Katarzyna Zaroślińska: Jestem wkurzona na siebie
PGE Atom Trefl Sopot nie odniósł triumfu w europejskich pucharach, ale siatkarki dzielnie walczyły do samego końca, by trofeum trafiło do ich rąk.
Anna Fijołek
Sopocianki w sobotę zmieniły parkiet w Ergo Arenie w prawdziwe pole walki. Postawiły opór nacierającym na nie Rosjankom, chociaż nie dały rady wygrać złotych medali. Ekipa znad morza skutecznie utrudniała grę rywalkom i niewiele zabrakło, by to do Sopotu trafił puchar rozgrywek. - Mam niedosyt, czuję, że ten puchar przeszedł nam koło nosa. Zdołałyśmy się przeciwstawić zespołowi, w którym grają prawie same gwiazdy. Pokazałyśmy, że jako drużyna możemy wiele zdziałać, że to właśnie drużyna się liczy. Wydaje mi się, że tworzymy kolektyw o mocnej głowie, że tak to ujmę. Wytrzymujemy końcówki grane pod presją, ale niestety czegoś nam zabrakło. Nie ma się tu czego wstydzić, bo przegrać z takim przeciwnikiem i zająć drugie miejsce to jednak jest sukces - mówiła z przekonaniem Katarzyna Zaroślińska po zakończeniu potyczki.
"Smoku" żałuje, że bardziej nie pomogła koleżankom
Przed siatkarkami z Trójmiasta kolejne ważne i ciężkie batalie. W czwartek i piątek (16. i 17. kwietnia) zagrają dwa pierwsze mecze półfinałowe. Naprzeciwko nich staną zawodniczki Polskiego Cukru Muszynianki Muszyna. Spotkania tych dwóch ekip zawszę dostarczają mnóstwo emocji, w tym wypadku dodatkową motywacją jest awans do finału Orlen Ligi. - Na razie o tym nie myślę. Mamy dzień wolnego i chcę trochę odpocząć. Spotykamy się w poniedziałek i wtedy zajmiemy się nadchodzącym starciem z Muszyną. Musimy podejść do tego na spokojnie i robić małe kroczki w kierunku finału. Najważniejsze będą kolejne starcia półfinałowe i na nich będziemy się skupiać - zakończyła rozmówczyni.