LM: Historyczny awans Pasów - relacja z meczu Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów

W polskim półfinale Champions League mistrz kraju musiał uznać wyższość podopiecznych Andrzeja Kowala i to ekipa z Podkarpacia powalczy w niedzielę o złoto.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Drugi mecz rozgrywanego w Berlinie turnieju finałowego Ligi Mistrzów miał wyłonić przeciwnika dla Zenitu Kazań. Dla debiutującej na tym etapie rozgrywek Asseco Resovii Rzeszów ogromnym sukcesem było pokonanie w 1/3 finału Lokomotiwu Nowosybirsk. PGE Skra Bełchatów natomiast po raz pierwszy do finałów awansowała drogą sportową. Obie ekipy mierzyły się w tym sezonie ze sobą dwukrotnie i za każdym razem lepsi okazywali się gospodarze.
Początek spotkania w wykonaniu mistrzów Polski tradycyjnie był dość ospały. Podopieczni Miguela Falaski z każdą kolejną piłką łapali rytm. Resovia była skuteczniejsza w ataku i przez to odskoczyła rywalom. Krótko po pierwszej regulaminowej odsłonie, PGE Skra wyrównała i wyszła na prowadzenie po udanym ataku Facundo Conte.

Od tej pory gra toczyła się punkt za punkt, a w międzyczasie na parkiecie pojawił się Michał Winiarski, który pauzował od meczu z Sir Safety Perugią w Lidze Mistrzów. Po kontrowersyjnej akcji, która musiała być sprawdzana, rzeszowianie w samej końcówce odskoczyli na dwa punkty (23:21). Pierwszego setbola atakiem po prostej obronił Mariusz Wlazły, ale po chwili zagrywkę zmarnował Karol Kłos.

Kolejna odsłona rozpoczęła się od dość wyrównanej gry. Choć w pierwszych minutach prowadzili rzeszowianie, po przerwie technicznej to rywale szybko uzyskali dwa oczka przewagi. Dystans dzielący oba zespoły wzrósł po asie serwisowym Conte (13:10). Gdy wydawało się, że mistrz Polski przejmuje inicjatywę, przeciwnik, wykorzystując ofensywny impas PGE Skry, nie tylko odrobił całą stratę w jednym ustawieniu, ale jeszcze - ze sporą pomocą ostrzeliwanego zagrywką Ferdinanda Tille - wypracował sobie dwa punkty zapasu (15:13).

Dobrze dysponowany zespół z Podkarpacia w tym okresie gry kontrolował przebieg wydarzeń na parkiecie, ale przy stanie 20:19 dzięki trudnej zagrywce Nicolasa Uriarte, bełchatowianie odzyskali piłkę i doprowadzili do remisu, a po chwili, za sprawą punktowego serwisu drugiego z Argentyńczyków, wyszli na prowadzenie. Dwa nieudane ataki Wlazłego w decydujących momentach rozstrzygnęły jednak losy seta na korzyść Asseco Resovii. Szczególnie imponująca zdawała się być dyspozycja Jochena Schoepsa.

Podbudowani rzeszowianie do trzeciej odsłony przystąpili bardzo agresywnie. Na parkiet powrócił Nikołaj Penczew, który w drugiej partii ucierpiał lekko w starciu pod siatką. PGE Skra utrzymywała się jeszcze w grze, ale po uzyskaniu jakiejkolwiek przewagi pozwalała rywalom na odrobienie strat. Podczas drugiej regulaminowej przerwy to podopieczni Andrzeja Kowala powadzili dwoma punktami.

Rywale po wznowieniu gry wyglądali na mocno podłamanych i bezsilnych, a ich gra w kolejnych akcjach pozostawiała wiele do życzenia, ale przy stanie 15:18 Falasca czasem próbował jeszcze ratować sytuację. Chwila oddechu i kolejne zmiany (na parkiecie pojawili się Aleksa Brdjovic i Andrzej Wrona) pozwoliły nieznacznie skrócić dystans, ale zdeterminowani siatkarze Asseco Resovii nie dali się już wybić z rytmu.

Dzięki pewnemu zwycięstwu 3:0 wicemistrz Polski i pierwszy finalista tegorocznych rozgrywek PlusLigi w niedzielę zmierzy się w meczu o złoto z podopiecznymi Władimira Alekny. Bełchatowianie z starciu o brąz Ligi Mistrzów zagrają z kolei z Berlin Recycling Volleys.

Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 3:0 (25:23, 25:23, 25:22)

Asseco Resovia Rzeszów: Drzyzga, Nowakowski, Ivović, Schoeps, Holmes, Penczew, Ignaczak (libero) oraz Perłowski, Konarski, Lotman.

PGE Skra Bełchatów: Uriarte, Lisinac, Conte, Wlazły, Kłos, Marechal, Tille (libero) oraz Piechocki (libero), Winiarski, Brdjović, Wrona.

Czy Asseco Resovia jest w stanie ograć w wielkim finale Ligi Mistrzów rosyjski Zenit Kazań?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×