W pierwszym meczu rywalizacji o 13. miejsce w PlusLidze, BBTS Bielsko-Biała pokonał w AZS Częstochowa 3:1. Przed rewanżem to bielszczanie byli w lepszej sytuacji, lecz w hali pod Dębowcem od początku dominowali siatkarze z Częstochowy. Podopieczni Michała Bąkiewicza, by myśleć o zajęciu przedostatniej pozycji, musieli wygrać za trzy punkty. To zadanie udało się spełnić i o losach dwumeczu zadecydował złoty set.
[ad=rectangle]
W nim lepiej radzili sobie bielszczanie, którzy szybko uzyskali kilkupunktową przewagę i nie oddali jej do ostatniej piłki. Akademicy w niczym nie przypominali zespołu, który w poprzednich trzech partiach odnosił pewne zwycięstwa. - Za nerwowo podeszliśmy do tego złotego seta. Na początku popełniliśmy kilka głupich błędów, później to się przełożyło na wynik. Jest nam wstyd za ten wynik, na pewno nie chcieliśmy walczyć o przedostatnie miejsce. Liga nas jednak zweryfikowała - przyznał Mateusz Przybyła.
Częstochowianie dobrze radzili sobie w bloku, ale w decydujących fragmentach rywalizacji o 13. miejsce to bielszczanie dominowali. Mimo dobrego meczu, AZS sezon zakończył na dnie PlusLigi. - Po spotkaniu w Bielsku-Białej, w którym wygraliśmy gładko mecz, było widać, że daliśmy z siebie wszystko. Niestety, złoty set to była loteria. Troszeczkę było nerwów, głupich błędów. To, co nam się w trakcie całego sezonu przytrafiało zaważyło na wyniku - ocenił środkowy częstochowskiego klubu.