Polskie kadetki: Damy z siebie sto dziesięć procent!

Sytuacja drużyny Andrzeja Pecia po dwóch meczach grupowych jest arcytrudna, ale młode siatkarki nie wątpią, że znajdą się w czołowej szóstce mistrzostw Europy kadetek.

Niedzielny mecz polskich kadetek z rówieśniczkami z Belgii zakończył się porażką Biało-Czerwonych 1:3. Zawodniczki kadry dowodzonej przez Andrzeja Pecia nie kryły łez smutku i rozczarowania tuż po spotkaniu, w końcu przegrana oznaczała, że ich szanse na medal rozgrywanych w Bułgarii mistrzostwach Europy znacznie zmalały. - Przez ostatnie dwa lata naszym największym marzeniem było to, by grać o medale mistrzostw Europy. Pamiętam jak trener mówił nam dwa lata temu, że ten cały czas zleci nam jak jeden dzień i tak właśnie się stało. Wczorajszy mecz... Same nie wiemy, zdarzyło się to już dwukrotnie, wcześniej z Chorwacją na zawodach EEVZA, że miałyśmy wysoką przewagę i nagle ją straciłyśmy. Może coś w nas wtedy pęka, może wypalamy się? Tracimy dwa punkty z rzędu i zwieszamy głowy. Jest wiele czynników, które na to wpływają, być może nie mamy zbyt wiele wiary w siebie. Jesteśmy dobrym zespołem, ale nie do końca potrafimy to pokazać. Myślę, że teraz musimy walczyć o pierwszą szóstkę turnieju i mistrzostwa świata w Peru. Chcemy zmierzyć się z najlepszymi na świecie - przekonywała Alicja Grabka, rozgrywająca młodej reprezentacji.

[ad=rectangle]
Pierwszy set niedzielnej konfrontacji ułożył się zdecydowanie pod dyktando Polek, które zupełnie zdominowały rywala z Niderlandów. Sytuacja zaczęła się zmieniać w drugim secie przy stanie 17:17, kiedy na zagrywkę weszła Britt Herbots. Ekipa pod wodzą Fien Callens wygrała dwie kolejne partie i była bliska triumfu w czterech setach, ale wtedy siatkarki znad Wisły odrobiły sześciopunktową przewagę rywala, doprowadzając do stanu 23:22. Do piątego seta zabrakło niewiele. - Jesteśmy jednostkami, które jeśli połączą się w całość, mogą stworzyć coś pięknego. Niestety nie zawsze można to pokazać, taki moment po prostu się pojawia, nie można go niczym wymusić. Gdy porozumienie nagle znika, jest ciężko, brakuje radości i walki. Nic tak nie napędza zespołu jak momenty, kiedy broni się wiele piłek i niemal wygrywa się przegranego seta. Żadna z nas nie cieszyła się w swoim życiu tak, jak wczoraj w czwartym secie, choćby z jednego udanego ataku, obrony, dogrania - tłumaczyła kapitan zespołu Aleksandra Rasińska.

Reprezentacja szykuje się do treningu... na hotelowym trawniku
Reprezentacja szykuje się do treningu... na hotelowym trawniku

Nikt w polskim obozie nie zakłada innego scenariusza niż trzy zwycięstwa w trzech kolejnych starciach. Na pierwszy ogień idą Bułgarki, które również mają na koncie dwie porażki i jeden punkt. - Będziemy z siebie dawały sto dziesięć procent! Albo i więcej, jeśli to nie wystarczy (śmiech). Każdy, kto widziałby spotkanie z Belgią na żywo i przeżyłby je z nami, spojrzałby na nasz zespół inaczej niż tylko przez pryzmat wyników setów. Oddałyśmy całe serce na boisku, być może zabrakło nam szczęścia i chłodnej głowy. W pierwszym secie wszystko było w porządku, natomiast potem zabrakło szczęścia, a głowy zawiodły - uznała Grabka.

Zawodniczki zgodnie zaznaczają, że nie boją się porównań do drużyny Grzegorza Kosatki, która w 2013 roku zdobyła w Serbii i Czarnogórze złoto mistrzostw Starego Kontynentu. - Robimy to dla siebie, a nie po to, by udowodnić, że nie jesteśmy słabsze od rocznika '96. Nie zależy nam na tym, co wygrał tamten zespół: jesteśmy tu po to, by pracować na własny rachunek. Mamy czystą kartę, dopiero ją zapisujemy - z pewnością siebie stwierdziła Rasińska.

Póki co komplet zwycięstw w "polskiej" grupie B turnieju zajmują kadry Turcji i Belgii, natomiast w grupie A, rozgrywającej swoje mecze w Samokowie, prowadzą Włoszki i Serbki. Starcie Polska - Bułgaria rozpocznie się w poniedziałek o 16:30 polskiego czasu.

Z Płowdiw,
Michał Kaczmarczyk

Komentarze (0)