Marta Szymańska, Marta Siwka (libero).
PSPS Chemik Police: Natalia Matusz, Ewa Kwiatkowska, Katarzyna Ciesielska, Agata Furmanek, Katarzyna Bury, Justyna Raczyńska, Katarzyna Ostrowska (libero) oraz Marta Wellna, Joanna Pomykacz, Magdalena Soter, Monika Bryczkowska.
Sędziowie: Marek Heyducki (pierwszy) oraz Piotr Skowroński (drugi).
Mecze derbowe zawsze mają swój specyficzny urok. Zespoły szczególnie się mobilizują, a w lokalnych mediach jest przepychanka słowna jednej strony z drugą. Każdy próbuje wygrać tą wojnę psychologiczną, która później ma olbrzymie znaczenie w trakcie zawodów. Podobnie jest podczas pierwszoligowych spotkań Piasta Szczecin z Chemikiem Police. Ze stolicy województwa Zachodniopomorskiego do miasta słynącego z zakładów chemicznych jest przysłowiowy rzut beretem. Podopieczne Mariusza Bujka przekonywały, że tanio skóry nie sprzedadzą, natomiast szczecinianki zapewniały, że zwyciężą pewnie i bardzo szybko. Oczywiście te przepychanki musiała zweryfikować rzeczywistość.
Samo spotkanie zaczęło się tak jak się można było tego spodziewać. Oba zespoły popełniały błędy wynikające z tremy, ale ekipy popełniły ich tyle samo, w efekcie na tablicy wyników był remis po 5:5. Jednak później zrobiło się jednostronne widowisko, głównie wynikło to z błędów, jakie popełniały policzanki. W polu zagrywki i ataku myliła się Natalia Matusz. Przez blok Piasta nie mogła się przebić także Justyna Raczyńska, którą to na tyle się podłamało, że nie trafiała w boisko albo przekraczała linie pod siatką. To skutkowało automatycznym punktem dla przeciwniczek. - Raczyńska ma problemy z atakiem, ona chyba sama nie wierzy, że potrafi to robić. Nie wyjdą jej dwa ataki i się dekoncentruje, a później trudno jest jej wrócić do dobrego grania - tłumaczył swoją zawodniczkę Mariusz Bujek. W efekcie miejscowe odskoczyły na dziewięć punktów (19:10). Dopiero, gdy na zagrywkę weszła była zawodniczka Piasta, Katarzyna Bury, karta nieco się odwróciła. Zdobyła trzy asy, a jej zespół w tym czasie odrobił sześć punktów. Jak się jednak okazało, wystarczyło przejście by znowu do głosu doszły gospodynie i wygrały partię do 19. - Przed meczem ustaliliśmy, że będziemy blokować skos, a tego w praktyce nie robiliśmy. Dodatkowo nie broniliśmy tych piłek po skosie, a jak tak podstawowych ataków się nie broni, to się nie istnieje na boisku - mówił Mariusz Bujek.
Pierwsza połowa drugiej odsłony była prowadzona pod dyktando miejscowych. Mogło się wydawać, że bardzo szybko Piast odniesie zwycięstwo w tej partii. Było już 11:6, później przewaga nieco stopniała do czterech punktów (15:11), ale dalej pewniakiem do sukcesu były szczecinianki. Jedno, co przemawiało na korzyść Chemika to blok. - Moje zawodniczki nie doceniły bloku Chemika i stąd zdobyły kilka punktów z tego elementu. Trochę niepotrzebnie próbowaliśmy zbijać piłki na trzeci czwarty metr. Wystarczyło trochę dalej atakować i ten blok byśmy minęli - stwierdził Marek Mierzwiński, trener Piasta. Średnia wzrostu w tym zespole Chemika to mniej niż 180 cm. Jest to jedna z najniższych drużyn w lidze. Rodzynkiem w tej ekipie jest Magdalena Soter - mierzy 192 cm, ale niemal całe spotkanie spędziła na ławce rezerwowych. Jak się później okazało ta iskierka spowodowała, że przyjezdne zaczęły mozolnie odrabiać straty i skutecznie przebijać się na drugą stronę siatki. - Chemik od lat gra niskim składem i musiał się nauczyć radzić z przewagą wzrostową przeciwnika. Obie rozgrywające przyspieszają grę jak tylko się da i dlatego czasami nie nadążaliśmy w bloku. Ale ważniejsze dla mnie były chwile, w których nie trzymaliśmy się założeń taktycznych, dziewczyny po prostu zapomniały o nich. Dzięki temu przeciwniczki się podniosły i zbliżyły się do nas w końcówce - powiedział Marek Mierzwiński. Ostatecznie miejscowe tą partię wygrały 25:23.
Policzanki przespały początek trzeciego seta i po kilku piłkach, gdy na tablicy widniał wynik 9:3, stało się jasne, że przyjezdne przegrają gładko ten mecz. Trener Bujek zrobił tyle zmian, ile na daną chwilę mógł. Zagrała Marta Wellna, Joanna Pomykacz i Monika Bryczkowska, ale nie wiele dobrego zdołały zdziałać. - Kiedyś jak robiłem zmianę, to ona przynajmniej coś wnosiła, a teraz one nie wiele dobrego robią. Nie wiem na razie, co z tym wszystkim zrobić - żalił się szkoleniowiec Chemika. Dodatkowo w jego ekipie roiło się od popełnionych błędów, a to tylko zacisnęło pętle na ich szyi. Piast wygrał 25:17 i w całym meczu 3:0.
MVP tego spotkania została Marta Szymańska, która równomiernie rozrzucała piłkę do wszystkich swoich atakujących. Z pewnością była jedną z głównych postaci, dzięki której gospodynie tak łatwo wygrały w derbowym spotkaniu. - W drugim secie popełniliśmy dużo błędów zwłaszcza w zagrywce, ale w pierwszym i trzecim secie graliśmy bardzo skoncentrowani i siłą rzeczy było mniej pomyłek z naszej strony - mówił Mierzwiński. Dla Chemika jest to druga, gładka porażka z rzędu. Czego potrzeba, by ten zespół znów zaczął dobrze grać? - Mamy teraz chwilę odpoczynku. Wierzę, że jak wyjedziemy z naszego województwa to wszystko zmieni się na lepsze. Przestaniemy istnieć medialnie, będziemy mieć trochę spokoju żeby się odbudować i przede wszystkim popracować nad taktyką - stwierdził Bujek.