Święty Mikołaj przyjechał z Częstochowy (relacja)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- <I>Byłem pewny, ze wygramy za trzy punkty</i> - mówił po derbowym,akademickim pojedynku, trener warszawskiej Politechniki, Krzysztof Kowalczyk. Jego podopieczni sprawili ponad dwóm tysiącom kibiców zdzierających gardła w ursynowskiej hali Arena wspaniały świąteczny prezent. Wygrali z wicemistrzami Polski 3:0 i zamienili się z rywalami na miejsca zajmowane w tabeli PlusLigi. Teraz częstochowianie muszą się bardziej ratować od baraży, niż myśleć o czwórce.

W tym artykule dowiesz się o:

Byłem pewny, że wygramy ten mecz za trzy punkty. Kiedy przed spotkaniem w szatni popatrzyłem na chłopaków, to wiedziałem od razu , że zagrają z wielką ambicją i nie pozwolą rywalom na zbyt wiele - mówił po meczu uradowany trener warszawskiej Politechniki, Krzysztof Kowalczyk. No i miał rację, gospodarze rozpoczęli od straty punktu, ale bardzo szybko pokazali podopiecznym trenera Radosława Panasa, kto będzie w sobotnie popołudnie rządził na parkiecie ursynowskiej hali Arena.

Siergiej Kapelus, jeden z najniższych przyjmujących w lidze, co chwilę demonstrował niezwykle skuteczne ataki, a blok "Inżynierów" zatrzymywał praktycznie wszystkie próby zdobycia punktów przez siatkarzy z Częstochowy. Od stanu 3:3 stołeczna Politechnika rozpoczęła w Arenie swój "świąteczny taniec". Na linii zagrywki ustawił się Ukrainiec Kapelus, który tak sprytnie wprowadzał piłkę do gry, że częstochowianie stracili siedem punktów z rzędu!

- Nie weszliśmy w to spotkanie dobrze - komentował trener Domexu, Radosław Panas, który próbował odwrócić losy seta wprowadzając na parkiet nowych graczy. Ci jednak spisywali się tak samo słabo jak Piotr Nowakowski. Młody środkowy drużyny gości swoje pierwsze siatkarskie kroki stawiał sto metrów od ursynowskiej hali. Jest tak jak kilku innych zawodników z Częstochowy i Politechniki wychowankiem Metra Ursynów.

- Piotrek chciał na pewno bardzo się pokazać i chyba trochę się spalił - tłumaczył zawodnika trener gości. A warszawiacy, co chwilę zatrzymywali Nowakowskiego blokiem i jeśli piłka wracała na ich pole, do akcji ruszał inny wychowanek Metra, Karol Kłos. Ten - w przeciwieństwie do kolegi z drugiej strony siatki - prawie każdą piłkę lokował w polu rywala, a po meczu okazało się, że robił to że skutecznością aż 83 procent!

Przebieg pierwszego seta zaskoczył nawet największych znawców. Ryszard Bosek, który z zainteresowaniem obserwował mecz, co chwilę zrywał się z miejsca i kręcił głową z podziwem. Prezes Politechniki, Jolanta Dolecka patrzyła na grę swoich zawodników z nieustającym uśmiechem na twarzy, a kibice po prostu szaleli. Ich zawodnicy prowadzili 10:4, by na drugą przerw techniczna zejść wygrywając już 16:9. Trener Panas i jego zawodnicy byli jednak wciąż bezradni, a "Inżynierom" ciągle było mało, a kolejne punkty do świątecznej skarpety dorzucali: Radosław Rybak, Rafał Buszek i Jurij Gladyr. Po 20 minutach nierównej walki warszawscy akademicy wygrali pierwszą partię 25:15 i chyba sami nie myśleli, że pójdzie to aż tak gładko.

W drugim secie mecz stał się jednak bardziej wyrównany, ale znów w końcówce Bartłomiej Neroj wybierał najtrudniejsze warianty rozegrania i co chwilę gubił wysoki blok częstochowian. - Mieliśmy rozpracowaną drużynę Politechniki, ale co z tego, Bartek i tak oszukiwał moich graczy - chwalił rozgrywającego gospodarzy trener Panas. Po drugiej stronie siatki błędy popełniał chwalony ostatni Fabian Drzyzga. Przy stanie 19:18 dla Politechniki, po długiej wymianie, piłka trafiła na palce Fabiana… i tam już została. Gospodarze odskoczyli wtedy na 2 oczka, a seta kapitalnym atakiem zakończył Kapelus. - Zagraliśmy bardzo słabo i nic nas nie usprawiedliwia - mówił po spotkaniu Drzyzga, który bardzo komplementował kolegów z Politechniki za ich doskonałą zagrywkę.

- To prawda, wygraliśmy mecz właśnie dzięki temu elementowi - podkreślał Krzysztof Kowalczyk. A jak potrafią zagrywać warszawiacy, pokazali dopiero w ostatnim, trzecim secie, kiedy w końcówce Radosław Rybak i Karol Kłos zaserwowali aż 4 asy. Wcześniej jednak maszynka o nazwie Politechnika na chwilę się zacięła. Częstochowianie prowadzili już 4:0 i tę przewagę utrzymali do pierwszej przerwy technicznej. - Powiedziałem wtedy chłopakom, że muszą wrócić do swojej gry. Bo inaczej może być źle - zdradził po spotkaniu trener "Inżynierów", a jego drużyna po tej reprymendzie zaczęła mozolnie odrabiać straty. Podczas kolejnej przerwy technicznej siatkarze spod Jasnej Góry prowadzili już tylko 16:14, by w kolejnych akcjach, po świetnych obronach Roberta Mielczarka i atakach Siergieja Kapelusa przegrywać 16:17.

- Robert był dla mnie cichym bohaterem meczu, bronił niesamowite piłki, w najważniejszych sytuacjach – chwalił warszawskiego libero trener Kowalczyk. Właśnie dzięki tym obronom Politechnika zdobyła w całym spotkaniu aż 23 punkty z kontrataków. Gościom ta sztuka udała się tylko 13 razy. - Byli od nas lepsi w każdym elemencie -ocenił kapitan częstochowian, Andrzej Stelmach, który tak jak reszta drużyny miał nadzieję na wygranie trzeciej partii. Zgasiły ją jednak właśnie asy gospodarzy. Przy wyniku 20:17 bezpośrednio w boisko trafił Kłos, a chwilę później jego zagrywki nie potrafił przyjąć Paweł Zatorski. Potem goście już sami rozdawali punkty jak Święty Mikołaj prezenty. Dwa ostatnie oczka zafundowali warszawiakom Przemysław Michalczyk i Bartosz Janeczek. Atak pierwszego trafił w siatkę, a przy zbiciu drugiego piłka wyleciała metr poza boisko.

- Teraz kąpiel i idziemy na klubowe spotkanie świąteczne - mówił uśmiechnięty, kapitan gospodarzy Radosław Rybak, który w korytarzu hali pozował do zdjęć w czerwonej czapce Mikołaja. Trener Kowalczyk też przygotował dla swoich graczy prezent. - Mieliśmy zacząć treningi tuż po świętach, ale teraz, w nagrodę, zawodnicy dostaną dodatkowe dwa dni wolnego - ogłosił i poszedł do szatni cieszyć się razem z drużyną

Po pierwszej, zwycięskiej kolejce rundy rewanżowej siatkarze Politechniki zamienili się miejscami że swoim sobotnim przeciwnikiem i z dorobkiem 14 punktów zajmują teraz 6 lokatę. Częstochowianie spadli na miejsce siódme i zamiast walczyć o czwórkę, muszą się teraz mocno starać, by nie spaść jeszcze niżej. Tym bardziej, że ekipy Delecty Bydgoszcz i Jadaru Radom zanotowały na swoich kontach sensacyjne zwycięstwa

J.W. Construction OSRAM AZS Politechnika Warszawska - Domex Tytan AZS Częstochowa 3:0 (25:15, 25:22, 25:19)

J.W. Construction OSTRAM AZS Politechnika Warszawska: Rybak, Gladyr, Kapelus, Kłos, Neroj, Buszek, Milczarek (libero)

Domex Tytan AZS Częstochowa: Stelmach, Mljakow, Wierzbowski, Nowakowski, Bartman, Wrona, Zatorski (libero) oraz Drzyzga, Wiśniewski, Gunia, Janeczek, Michalczyk

MVP: Bartłomiej Neroj (Politechnika)

Źródło artykułu: