Emocji nie zabrakło - podsumowanie pierwszej rundy fazy zasadniczej PlusLigi

Rozgrywki PlusLigi z roku na rok robią się coraz ciekawsze. Niespodzianek i zaskakujących rozstrzygnięć nie zabrakło już w pierwszej rundzie fazy zasadniczej siatkarskiej ekstraklasy, a zespoły dostarczyły swoim kibicom sporą dawkę emocji. Po dziewięciu kolejkach nie ma już drużyn niepokonanych, a najwięcej punktów na swoim koncie zgromadziła Skra Bełchatów.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwsza część fazy zasadniczej PlusLigi potwierdziła, że rozgrywki bardzo się wyrównały. Pierwszą drużynę (PGE Skra) od piątej (Jastrzębski Węgiel) dzieli zaledwie pięć punktów (zespoły zgromadziły na swoim koncie odpowiednio 21 i 17 oczek). Grono drużyn, które mogą walczyć o medale MP poszerzyło się w stosunku ubiegłego sezonu z czterech do sześciu zespołów (dołączyły ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i Asseco Resovia, chociaż wciąż nie wiadomo, czy AZS Częstochowa będzie w stanie powalczyć o miejsce na podium).

Oto przypomnienie występów poszczególnych zespołów w pierwszych dziewięciu spotkaniach fazy zasadniczej PlusLigi.

PGE Skra Bełchatów: Mistrz Polski nie zawiódł

Mistrzowie Polski z ubiegłym czterech sezonów - PGE Skra Bełchatów zakończyli pierwszą rundę fazy zasadniczej PlusLigi z dorobkiem siedmiu zwycięstw i dwóch porażek (z Jastrzębskim Węglem i ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle), co dało im pozycję lidera na półmetku rywalizacji. Dorobek Skry jest o tyle cenniejszy, że od początku sezonu w drużynie nie brakowało problemów. Właściwie tylko w inauguracyjnym meczu z Treflem Gdańsk, i to tylko w pierwszej partii podopieczni Daniela Castellaniego mogli wystąpić w pełnym składzie (pomijając Pawła Maciejewicza, który od wakacji przechodzi rehabilitację). Później kontuzji doznał Stephane Antiga, operacji łąkotki musiał się poddać Janne Heikkinen, a Marcin Możdżonek na jednym z treningów skręcił staw skokowy. W dwóch meczach - obu przegranych przez Skrę - nie wystąpił również Mariusz Wlazły, który najpierw leczył uraz kolana, a później przechodził zapalenie krtani.

Brak Antiga momentalnie odbił się na słabszym przyjęciu w bełchatowskiej drużynie. Przykładowo w spotkaniu z Asseco Resovią Rzeszów siatkarze Skry przyjmowali na poziomie zaledwie 40 proc., jeszcze gorzej było w meczu Ligi Mistrzów z VfB Friedrischafen, skuteczność przyjęcia 30 proc. Dodatkowo pojawiały się głosy o braku zrozumienia w grze między rozgrywającym Miguelem Angelem Falascą a pozostałymi siatkarzami.

Ostatnio w bełchatowskiej drużynie wszystko wraca jednak do normy. Niemal wszyscy zawodnicy wyleczyli już kontuzje, co skutkuje lepszą postawą Skry zarówno na krajowych jak i europejskich boiskach. Nie ulega wątpliwości, że bełchatowska drużyna wciąż jest jednym z głównych faworytów do mistrzostwa Polski w tym sezonie.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Passa ośmiu zwycięstw

Kiedy na inaugurację PlusLigi ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała 3:2 faworyzowany i określany przez niektórych mianem "dream teamu" zespół z Rzeszowa wielu uznało to za "wypadek przy pracy" Resovii, który może się wydarzyć każdej drużynie na początku sezonu. Ze spotkania na spotkanie ZAKSA udowadniała jednak, że tamto zwycięstwo nie było przypadkowe. Co prawda do meczu z Resovią kędzierzynianie rozegrali serię pojedynków ze słabszymi drużynami, co wciąż nie pozwalało w pełni ocenić ich formy, ale zwycięstwem ze Skrą Bełchatów w VI kolejce PlusLigi drużyna Krzysztofa Stelmacha zamknęła usta wszystkim krytykom. Później kędzierzynianie wygrali jeszcze kolejno z Domexem Tytan AZS Częstochowa i AZS UWM Olsztyn, i dopiero w IX kolejce PlusLigi odnieśli pierwszą porażkę w tym sezonie, ulegając 1:3 Jastrzębskiemu Węglowi.

Tajemnica sukcesu ZAKSY tkwi, że w Kędzierzynie-Koźlu zbudowano nie tylko zespół, ale prawdziwą drużynę dowodzoną przez debiutującego w roli trenera, ale niezwykle charyzmatycznego Krzysztofa Stelmacha. - Przed sezonem nie dysponowaliśmy środkami, które pozwalałby nam na ściągnięcie do Kędzierzyna zawodników o głośnych nazwiskach. Postawiliśmy więc na ludzi, którzy bardzo chcieli wygrywać i mieli charakter - wyjaśniał w rozmowie z Super Expressem prezes ZAKSY Kazimierz Pietrzyk.

Strategia ta okazała się strzałem w dziesiątkę. Gra ZAKSY opiera się o pozyskanego przed rokiem Jakuba Novotnego, ale zawodnicy tacy jak Masny, Szczerbaniuk czy Ruciak również mają za sobą świetne występy. Działacze z Kędzierzyna-Koźle zapewniają, że celem zespołu jest wyłącznie walka o miejsce w czwórce, ale po tak świetnym początku sezonów wielu kibiców widzi już ZAKSĘ jako tą drużynę, która może zdetronizować Skrę. I chociaż play-ff rządzą się swoimi prawami, wydaje się, że kędzierzyński zespół w pełni na to stać.

Asseco Resovia Rzeszów: "Zaskoczyło" dopiero pod koniec

Transfery dokonane przed sezonem przez Asseco Resovię odbyły się głośnym echem w siatkarskiej Polsce. Działacze sprowadzili do Rzeszowa prawdziwą plejadę gwiazd z trenerem Ljubomirem Travicą na czele. Aż trzech siatkarzy przybyło do stolicy Podkarpacia z Częstochowy (Woicki, Wika, Gierczyński), co w połączeniu z pozyskanymi jeszcze Oivanenem i Gawryszewskim miało pozwolić na zbudowanie zespołu, który powalczy o medal MP.

Już na początek sezonu wszystkich w Rzeszowie czekała niemiła niespodzianka, Resovia uległa bowiem 2:3 ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. Efektowne zwycięstwo z Delectą Bydgoszcz pozwoliło jednak szybko zapomnień o tamtym niepowodzeniu i, jak się wydawało, było prognostykiem dobrej postawy rzeszowskiego zespołu. Resovia zaliczyła jednak później kilka naprawdę słabych występów, przegrywając w trzech setach ze Skra Bełchatów, a także nie zdobywając tylko jeden punkt w pojedynku z Domexem Tytan AZS Częstochowa. Odniesione zwycięstwa były wygranymi z zespołami z niższej półki, a i do ich stylu można było mieć czasami zastrzeżenia.

- Ciężko pracujemy na treningach, stąd brak świeżości i nasz słabsza gra - tłumaczyli cierpliwie trenerzy i siatkarze Resovii, ale dopiero ostatnie pojedynki sprawiły, że kibice dali wiarę ich słowom. Rzeszowska drużyna odniosła bowiem zdecydowane zwycięstwa z AZS UWM Olsztyn i Jastrzębskim Węglem, zdobywając w tych spotkaniach komplet punktów. Druga część sezonu pokaże, czy był to kolejny skok formy rzeszowskiego zespołu, czy Resovia wreszcie zacznie spełniać pokładane w niej oczekiwania.

AZS UWM Olsztyn: Nadal w czołówce

Przed startem sezonu o olsztyńskiej drużynie głośno było niestety w negatywnym sensie. Pomimo obietnic zespół opuścił tytularny sponsor z ubiegłego sezonu, a także kilku kluczowych zawodników. W Olsztynie zdecydowali się jednak pozostać Wojciech Grzyb, Paweł Zagumny i Grzegorz Szymański i to właśnie w oparciu o tych zawodników trenerowi Mariuszowi Sordylowi udało się zbudować niezwykle ciekawą drużynę. Pojawiły się nawet głosy, że obecny olsztyński zespół wcale nie jest gorszy od tego z ubiegłego sezonu.

Po dobrym początku sezonu (zwycięstwo m.in z AZS Częstochowa i Jastrzębskim Węglem), pod koniec pierwszej rundy fazy zasadniczej olsztyńscy siatkarze dostali lekkiej zadyszki. - Powoli zaczynamy oddychać rękawami - mówił w jednym z wywiadów Grzegorz Szymański. Prawdopodobnie to było jedną z przyczyn gładkich porażek z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i Asseco Resovią Rzeszów. W ostatniej kolejce olsztyńska drużyna zdobyła co prawda komplet punktów w pojedynku z Delectą Bydgoszcz, ale naprawdę niewiele zabrakło, by o losach tego pojedynku decydował tie-break.

Ciężko prognozować, jak wyglądać będzie pozostała część sezonu w wykonaniu akademików z Warmii i Mazur. Olsztyńska drużyna jak do tej pory grała bowiem nierówno, dobre spotkania przeplatając słabszymi występami. AZS stać nawet na medal MP, ale mogą także zakończyć sezon poza podium.

Jastrzębski Węgiel: Stać ich na więcej

Postawa drużyny Jastrzębskiego Węgla w pierwszej fazie sezonu nie może pozostawiać sporo do życzenia, a zagraniczne wzmocnienia w postaci Guillaume Samica, Nico Freriksa i Benjamina Hardy pozwalały spodziewać się lepszej gry w wykonaniu jastrzębian.

Pierwsza niespodzianka miała miejsce już w trzeciej kolejce, kiedy to Jastrzębski dopiero do tie-breaku wygrał z Politechniką Warszawską. Kolejna kolejka, kolejny tie-break, lecz tym razem zwycięstwo ze Skrą Bełchatów odbudowały morale w drużynie Roberto Santillego. W kolejnych czterech spotkaniach Jastrzębski Węgiel zdobył jednak tylko cztery punkty, przegrywając kolejno z Domexem Tytan AZS Częstochowa, AZS UWM Olsztyn i Asseco Resovią Rzeszów. Odrodzenie nastąpiło dopiero w IX kolejce, kiedy jastrzębskim zespole nareszcie wszystko zafunkcjonowało tak jak powinno, a dowodzona przez Francuza Samica drużyna w czterech setach pokonała niezwyciężoną do tej pory ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle.

Skład Jastrzębskiego Węgla bez wątpienia predysponuje tą drużynę to walki o wyższe cele, a piąta lokata na półmetku fazy zasadniczej nie oddaje możliwości drzemiących w zespole. Początek sezonu jest jednak dla wielu teamów, zwłaszcza dla tych, kiedy nastąpiły spore roszady kadrowe, czasem na docieranie i zgrywanie się, co miało miejsce również w Śląskiej drużynie. Spotkanie z ZAKSĄ było dla Jastrzębskiego dobrym prognostykiem na kolejną część sezonu i potwierdzeniem, że ekipa Santillego włączy się w tym roku o walkę o medale.

Domex Tytan AZS Częstochowa: Mogą wygrać i przegrać z każdym

Wicemistrzowie Polski i zdobywcy Pucharu Polski z ubiegłego sezonu zajmują na półmetku fazy zasadniczej dopiero szóstą lokatę. Częstochowska drużyna, pomimo świetnego ubiegłego sezonu została w przerwie wakacyjnej bardzo boleśnie doświadczona przez problemy kadrowe i finansowe, przez chwilę pojawiło się nawet widmo wycofania zespołu z rozgrywek. Na szczęście problemu udało się zażegnać, jednak od początku sezonu akademicy spod Jasnej Góry są jedynie cieniem samych siebie z ubiegłego sezonu.

Już na inaugurację częstochowianie ulegli Politechnice Warszawskiej 2:3. Później dołożyli jeszcze przegraną 0:3 ze Skrą Bełchatów i dopiero w trzeciej kolejce odnieśli pierwszą wygraną w sezonie, chociaż stracili punkt w starciu z Treflem Gdańsk. O ile znaczne kadrowe osłabienie drużyny nie podlegało dyskusji, o tyle głównym zarzutem do częstochowskich siatkarzy był w tamtym okresie brak woli walki i ambicji. - Ta drużyna przegra jeszcze niejedno spotkanie - mówił trener Radosław Panas w wywiadach, a dyrektor sportowy AZS Ryszard Bosek potwierdzał: możemy wygrać i przegrać z każdym. Odrodzenie akademików nastąpiło w V kolejce, wraz z wygraną 3:2 nad Jastrzębskim Węglem. W kolejnej kolejce drużyna spod Jasnej Góry pokonała również po tie-breaku Asseco Resovię, a zwycięstwo to było o tyle ważne i symboliczne, że w rzeszowskim zespole gra przecież trzon częstochowskiej drużyny z ubiegłego sezonu.

Młodą i nieobliczalną drużynę z Częstochowy stać w tym sezonie na jeszcze niejedną niespodziankę, ale wydaje się, że akademikom nie uda się powtórzyć sukcesu z ubiegłego sezonu i wywalczyć medalu mistrzostw Polski. Środek tabeli to lokata na miarę ich możliwości.

J.W.Construction Osram AZS Politechnika Warszawska: Waleczni akademicy

O akademikach ze stolicy głośno zrobiło się już w pierwszej kolejce PlusLigi, bynajmniej nie za sprawą najdłużej w lidze nazwy zespołu. Na inaugurację rozgrywek drużyna Krzysztofa Kowalczyka pokonała bowiem 3:2 faworyzowany Domex Tytan AZS Częstochowa. Łącznie w dziewięciu spotkaniach warszawski team zgromadził 11 oczek i gdyby nie dziwna niemoc dopadająca warszawskich siatkarzy podczas występów w hali Arena, z pewnością ich dorobek punktowy byłby jeszcze wyższy.

W tym sezonie AZS nie wygrał bowiem jeszcze ani razu występując przed własną publicznością, co więcej, aż do ostatniej kolejki nie zdobył w spotkaniach w Warszawie ani jednego punktu. Świetnie spisująca się na wyjazdach stołeczna drużyna (urwała punkty m.in. Jastrzębskiemu Węglowi i ZAKSIE), u siebie przegrała nie tylko z Asseco Resovią i AZS Olsztyn, ale również, i to aż 0:3 z Delectą Bydgoszcz. Dopiero w ostatniej kolejce dzięki porażce 2:3 ze Skrą Bełchatów warszawscy siatkarze zdobyli pierwszy w sezonie punkt na własnym terenie.

Drużyna J.W. Construction była jednym z barwniejszych zespołów pierwszej fazy sezonu. Zespół, który zbudowano w oparciu o młodych i bardzo młodych siatkarzy miał walczyć wyłącznie o utrzymanie w lidze, zdołał jednak uzyskać kilka naprawdę ciekawych wyników. Na obecnym etapie wydaje się, że akademicy mogą być pewni miejsca w ósemce, co udowadnia, że można zbudować ciekawą drużynę, nie dysponując ogromnym budżetem.

Trefl Gdańsk: Duże problemy kadrowe

Gdańska drużyna jeszcze przed dwoma laty występowała w drugiej lidze, przebojem wdarła się jednak do siatkarskiej ekstraklasy. Przed sezonem ambicje beniaminka były niezwykle wysokie, mówiono o walce o 5. lokatę, która zagwarantuje gdańskiemu zespołowi przyszłoroczne występy w europejskich pucharach. Gwarancją sukcesu mieli być sprowadzeni na Pomorze znakomici siatkarze: Jakub Bednaruk, Łukasz Kadziewicz, Bruno Zanutto czy Bojan Janic. Być może gdańskiemu zespołowi w większym stopniu udałoby się zrealizować stawiane przed nim zadania, gdyby nie fala kontuzji, jaka dotknęła drużynę.

Jeszcze w okresie przygotowawczym kontuzji nabawił się Bruno Zanuto, a urazu barku doznał Serb Bojan Janic. To sprawiło, że gra gdańskiego zespołu, która była budowana w oparciu o zagranicznych zawodników, zupełnie się rozsypała. - Dobry skład to ja mam, ale na papierze. Z tymi zawodnikami moglibyśmy walczyć o czwórkę. Grając niemal wyłącznie składem, który wywalczył awans, naszym celem może być tylko utrzymanie się w PlusLidze - narzekał w rozmowie z Przeglądem Sportowym szkoleniowiec Trefla Wojciech Kasza. Co więcej, wobec wycofania się jednego z głównych sponsorów gdańscy działacze nie dysponowali wystarczającymi funduszami, by poczynić ewentualne wzmocnienia.

Gdańska drużyna odniosła w tym sezonie jedynie dwa zwycięstwa pokonując Delectę Bydgoszcz i Jadar Radom, czyli swoich najgroźniejszych rywali w walce o czołową ósemkę. Walka o utrzymanie jest jak na razie głównym celem beniaminka z Gdańska, który z pewnością prezentował się będzie znacznie lepiej, kiedy do gry wrócą czołowi zawodnicy. Wtedy być może Treflowi uda się rywalizować w środku, a nie w dole tabeli, ale i tak będzie to poniżej ambitnych przedsezonowych oczekiwań.

Delecta Bydgoszcz: Na problemy - Wspaniały

Delecta, która w ubiegłym roku spadła z siatkarskiej ekstraklasy, na wakacjach powróciła do PlusLigi, zastępując Płomień Sosnowiec, który zmuszony był wycofać się z rozgrywek. Skład bydgoszczan budowany był na rywalizację w I lidze, stąd tez nic dziwnego, że jest on za słaby, by w najwyższej klasie rozgrywkowej walczyć o coś więcej, niż o utrzymanie. Kiedy jednak Delecta przegrała zarówno z Treflem Gdańsk, jak i Jadarem Radom, działacze z Bydgoszczy postanowili zdymisjonować - w niezbyt miłych okolicznościach - trenera Rostislava Chudika. Na jego następcę wybrano Waldemara Wspaniałego byłego szkoleniowca reprezentacji Polski, ostatnio pracującego w strukturach PZPS.

Wspaniały o lepszym debiucie nie mógł marzyć, w pierwszym meczu pod jego wodzą Delecta pokonała bowiem 3:0 Politechnikę Warszawską (co dziwi trochę mniej, biorąc pod uwagę, że mecz odbywał się w Warszawie, patrz opis akademików z Warszawy). Zespoły z Bełchatowa, Częstochowy i Olsztyna okazały się jednak zbyt wymagającymi rywalami dla bydgoszczan. Delecta zdobyła w tych trzech pojedynkach tylko dwa sety (chociaż była bliska doprowadzenia do tie-breaka w meczu z AZS Olsztyn) i z zaledwie czterema oczkami na koncie zajmuje dziewiąta lokatę w tabeli. Podobnie jak przed rokiem przyjdzie jest więc, prawdopodobnie, walczyć o utrzymanie w lidze.

Jadar Radom: Duży zawód

Dopiero w meczu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle w IV kolejce Jadar Radom wygrał swojego pierwszego seta w tym sezonie, a na pierwsze, i jak na razie jedyne, punkty w tym sezonie radomscy siatkarze musieli czekać aż do V kolejki (3:0 z Delectą Bydgoszcz). W dziewięciu spotkaniach Jadar wygrał w sumie tylko cztery partie, chociaż trzeba uczciwie przyznać, że w wielu spotkaniach radomskim siatkarzom nie sprzyjało szczęście i pomimo przyzwoitej postawy nie zdołali oni często wygrać ani jednego seta.

Największą bolączką radomskiego zespołu jest w tym sezonie brak zdecydowanego lidera - nie ma w Jadarze siatkarza, który wziąłby na siebie ciężar gry w trudnych momentach czy też „wstrząsnął” drużyną. - Wyglądamy tak, jakbyśmy w tej lidze grali pierwszy raz. Niezależnie od tego, kto jest po drugiej stronie siatki, gramy źle - przyznał rozgrywający Jadaru Jarosław Maciończy w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. - Trener stara się nam coś naszkicować i pokazać, jak mamy grać, ale my tego nie realizujemy. Właśnie dlatego przegrywamy. To my - zawodnicy, musimy się poprawić - dodawał podkreślając, że współpraca z trenerem Mirosławem Zawieraczem układa się naprawdę wspaniale. Radomski szkoleniowiec uznał jednak, że skończyły mu się możliwości pozytywnego wpływu na drużynę, dlatego też w ostatni poniedziałek podał się do dymisji.

Jego następcę działacze znaleźli w tempie błyskawicznym, bowiem już we wtorek w Radomiu zjawił się były szkoleniowiec Asseco Resovii - Jan Such. Postawiono przed nim jedno zadanie: utrzymanie drużyny w lidze, nawet bo barażach. Cel niezwykle trudny, a czy uda się go zrealizować, przekonamy się już za kilka miesięcy.

Tabela po IX kolejkach

drużyna/punkty/bilans setów

1. PGE Skra Bełchatów / 22 / 25:11

2. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle / 21 / 25:13

3. Asseco Resovia Rzeszów / 20 / 22:12

4. AZS UWM Olsztyn / 18/ 20:13

5. Jastrzębski Węgiel / 17 / 22:15

6. Domex Tytan AZS Częstochowa / 13 / 18:18

7. J.W. Construction Osram AZS Politechnika Warszawska / 11/ 17:20

8. Trefl Gdańsk / 6 / 12:23

9. Delecta Bydgoszcz / 4 / 10:25

10. Jadar Radom / 3 / 4:25

Źródło artykułu: