Nie byliśmy gotowi na Michała Winiarskiego - rozmowa z Nikolą Grbicem, trenerem Sir Safety Perugia

Wicemistrz Włoch przegrał rewanżowy mecz drugiej rundy play off Ligi Mistrzów ze Skrą Bełchatów i nie pojedzie do Berlina. Szkoleniowiec zespołu po spotkaniu analizował przyczyny porażki.

Ola Piskorska: Co spowodowało, że przegraliście?

Nikola Grbić: Przede wszystkim strata dużej przewagi w trzecim secie. Prowadziliśmy 15:9 i stanęliśmy. A właściwie nie, to nie my stanęliśmy, bo nie zrobiliśmy ani jednego własnego błędu w tamtym momencie. To rywal zaczął grać świetnie i każdy punkt, który zrobili odrabiając tę przewagę wynikał z ich dobrej gry. I tylko dlatego jestem w stanie zaakceptować ten przestój i tę porażkę, bo widziałem, że ona nie wynikała z naszych błędów, ale tylko z tego, że drugi zespół wzniósł się na wyżyny swoich możliwości i w ten sposób odmienił mecz. Byłbym wściekły, gdybyśmy to my sami podali im rękę naszymi pomyłkami i zachęcili ich do powrotu do gry, ale tak nie było. A druga przyczyna naszej porażki to wejście Michała Winiarskiego, który kompletnie odmienił oblicze swojej drużyny. Znam Michała i wiem doskonale, że to bardzo utalentowany zawodnik, który potrafi wiele dać zespołowi nawet nie będąc w pełni zdrowym i nie trenując regularnie.
[ad=rectangle]
Byliście przygotowani na to, że on może wejść i zagrać?

- Nie. Rozmawiałem z nim, wiem, że wracał już do zdrowia, spodziewaliśmy się, że może wejść do drugiej linii na parę ustawień, ale na pewno nie tego, że wejdzie i będzie normalnie grał pół spotkania. Wiedzieliśmy, że on tydzień temu jeszcze nawet nie trenował normalnie. A jednak wszedł i uspokoił grę Skry we wszystkich elementach, wszystko zaczęło funkcjonować tak jak powinno. To jest waga doświadczenia, w takich meczach zawsze najlepiej grają zawodnicy z dużym doświadczeniem, ich nie paraliżuje stawka.

A kibice nie przestraszyli trochę twojego zespołu? Nie graliście nigdy dotąd przed tak liczną publicznością.

- Nie sądzę, żeby to miało znaczenie. Po obserwowaniu ich emocji w trakcie meczu wydaje mi się, że nie. Ale oczywiście nie siedzę w ich głowach.

Wasi dwaj kluczowi gracze, Atansijevic i Fromm, zagrali doskonale pierwszego seta, ale potem zupełnie stracili skuteczność, co się stało?

- Oni obaj są niezwykle obciążeni od samego początku sezonu, to przede wszystkim na ich barkach spoczywa zdobywanie punktów. Nie mam na myśli, że dopadło ich zmęczenie, tylko, że cała uwaga każdego rywala skupia się automatycznie na nich dwóch, czy to w bloku czy w obronie w polu. I jeżeli rywal dobrze zrealizuje swoją taktykę, to im obu jest wtedy bardzo trudno skutecznie atakować, tak było w Łodzi. Obaj zagrali na bardzo wysokim poziomie w pierwszym meczu, ale w rewanżowym było im już znacznie ciężej. Bełchatowianie wyjmowali wyblokiem i w obronie piłki, które zwykle by wpadły i robili z nich skuteczne kontry, to też podcinało skrzydła moim graczom. Ale spójrz na statystyki przeciwnika, ani Conte ani Wlazły też nie mieli wysokiej skuteczności w ataku, to w ogóle był nieprzyjemny mecz dla skrzydłowych. To jest normalne w meczach na tym poziomie.

Tylko oprócz skuteczności w ataku i Atanasijevic i Fromm zupełnie stracili swój serwis po pierwszym secie, głównie popełniali błędy w tym elemencie, czemu?

- Pytanie za milion dolarów (śmiech). Nie wiem.

Czy problemy zdrowotne Maurottiego przyczyniły się do porażki? Miałeś tylko Sundera na ewentualne zmiany na przyjęciu.

- Nie, zupełnie nie. Goran (Vujevic - przyp. red.) miał grać i grał dobrze, on odpowiada za przyjęcie i to jest najważniejsze.

Po waszej porażce nie będzie żadnego zespołu z ligi włoskiej w turnieju finałowym Ligi Mistrzów. Czy to twoim zdaniem pokazuje, że siła ligi włoskiej słabnie?

- Piacenza z powodów finansowych nie ma dobrej drużyny w tym sezonie, więc po nich nie można się było wiele spodziewać w Lidze Mistrzów. Natomiast jestem zdziwiony postawą Lube i uważam ich odpadnięcie za większą sensację, niż nasze. Na pewno włoskim drużynom jest ciężko, mamy bardzo napięty kalendarz rozgrywek ligowych i kiedy dochodzi jeszcze Liga Mistrzów to nie mamy w ogóle czasu na treningi, co utrudnia osiąganie dobrych wyników.

Nikola Grbic debiutuje jako trener w tym sezonie w Sir Safety Perugia
Nikola Grbic debiutuje jako trener w tym sezonie w Sir Safety Perugia

Polskie zespoły mają tak samo napięty kalendarz rozgrywek ligowych, a jednak dwa pojadą do Berlina.

- Może akurat te zespoły z Polski, które awansowały, mają więcej doświadczenia. Nie w sensie wieku, bo są tam stosunkowo młodzi gracze. Ale w graniu w Lidze Mistrzów czy innych meczach o wielką stawkę i w radzeniu sobie z takim napiętym kalendarzem. Tak samo mają też dłuższą ławkę i więcej zawodników, którzy mogą wejść z kwadratu o odmienić mecz. To jest bardzo istotne, kiedy gra się na ciągłym zmęczeniu. Ale nie powiem ci, tego co pewnie chcesz usłyszeć, że to oznacza, że polska liga jest najmocniejsza na świecie, a na pewno mocniejsza od włoskiej.

Czyli twoim zdaniem nie jest?

- Nasz dwumecz ze Skrą Bełchatów był tak wyrównany, że raczej nie wyciągałbym na tej podstawie wniosków o wyższości jednej ligi nad drugą. Oczywiście, liga włoska nie jest już tak jednoznacznie najlepsza, jak była dekadę temu, ale nadal jest niezwykle silna. Akurat tak się złożyło, że w tym sezonie w Lidze Mistrzów nie grały dwie drużyny z czuba tabeli, czyli Modena i Trento. Myślę, że obie spokojnie mogłyby zamieszać w tych rozgrywkach i udowodnić, że liga włoska jeszcze nie upada, mimo, że tak mówią tak zwani eksperci.

W Łodzi rozmawiała Ola Piskorska

Źródło artykułu: