- Jak dobrze zaczniemy, to spotkanie z Cuprum będzie bardzo ciekawe - mówił przed meczem Grzegorz Pająk. Słowa rozgrywającego Effectora znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. Pełni wiary gospodarze za sprawą między innymi punktowej zagrywki Mateusza Bieńka i Sławomira Jungiewicza prowadzili na pierwszej przerwie technicznej (8:6). Faworyzowani lubinianie robili wszystko, aby odrobić starty, ale gdy wydawało się, że ich gra zaczyna się zazębiać, kielczanie znów wzmacniali serwis (13:10).
[ad=rectangle]
Goście mieli ogromne problemy w przyjęciu, co automatycznie przekładało się na niepowodzenie w ataku. Swoje szanse marnował jeden z liderów Szymon Romać. Również środkowi nie potrafili pozytywnie wpłynąć na postawę drużyny Gheorghe Cretu, której sytuacja z akcji na akcję zaczynała się komplikować (17:12). Biało-czerwono-niebiescy podobnie jak w ostatnim meczu z AZS-em Częstochowa złapali dużą swobodę. W polu zagrywki nieprzerwanie świetnie spisywali się Bieniek oraz Pająk. I to między innymi dzięki nim, ale i coraz prostszym błędom beniaminka, Effector pewnie kroczył po udane otwarcie meczu (19:12). Zmianę stron i zdecydowane zwycięstwo zespołu Dariusza Daszkiewicza oznajmił pojedynczy blok Rozalina Penczewa (25:14).
Podrażnieni zupełnie nieudanym setem siatkarze Cuprum od mocnego uderzenia rozpoczęli drugą odsłonę. Kąśliwa zagrywka Jeroena Trommela, skuteczna gra w ataku i bardziej aktywna obrona pozwoliły przyjezdnym zbudować bezpieczną przewagę (3:8). Ekipa z woj. świętokrzyskiego ruszyła w pogoń za rywalem, a pomocną dłoń wyciągnął do niej Grzegorz Łomacz. 27-latek nie do końca radził sobie w rozegraniu (7:10). Gdy wydawało się, że lubinianie znów odskoczą na kilka punktów - w ich szeregach uaktywnili się Romać i Ivan Borovnjak - o swoim serwisie przypomniał Pająk (13:15). Po kolejnym nieudanym zagraniu Łomacza Effector doprowadził do remisu (18:18). W końcówce lepiej wypadli goście, wygrywając do 22-óch.
Trzecia partia w początkowym fragmencie była bardzo wyrównana. Obie drużyny nie chcąc pozwolić przeciwnikowi na zbudowanie wyraźnej przewagi m.in. mocno pracowały na siatce (8:8). Mniejsza liczba błędów i lepsze przyjęcie sprawiły, że effekciarze po ataku ze skrzydła Jungiewicza mogli odrobinę odetchnąć (14:11). A po udanym bloku Takvama i Penczewa zeszli na drugą przerwę techniczną z czteropunktowym zapasem (16:12). Przeżywający kolejny kryzys zawodnicy Cretu nie potrafili wytrącić z równowagi konsekwentnych kielczan. Niewiele wnosiły też zmiany. (20:17). Gospodarze mogli się pochwalić większym spokojem, dzięki czemu to właśnie oni cieszyli po ostatniej akcji (25:20).
Walczący o pozostanie w meczu zawodnicy z Dolnego Śląska musieli zacząć ryzykować. Na rozwinięcie skrzydeł nie pozwalali im jednak siatkarze Daszkiewicza, dlatego kibice długo byli świadkami wymiany punkt za punkt (12:12). Sytuacja zaczęła się zmieniać po drugim czasie. Wtedy też beniaminek postawił szczelny blok (14:17). Kolejne akcje przyniosły m.in. błąd odbicia Pająka, po którym goście przybliżyli się do tie-breaka (15:19). Minimalny bufor bezpieczeństwa okazał się kluczowy i mimo ambitnej walki biało-czerwono-niebieskich, górą byli lubinianie (22:25).
Tie-break korzystniej zaczął się dla gospodarzy, którzy po zablokowaniu Dmytro Paszyckiego prowadzili 4:2. Nie trzeba było jednak długo czekać na identyczną odpowiedź gości (4:4). Po punktowej zagrywce, świetnie dysponowanego Mateusza Bieńka, kielczanie uciekli na trzy punkty (8:5). Effekciarze nie zwalniali tempa i w decydującej fazie piątej partii prowadzili 11:7, by ostatecznie nie dać już sobie wyrwać bardzo ważnego zwycięstwa (15:12).
Effector Kielce - Cuprum Lubin 3:2 (25:14, 22:25, 25:20, 22:25, 15:12)
Effector Kielce: Jungiewicz, Pająk, Staszewski, Penczew, Bieniek, Maćkowiak, Kaczmarek (libero) oraz Krzysiek, Janusz, Sufa, Takvam.
Cuprum Lubin: Romać, Łomacz, Trommel, Borovnjak, Paszycki, Michalski, Rusek (libero) oraz Gromadowski, Gorzkiewicz.
MVP: Sławomir Jungiewicz (Effector).