- Udało nam się wygrać cztery z czterech spotkań. Mam nadzieję, że zwyciężymy także w piątym i awansujemy do półfinału, bo bardzo tego pragniemy. Jeżeli chodzi o patent na zespół Transferu, to w każdym meczu decyduje co innego. Raz mamy więcej szczęścia, innym razem jesteśmy po prostu lepsi - powiedział po spotkaniu bohater sobotniej potyczki Mateusz Mika.
[ad=rectangle]
Inauguracyjne starcie ćwierćfinałowej rywalizacji, dla wyżej notowanych siatkarzy Lotosu Trefla Gdańsk nie należało do łatwych. W pierwszych trzech setach podopieczni Vitala Heynena zawiesili rywalom poprzeczkę bardzo wysoko. Gracze Andrei Anastasiego z wyzwaniem poradzili sobie dwukrotnie. W trzeciej odsłonie, musieli jednak uznać wyższość przeciwnika, przegrywając 33:35. - Nie mogę powiedzieć co konkretnie zdecydowało o naszych wygranych w pierwszych dwóch setach, czy porażce w trzecim. Kiedy gra się na przewagi decyduje jedna piłka, jedna obrona czy blok - przyznał reprezentant Polski. - W pierwszych trzech setach zawsze udawało nam się wracać do gry, choć to rywale posiadali inicjatywę. Cieszę się, że mimo wszystko nie zwieszaliśmy głów nie poddawaliśmy się i nie panikowaliśmy. Nie myśleliśmy o tym co się stanie, jeżeli stracimy punkt tylko graliśmy swoje. Na trzy sety które zaczynaliśmy słabo, dwa udało nam się wygrać i to cieszy - dodał.
Losy pierwszego meczu ćwierćfinałowego rozstrzygnęły się w czwartej partii, wygranej przez gości 25:16. Na tle dobrze dysponowanych przeciwników, bydgoszczanie prezentowali się fatalnie, nawet przez moment nie podejmując walki. W efekcie Lotos Trefl Gdańsk dopełnił formalności wygrywając cały mecz 3:1, czyniąc tym samym duży krok w kierunku awansu do strefy medalowej. - Rywal być może w pewnym momencie przestał wierzyć w sukces i opadł z sił, a my to wykorzystaliśmy. Końcowy wynik jest dla nas bardzo dobry, dlatego też teraz pozostaje nam tylko czekać na mecz w Gdańsku - przyznał przyjmujący ekipy znad morza.